WIĘCEJ ZNACZY... WIĘCEJ
Ta przewrotna parafraza sentencji słynnego modernisty Miesa van der Rohe w przypadku oświetlenia strefy dziennej domu ma silne uzasadnienie. W salonie jedno źródło światła to za mało.
Pokój dzienny, niezależnie od metrażu, pozostaje pomieszczeniem wielofunkcyjnym. A wypoczynek z książką wymaga przecież innego oświetlenia, niż budowanie z dziećmi kolejki na podłodze, spotkanie towarzyskie czy choćby sprzątanie. Jeszcze wyżej zawiesza nam poprzeczkę salon pełniący też funkcję jadalni, z uwagi na konieczność oświetlenia stołu. Wreszcie to tutaj najczęściej eksponujemy pamiątki czy dzieła sztuki, których urodę warto podkreślić odpowiednią iluminacją.
Im więcej komponentów składa się na system salonowego oświetlenia, tym więcej możliwości budowania adekwatnego do potrzeb chwili nastroju. Bardzo rozbudowany schemat to także wiele punktów sterowania. By nie pogubić się w gąszczu włączników, warto zastosować tzw. instalację inteligentną, która pozwala zaprogramować złożone układy – sceny świetlne – i sterować nimi w prosty sposób za pomocą pilota lub niewielkiego ściennego panelu. Jeśli połączymy ją z systemem ściemniaczy, obok wygody dodatkową korzyścią będzie oszczędność energii.
fot. mesmetric.com