Tu nie możemy pójść na skróty. Pokój dziecka – choć nie należy do nas – wymaga naszego szczególnego zaangażowania. Kreujemy przecież czyjś świat: budzący obawy lub przyjazny, pobudzający melancholię albo przeciwnie, kojący wszystkie smutki. Wreszcie kształtujący niedojrzały jeszcze gust – a przecież chcemy nauczyć nasze dziecko piękna.
Pierwsza bajka
(fot. Intermeble)
Gdy pojawia się w domu mały gość, przez pierwsze dni jego całym światem są twarze najbliższych: mamy, taty, rodzeństwa. Maluszek szybko jednak zacznie dostrzegać to, co dookoła. Urządzając pokoik noworodka, musimy zadbać przede wszystkim o klimat: światło, ciepło, kolor. I o wygodę – dziecka, a także własną.
Pokój powinien być jasny i łatwy do przewietrzenia, ale niepodatny na silne przeciągi. Do malowania ścian należy użyć dobrej, niealergizującej, najlepiej paroprzepuszczalnej farby. Powłoka nie musi być wyjątkowo trwała – być może za dwa lata zechcemy ściany przemalować. Co innego z kolorami; te trzeba dobrać starannie. Tak modne dziś secesyjne i barokowe ornamenty zostawmy na później.
Niemowlę potrzebuje wokół siebie harmonii i spokoju, także kolorystycznego. Świetne będą pastele: jasna zieleń, ciepła morela, delikatny fiołek. Unikajmy barw ostrych i agresywnych. W roli pobudzającej „witaminki” lepsze będą drobne detale – kolorowa lampka, obrazki w wesołych ramkach. I oczywiście zabawki: gryzaki, grzechotki, karuzelki.
Wielka przygoda
Przedszkolak to odkrywca. Wszystko go interesuje, wszystkiego chciałby się dowiedzieć; sprawdza, eksperymentuje, próbuje. I jest w ciągłym ruchu. Dlatego jego pokój powinien być funkcjonalny, przestronny i bezpieczny.
Z reguły dziecko w tym wieku ma już swoje upodobania. Manifestuje własną indywidualność, przejawiając pierwsze zainteresowania i pasje, zdążyliśmy też dobrze poznać jego temperament. Warto tę wiedzę wykorzystać. Nie chodzi o to, by dzieło aranżacji pokoju pozostawić w rękach czterolatka; nawet, jeśli planujemy tu szeroki kompromis pomiędzy upodobaniami dziecka a naszymi, to my musimy być głównymi reżyserami spektaklu. Rzecz w tym, by nie iść na skróty, budując klimat wnętrza pod dyktando estetyki fastfoodów. Choć większość dzieci lubi Smerfy czy psa Scoobie, lepiej te zgrane klisze ominąć.
Niech pokój kilkulatka nosi ślady jego indywidualności, a jego wystrój czerpie nie z ulubionych kanałów telewizyjnych, ale z bajki, którą wszyscy odwiedzamy najczęściej – z krainy wyobraźni. Zamiast kupować dla małego miłośnika marynistyki tapetę z rybką Nemo, namalujmy na ścianie podwodny fresk. To nie taka wielka sztuka, ale jeśli nie czujemy się na siłach, naklejmy na ścianę ryby, koniki morskie i wodorosty wycięte z papieru lub z materiału. Małemu podróżnikowi powieśmy na ścianie wielką mapę świata, a miejsce do spania zamieńmy w tratwę przycumowaną do bezludnej wyspy – wystarczy do tego drewniane piętrowe łóżko ustawione pośrodku pokoju i palma lub kaktus w kolorowej donicy.
Zapalonej aktorce spodoba się kurtyna obszyta złotymi frędzlami lub jedwabną falbanką. Jeśli powiesimy ją na szynie przymocowanej do sufitu, zyskamy ściankę, która może podzielić pokój na strefy zabawy i wypoczynku. Także małe królestwo nie musi pochodzić wprost z filmu animowanego; wszak nie każda księżniczka to Barbie. A na półkach sklepowych jest tyle tiuli, jedwabi, koralikowych zasłonek, aksamitnych tasiemek i ładnych oryginalnych mebli! A skoro już o nich mowa – nie zapominajmy o tym, co mamy w domu.
Wygodnie jest urządzić pokój dziecka gotowym zestawem, ale ciekawszy efekt można uzyskać adaptując w sposób twórczy meble rodzinne. Nie potrzeba tu wielkich umiejętności. Pomoże nam bogata paleta nietoksycznych farb do drewna i metalu oraz szablony, które można dostać w sklepach, a najciekawsze zamówić przez internet.