(fot. Schody Trąbczyński) |
Schody mogą też być ozdobą, dlatego coraz rzadziej ukrywamy je w szybie komunikacyjnym – zamkniętej klatce schodowej. W otwartym holu stają się ważnym akcentem architektonicznym, w salonie – motywem dominującym. Narzucają wtedy stylistyczne prawidła gry, obligując do wyjątkowo starannego wykończenia.
Mogą być malowniczą wstęgą lub konstruktywistyczną szklano-stalową machiną, ażurowym ciągiem rysującym na ścianach rytm światłocienia albo też miejscem ekspozycji ulubionych przedmiotów, ustawianych na skraju szerokich wygodnych stopni. Ważne, by z resztą wnętrza stworzyły udaną kompozycję.
Na nutę klasyczną
W domu urządzonym tradycyjnie schody częściej harmonijnie wtapiają się w klimat wnętrz, niż wchodzą w gwiazdorską rolę. Ale to nie reguła. W rezydencji czy dużym dworku można pozwolić sobie na reprezentacyjny hol, w którym to właśnie schody zagrają pierwsze skrzypce. Ich bieg może być prosty, rozszerzany ku dołowi, lub spiralny – z szeroką wewnętrzną „duszą” i wygodnymi, niezbyt wysokimi stopniami.Zależnie od możliwości przestrzennych, można stosować też rozwiązania pośrednie, łączące oba warianty w jedno: wachlarzowe schody półokrągłe, zabiegowe w części lub w całości, a także w dwóch różnych kierunkach – niczym wstęga o formie litery S. Najwięcej uwagi przyciągną schody o dwóch symetrycznych biegach, łączących się niby koryta rzeki – u nasady lub, odwrotnie, w górnym odcinku.
Agnieszka Rezler
Pełny artykuł w PDF: Schody we wnętrzu