Prawidłowa, "zdrowa" wilgotność powietrza w pomieszczeniach to 30-65%, przy temperaturze 20-22°C. Gdy jest wyższa - przekracza 80% i utrzymuje się przez kilka dni - powstają warunki sprzyjające rozwojowi pleśni i innych grzybów. Te rosną najlepiej w temperaturze 20-30°C, ale nie przeszkadza im specjalnie żadna, występująca w domu. Mają niskie wymagania pokarmowe i spore zdolności przystosowawcze - są w stanie rozwijać się prawie na każdym podłożu: drewnie, tkaninach, tynkach.
Objawy i przyczyny
Jakie konsekwencje ma zawilgocenie i zagrzybienie?
Objawy są rozmaite, a z części z nich możemy przez długi czas nie zdawać sobie sprawy:
- nieestetyczne plamy i zacieki na ścianach, stropach, podłogach;
- uszkodzenia tynków zewnętrznych, okładzin elewacyjnych i ścian pod wpływem zamarzania wilgoci w sezonie zimowym;
- spadek ciepłochronności ścian, bo woda przewodzi ciepło prawie 20 razy lepiej niż powietrze, które wyparła z porów materiału. Ponadto w ogrzewanym budynku wilgoć zawarta w ścianach odparowuje, co pochłania bardzo dużo energii ze względu na wysokie ciepło parowania wody;
- rozwój rozmaitych grzybów domowych, które nie tylko niszczą elementy budynku, ale są bardzo niebezpieczne dla naszego zdrowia. Mogą powodować choroby górnych dróg oddechowych, rozmaite uczulenia (alergie), a prawdopodobnie również zwiększać ryzyko wystąpienia nowotworów.
Najważniejsze jest znalezienie przyczyny problemów - przede wszystkim nadmiernego zawilgocenia, bo pojawienie się grzybów prawie zawsze jest tylko jego konsekwencją. W tym artykule podpowiadamy, co można zrobić samemu. W trudniejszych przypadkach trzeba szukać pomocy u profesjonalistów, zajmujących się osuszaniem budynków. Jeśli zaś doszło do zagrzybienia, to samodzielnie poradzimy sobie tylko na bardzo wczesnych jego etapach. Później nieodzowna jest pomoc specjalisty mykologa.
Zła wentylacja
Wadliwie działająca wentylacja to najczęstsza przyczyna zawilgocenia. W powszechnej świadomości funkcjonuje skojarzenie: w pomieszczeniu jest kratka na pionowym kanale wentylacyjnym, to jest i wentylacja. Nieliczni mają jeszcze świadomość, że kanały powinny mieć odpowiednio dużą wysokość. To jednak tylko część wymagań i sama obecność kratki wentylacyjnej, a nawet wysokiego na kilka metrów kanału nie gwarantuje wcale wymiany powietrza. Pionowe kanały w wentylacji grawitacyjnej są kanałami wyciągowymi i usuwają powietrze z pomieszczenia tylko wówczas, gdy na jego miejsce napływa świeże z zewnątrz. W tym przypadku świetnie sprawdza się powiedzenie, że natura nie znosi próżni.
Najczęściej napływ powietrza mają zapewnić nawiewniki (nawietrzaki). Dotyczy to wentylacji grawitacyjnej oraz mechanicznej wyciągowej - z wentylatorem (wentylatorami) usuwającymi powietrze. Jeśli zaś mamy wentylację mechaniczną nawiewno-wywiewną, nawiewniki stają się nie tylko zbędne, ale nawet szkodliwe. Ich obecność zaburza równowagę pomiędzy ilością powietrza dostarczanego i usuwanego przez centralę wentylacyjną.
W starych domach wprowadzanie nawiewników nie było potrzebne, bo powietrze i tak napływało przez liczne nieszczelności okien, drzwi zewnętrznych itp. W latach 90. pojawiły się okna plastikowe - nawet zbyt szczelne i przez to uniemożliwiające wymianę powietrza. Zaczęto je więc rozszczelniać, stosując rozmaite "mikrowentylacje" albo nawiewniki. Jednak od 2009 r. obowiązują przepisy wymuszające bardzo wysoką szczelność samych okien (wyeliminowano "mikrowentylację").
