Błędy wykonawcze
I Tobie mogą przytrafić się banalne, a jakże dokuczliwe sytuacje, które opisali w swoich listach członkowie Klubu Budujących Dom .
I Tobie mogą przytrafić się banalne, a jakże dokuczliwe sytuacje, które opisali w swoich listach członkowie Klubu Budujących Dom .
Nie mając pojęcia o „budowaniu” przestudiowałam dokładnie projekt, żeby wiedzieć, co i jak. Jakie było moje zdziwienie, gdy wykonawca poinformował mnie: na tym terenie nikt nie robi ław. Stanęło więc na tym, że nie robimy ław, tylko szersze ściany fundamentowe. I naprawdę nie wiedziałam, w co się pakuję...
Fundamenty zostały wylane bezpośrednio do ziemi – bez żadnego deskowania i bez izolacji (oprócz izolacji poziomej z papy termozgrzewalnej na murze fundamentów). Gdy za jakiś czas wybrano ziemię pod piwnicę, wyszły na jaw nie lada „dziwy” w ścianach. Wpadłam w panikę! – Jak to pan teraz wyrówna? – zwróciłam się do wykonawcy.
– Niech się pani nie martwi (to od niedawna moje ulubione powiedzonko!) – zbijemy to młotem pneumatycznym, a ściany wyrównamy cegłą na płasko albo nadrzucimy zaprawą – odpowiedział. Na zdjęciu – dowód niedoświadczenia i niedopytania (bardzo wnikliwego) oraz wiary w to, że wykonawca, który buduje cztery domy rocznie, wie co robi. Efekt? Ściany piwnicy są niezaizolowane i krzywe. Oj! Czy tak się buduje w XXI wieku? Panowie fachowcy – naprawdę wiele rzeczy potraficie s...
Fundamenty naszego domu zostały wylane razem ze ścianami fundamentowymi do wys. 60 cm. Wszystko wyglądało dobrze do momentu, gdy zrobione przez wykonawcę szalunki rozeszły się na rogach i, dodatkowo, część środkowa szalunku opuściła się o kilkanaście centymetrów. Okazuje się, że wszystkiemu winien jest – gliniasty grunt!
A jaki jest, wiadomo było od początku. Wykop w gruncie był robiony ręcznie. Beton został zamówiony w betoniarni wraz z pompą, i mimo że wylewano go dość wolno, napór betonu pokrzywił szalunki i je rozszczelnił. Nam pozostały krzywe ściany fundamentowe, które wykraczają poza obrys domu, a ściany zewnętrzne są wyższe od wewnętrznych.
Nawet nie przypuszczaliśmy, że tak ciężko jest znaleźć kierownika budowy, który oprócz przystawienia pieczątki, będzie rzetelnie uczestniczył w pracach budowlanych. Rozesłaliśmy przez znajomych wici – zapytali wielu, ale każdy odpowiadał, że formalnie może przyjąć taką funkcję, lecz na doglądanie budowy nie ma czasu.
A nam jest potrzebna ich wiedza, a nie tylko uprawnienia! Toż to raj dla partaczy i pożywka do powstawania błędów budowlanych w obliczu bezradności inwestora. Może warto zrobić ranking prawdziwych kierowników?
Budujemy z żoną dom z piwnicą. Grunt, na którym zaczęliśmy budowę jest nieprzepuszczalny (glina, iły). Ściany fundamentowe zostały wykonane z bloczków betonowych z lekką izolacją przeciwwilgociową (izolacja pionowa). Izolację poziomą ław fundamentowych tworzą dwie warstwy papy asfaltowej na lepiku.
Niestety, nie zostaliśmy uprzedzeni, że popełniamy błąd, nie wykonując drenażu wokół domu. Po większych ulewach woda gruntowa powoduje zawilgocenie ścian fundamentowych (zarówno ścian zewnętrznych, jak i wewnętrznych). Teraz wiem, że należało wykonać drenaż opaskowydomu: wymienić grunt na przepuszczalny tuż przy budynku.
