Nostalgiczną pastelową aurę tego wnętrza ożywia barwa obudowy kominka i plama zieleni drzewka cytrusowego (fot. Polifarb Cieszyn-Wrocław)
Ciemnoszary błękit ściany jaśnieje stając się tłem dla jeszcze ciemniejszego regału; książki na jego półkach są jak klawisze fortepianu (fot. Inalco)
Tu kontrast brązu z bielą i czerwienią to
mało – „doprawiono” go jeszcze barwnym
malowidłem ściennym....
Nostalgiczną pastelową aurę tego wnętrza ożywia barwa obudowy kominka i plama zieleni drzewka cytrusowego (fot. Polifarb Cieszyn-Wrocław)
Ciemnoszary błękit ściany jaśnieje stając się tłem dla jeszcze ciemniejszego regału; książki na jego półkach są jak klawisze fortepianu (fot. Inalco)
Tu kontrast brązu z bielą i czerwienią to
mało – „doprawiono” go jeszcze barwnym
malowidłem ściennym. Według utartych
kanonów to kolorystyczny galimatias.
A przecież tak nie jest – barw użyto
w wyważonych proporcjach; widać
w nich rękę artysty (fot. Barlinek)
Co wolicie – gołębi błękit, turkus Marakeszu czy czekoladę z miętą? A może bakłażan z kroplą limonki, carską czerwień
lub indyjski róż? Te nazwy brzmią jak czysta poezja. Co więcej, obraz, smak i zapach tych skojarzeń możemy zafundować sobie na co dzień, dobierając z palety ulubione zestawienie.
Ale ostrożnie! Kolory mają magiczną moc. Siłę kształtowania przestrzeni i oddziaływania na nasze samopoczucie.
Siłę rażenia – także.
Producenci farb kuszą nas egzotycznymi imionami odcieni, ale w całym tym marketingowym sztafażu jest wiele prawdy: umiejętnie posługując się kolorem, możemy stworzyć w naszym salonie coś więcej, niż tylko ciekawe tło dla mebli i sprzętów. Możemy wykreować atmosferę. Niech to będzie klimat południa Europy, chłodna skandynawska powściągliwość czy zgaszone pastele Dalekiego Wschodu. Ważne, byśmy poza własnymi upodobaniami wzięli pod uwagę inne okoliczności: usytuowanie pomieszczenia względem stron świata, wielkość okien, a więc nasłonecznienie, a także planowane umeblowanie. Bo nastrój buduje nie tylko barwa ścian i sufitu. Także światło – naturalne i sztuczne. Meble – ciemne i masywne, lekkie i jasne, niemal przejrzyste albo też kolorowe – jak barwne plamy położone pędzlem impresjonisty. No i detale: wszystkie te drobiazgi, które z pietyzmem przechowujemy po dziadkach, zdobywamy, jak trofea, na aukcjach, dobieramy z namysłem w galeriach. Po to właśnie, by jak najpiękniej je wyeksponować.
Dobieranie kolorów wymaga wrażliwości i wyobraźni. Nasz wymarzony odcień w każdym wnętrzu może wyglądać nieco inaczej. Prawie pewne, że delikatna szarość, pięknie podkreślająca urodę mebli – zwłaszcza drewnianych, ale też białych i w odważniejszych kolorach – w salonie otwartym na północ będzie nas po prostu przygnębiać. Brak bezpośredniego nasłonecznienia zgasi jej lekkość, a nasze poranki zmieni w szarobure świty. Ta sama szarość wspaniale zagra w jasnym pomieszczeniu z dużymi oknami od południa czy zachodu, zyskując nieoczekiwanie ciepłe tony. „Gęsta” paleta barw etnicznych – musztardowej ochry, soczystych zieleni i rdzawych brązów – która ożywi salon od wschodu lub południa, ciemny z natury pokój północny pogrąży w półmroku. Tu najlepiej sprawdzą się tony jasne, lecz ciepłe: żółcienie, barwy moreli czy mandarynki. Z kolei w rozświetlonych pomieszczeniach z dużymi przeszkleniami intensywne barwy – zwłaszcza te czyste, nie „złamane” – mogą razić krzykliwością. Ulubiony mocny kolor lepiej zarezerwować tu dla mebli i dodatków; w świetle słonecznym będzie wystarczająco silnym akcentem.
Efekt naszych eksperymentów będzie zależał także od rozmiarów pomieszczenia. Mały pokój powiększą jasne, odbijające światło powierzchnie. Przestronnemu salonowi może być bardziej do twarzy w ciemnych odcieniach, które mają zdolność wyczarowywania kame-ralnego nastroju. Jeśli dobrze czujemy się wśród nasyconych barw, a metraż zmusza nas do kompromisu, zastanówmy się nad pomalowaniem na ciemno jednej lub dwóch sąsiadujących ścian – można zaaranżować przy nich przytulny zakątek z kanapą i nastrojowym oświetleniem.
Dobierając farbę pamiętajmy, że na ścianie wyda się znacznie ciemniejsza, niż na pasku wzornika. Inaczej też będzie się prezentowała na różnych powierzchniach: na gładkiej sprawi wrażenie jaśniejszej, niż na silnie fakturowanej.
Najbezpieczniejszym w użyciu kolorem jest biel, ona też w największym stopniu poddaje się wpływom zewnętrznym. Ponieważ przejmuje odcienie sąsiadujących z nią intensywniejszych barw, zwykle jest dla nich doskonałym tłem. Jeśli wydaje nam się zbyt mało wyrazista i obawiamy się jej chłodu, możemy dobrać któryś ton z bogatej palety kolorów zwanych off white – najbliższych krewniaków bieli. Niezdecydowane, złamane kroplą zieleni, beżu, różu – na kartoniku w sklepie mało efektowne – na ścianach potrafią zaskoczyć, wydobywając urodę mebli i stolarki czy fakturę posadzki.