Efektem tych wszystkich zmian było to, że w wielu obiektach założono okna bez nawiewników, uniemożliwiając w ten sposób wymianę powietrza. Co zrobić, jeśli tak jest w naszym domu? Po prostu - dodać nawiewniki okienne, ewentualnie ścienne.
Osobny problem to wentylacja pomieszczeń na poddaszach użytkowych, a właściwie jej brak. Dotyczy to zarówno poddaszy od początku przewidzianych jako mieszkalne, jak i adaptowanych. Na poddaszach czynna wysokość kanałów wentylacyjnych - pomiędzy kratką pod sufitem a wylotem ponad dachem - często wynosi poniżej 2 metrów. A powinna być dwukrotnie większa i w takich warunkach wentylacja grawitacyjna zwyczajnie nie działa.
Najprostszym rozwiązaniem jest zainstalowanie wentylatora wyciągowego. Ale uwaga - wentylator musi pracować stale. Dlatego należy wybrać urządzenie ciche i energooszczędne. Montowanie uruchamianego tylko okresowo wentylatora w jedynym kanale w łazience lub kuchni (okap z wentylatorem!) jest powszechnie spotykanym błędem. Wentylator, gdy jest wyłączony - bardzo skutecznie blokuje przepływ powietrza. Zastosowanie wentylatora z czujnikiem wilgotności problemu nie rozwiązuje. Urządzenie uruchomi się przecież dopiero wówczas, gdy wilgotność wzrośnie w łazience. Jeśli z niej nie korzystamy, a przebywamy w którymś sąsiednim pokoju, wilgotność będzie rosła tylko w nim. Wentylator się więc nie uruchomi.
Trzeba też pamiętać, że właściwa - w skali całego domu - ilość nawiewanego i usuwanego powietrza nie gwarantuje jeszcze odpowiedniej wymiany powietrza w każdym z pomieszczeń. Skoro powietrze z niektórych jest tylko usuwane, a do innych jedynie dostarczane, to niezbędne jest umożliwienie swobodnego przepływu pomiędzy nimi - oczywiście w kierunku pomieszczeń z wyciągiem (łazienki, kuchnie). Dlatego właśnie typowe drzwi przeznaczone do łazienek mają u dołu otwory. Drzwi do pokoi powinny mieć nieco podcięte skrzyła, tak by kończyły się 1 cm nad podłogą. Do kuchni natomiast należy wybrać albo drzwi z otworami, albo przyciąć je wyżej - ok. 2,5 cm.
Przemarzanie
W miejscach, w których ściany podłogi i stropy przemarzają, wykrapla się wilgoć z powietrza, co automatycznie sprzyja też rozwojowi grzybów. Wykraplanie wilgoci na chłodnych powierzchniach wiąże się z wilgotnością względną powietrza. Im powietrze cieplejsze, tym więcej może zawierać pary wodnej, bez ryzyka jej wykroplenia. Natomiast, gdy będziemy je schładzać, para zacznie się wytrącać w postaci rosy.
Znamy to zjawisko na co dzień, rosą pokrywa się np. wyjęta z lodówki butelka z zimnym napojem. Dokładnie tak samo jest z zaparowanymi oknami - ramy i szyby mają temperaturę o kilka stopni niższą od ścian, dlatego wilgoć kondensuje przede wszystkim na nich. Z kolei, gdy bierzemy prysznic, powietrze zostaje tak nasycone parą wodną, że jest jej po prostu zbyt dużo, pomimo wysokiej temperatury w łazience. Wówczas wilgoć kondensuje wszędzie: na ścianach, suficie podłodze. My jednak zwykle zwracamy uwagę tylko na lustra, bo ich zaparowanie rzuca się w oczy.
Przemarzanie przegród budynku jest ściśle powiązane z istnieniem mostków cieplnych, czyli takich ich fragmentów, gdzie ucieczka ciepła jest wyjątkowo duża. W tych miejscach ściana czy strop ma od strony pomieszczenia niską temperaturę.