Fundament naszego domu został ocieplony od wewnątrz budynku. Przed wykonaniem prac długo zastanawialiśmy się (razem z wykonawcą i inspektorem budowlanym), jak to zrobić. Wyraźnie można było rozróżnić dwie szkoły: ocieplania od strony zewnętrznej i od wewnątrz.
Zwyciężyła ta druga – inspektor pokazał nawet normy z rysunkami i stwierdził, że jednak fundament ma być ocieplony od wewnątrz i tak zostało zdecydowane. Aczkolwiek jest to bez sensu – teraz to wiemy. Wykonawca nr 2, który robił stan surowy bez fundamentu od razu powiedział, że ocieplenie wewnątrz jest bezsensowne i wytłumaczył dlaczego. I tak powinna wyglądać praca bez fuszerki, nie tylko wykonawstwo, ale i fachowa porada przy okazji!
Podczas szalowania podłogi pod wylewki podłogowe na poddaszu ekipa posadzkarzy uprzedzała mnie, że ostatni stopień schodów będę miał wyższy niż pozostałe o około 10-11 cm! Niestety, schody zostały wylane bez uwzględnienia grubości wylewki podłogowej na poddaszu . Cóż było robić, miejsca na kolejny stopień nie było, a ten ostatni – prawie 30-centymetrowy – nie pasował, a wręcz był nawet niebezpieczny.
Postanowiłem ponadlewać pozostałe stopnie schodów tak, aby miały wszystkie jednakową wysokość. Nieszczęsne 10 cm rozłożyło się na 8 stopni. Różnice prawie niezauważalne, gdyby nie marudzenie stolarza przygotowującego drewniane nakładki na schody. A można było temu zapobiec, patrząc na sposób szalowania podczas wylewania i zbrojenia schodów, a raczej ostatniego, najwyższego segmentu schodów.
Ściany mojego domu są z bloczków betonu komórkowego . Zakupiłem więc do bloczków ciepłą zaprawę, od razu na dwie kondygnacje. Zleciłem wymurowanie I kondygnacji znajomemu murarzowi. Okazało się, że mój fachowiec na tę jedną kondygnację zużył całość zaprawy!!! Na dodatek wyszło na jaw, że do ciepłej zaprawy dodawał piasek i cement!
Zamiast zalecanej grubości zaprawy 5-10 mm jest 25-30 mm!!! Na pytanie, dlaczego tak zrobił – odpowiedział, że tak lepiej się muruje i był oburzony kwestionowaniem jego fachowości. Do wymurowania II kondygnacji zatrudniłem murarzy z ogłoszenia: wymurowali trzy razy szybciej, zgodnie z zaleceniami i taniej!
Okazało się, że pokryty papą dach naszego budynku jest miejscami nieszczelny i po prostu przecieka. Zawołany na pomoc dekarz dokonał naprawy. Jednak po kilku miesiącach, w tym samym miejscu, dach zaczął znowu przeciekać. I co się okazało po naocznych oględzinach? Otóż dekarz ułożył wcześniej pokrycie z papy z zakładem... „do góry”! Nic dziwnego, że woda spływająca po dachu bez trudu przedostawała się pod nowe warstwy papy.
Już się cieszyliśmy, że w końcu zaczną wyrastać ściany naszego domu. Murarze postawili ścianę zewnętrznąna wysokość ok. 1,5 m, ale nie stawiali jednocześnie pozostałych 3 ścian domu. W nocy ściana ta przewróciła się na skutek... podmuchu wiatru.
Aktualnie borykamy się z oczyszczalnią (POC). W projekcie mamy zapisaną z drenażem, ale okazało się, że na głębokości 5 m jest glina. Dobrze, że nie zleciliśmy prac, zanim nie zrobiliśmy rozeznania u kilku wykonawców. Pięciu, w ciemno chciało robić oczyszczalnię z drenażem, tylko 2 firmy postawiły sprawę jasno – albo biologiczna, albo szambo. Gdybyśmy się przychylili do zdania większości, po roku nasza oczyszczalnia już by nie działała.
Dekarz „zaoszczędził” około 1/3 zakupionych przez nas dachówek bitumicznych. Pomyślałby ktoś, że to bardzo dobrze. Ale drugą stroną tego medalu są: nieszczelny, wiecznie cieknący przy deszczu i podczas roztopów dach, i zmagazynowanych kilka palet niepotrzebnych dachówek. A dekarz – poprzez rzadkie ułożenie warstw, przez co nie nachodziły na siebie, tylko się o siebie zazębiały – oszczędził... sobie pracy.
Do wykonania wylewek podłogowych zatrudniłem „sprawdzoną” ekipę, poleconą mi przez znajomego. Cena za robociznę mnie satysfakcjonowała, a robota poszła sprawnie i bez „zgrzytów”. Było idealnie przez około 1,5 tygodnia. Bo wtedy na drugim piętrze (w sypialni) dosłownie rozsypała się posadzka. Znajomy murarz rzucił okiem na tę katastrofę i stwierdził rzeczowo, że panowie zapomnieli do betoniarki wsypać... cementu.
Błąd ten wykryłem dopiero po dwóch latach, gdy na płycie gipsowo-kartonowej wykończonego poddasza pojawiła się wilgotna plama. Diagnoza – brak przerwy na szczycie dachu w folii paroprzepuszczalnej oraz brak dachówek wentylacyjnych na połaci dachu pokrytej dachówką cementową. Te błędy spowodowały, że u szczytu dachu zbierała się para wodna, która skraplała się i częściowo zawilgociła ocieplenie poddasza.
Na krokwiach u szczytu pojawiła się już nawet biała pleśń. Leczenie – usunąłem gąsiory, wykonałem przerwę w folii paroprzepuszczalnej u szczytu dachu, ponadto uzupełniłem połać dachu o dachówki wentylacyjne. Problem zginął w przeciągu kilku dni!
Budynek ma już kilka lat, ale elewacja wykonana została dopiero 3 lata temu – metodą lekką-mokrą (styropian + tynk cienkowarstwowy mineralny). Po 2 latach zaczęły pojawiać się na elewacji miejscowo pęcherze powietrza pod tynkiem, a w chwili obecnej, na wysokości cokołu, tynk z siatką zbrojąca odkleja się całymi fragmentami.
Po oględzinach już wiadomo, że wykonawca, zamiast „zatopić” siatkę zbrojeniową w zaprawie klejowej na całej powierzchni styropianu, przykleił ją na placki (tak jak przy klejeniu płyt styropianowych do muru). Na dodatek nie zamocował listwy startowej na cokole.
Zdjęcie przedstawia „nowy” sposób kotwienia murłaty. Dojście do tego „wynalazku” okazało się bardzo proste – podczas zalewania betonem wieńca fachowcy zapomnieli o kilku kotwach. Chcąc ukryć ten bubel, część z nich umocowali bezpośrednio pod pustakami, dodatkowo mocując bednarkę. W prostocie aż genialne.
W największym pokoju (reprezentacyjnym salonie) zaplanowaliśmy sufit z wystającymi, obudowanymi belkami. Miało być tak elegancko i oryginalnie, a jest... Rozmieszczenie przez dekarzy belek na suficie najwyższej kondygnacji w domu jest niejednakowe.
Belki, nie dość że są różnej szerokości, to jeszcze w różnej odległości względem siebie, a na dodatek niektóre z nich powykrzywiały się. Niektóre belki (te, które się poskręcały) musiały zostać szerzej obudowane, aby zniwelować ich krzywiznę. Szkoda słów – zdjęcie mówi samo za siebie.
Opracowanie ankiet i tytuły – redakcja BD