Mostki cieplne i przemarzanie najczęściej zdarzają się w następujących obszarach:
- żelbetowe nadproża i wieńce stropowe;
- węzły konstrukcyjne, np. narożniki na styku ścian i sufitów;
- miejsca osadzenia płyt balkonowych i tarasowych;
- obramowania okien;
- miejsca styku podłóg na gruncie ze ścianami zewnętrznymi i wewnętrznymi.
Generalnie przyczyną powstawania w tych rejonach mostków cieplnych jest brak izolacji cieplnej albo jej wadliwe ułożenie. Niestety, niestaranne ocieplenie strefy cokołowej czy wieńców stropowych to na polskich budowach codzienność. Ponadto niekiedy przyjęte rozwiązanie konstrukcyjne, np. wykonanie balkonu jako przedłużenia płyty stropowej, po prostu uniemożliwia wykonanie dobrej izolacji cieplnej.
Co możemy zrobić, jeśli w naszym domu są takie zimne miejsca, w których pojawia się wilgoć i nalot pleśni? Najlepiej oczywiście usunąć wadliwy fragment izolacji i utworzyć ją w tym miejscu od nowa. Jednak to często trudne i kłopotliwe. Pół biedy, jeśli ściana jest dwuwarstwowa - izolację da się miejscowo wyciąć, ułożyć od nowa i pokryć tynkiem. Ściany jednowarstwowe nierzadko bywają zaś z czasem docieplane - stają się wówczas dwuwarstwowymi. Najtrudniej jest ze ścianami trójwarstwowymi - rozbieranie części elewacji to już akt desperacji.
Doraźnie, bez ingerencji w same przegrody, skutki przemarzania można zmniejszyć, podnosząc temperaturę w pomieszczeniach oraz utrzymując niską wilgotność powietrza wewnętrznego - głównie przez dobrą wentylację oraz rezygnując z jego nawilżania w sezonie grzewczym. Zadziała to jednak tylko w mniej poważnych przypadkach, a koszty utrzymania budynku wzrosną.
Wilgoć w przegrodach
Prawie wszystkie materiały budowlane nigdy nie są absolutnie suche i zawierają pewną ilość wody. To zupełnie normalne, bo z wyjątkiem metali, szkła i niektórych tworzyw sztucznych, materiały budowlane pochłaniają lub oddają wilgoć z powietrza, aż osiągną stan równowagi z otoczeniem. Woda wchłonięta z powietrza to tzw. wilgotność sorpcyjna, zmienia się ona w zależnie od temperatury i wilgotności powietrza.
Zgodnie z europejskimi normami, parametry materiałów budowlanych podaje się dla temperatury 23°C oraz wilgotności względnej powietrza 80%. W takich warunkach wilgotność sorpcyjna cegieł ceramicznych, silikatów, betonu, gipsu nie przekracza 5%, dla drewna sięga 20%, a dla styropianu jest praktycznie zerowa. Taką wilgotność uznaje się za normalną, która powinna utrzymywać się w czasie eksploatacji budynku.
W rzeczywistości wilgotność materiałów w przegrodach może być znacznie wyższa, bo woda trafia tam z wielu źródeł.
Wilgoć technologiczna i budowlana
Wilgoć technologiczna trafia do materiału jako jego składnik w procesie produkcji - wodę zawiera np. beton, beton komórkowy, silikaty. Materiał opuszczający fabrykę może być też praktycznie wolny od wilgoci, tak jak dzieje się to z ceramiką, która zostaje wypalona w bardzo wysokiej temperaturze.
Wilgoć budowlana to z kolei ta wprowadzana w przegrody w trakcie budowy. Jej źródłem są głównie zaprawy i tynki, ale niejednokrotnie zdarza się też, że pozbawiony jeszcze dachu obiekt moknie na deszczu. Trzeba tego szczególnie unikać w wypadku materiałów nasiąkliwych, np. wierzch muru z betonu komórkowego powinno się przykrywać folią. Bezwzględnie przed zamoczeniem należy chronić wełnę mineralną. Dlatego tego rodzaju ocieplenia najczęściej wykonuje się dopiero po przykryciu domu dachem.
Normalny czas, w którym budynek pozbywa się wilgoci technologicznej wynosi około 2 lat. Z tego względu na początku eksploatacji trzeba się liczyć z wyższymi rachunkami za ciepło, bo woda odparowując, odbiera bardzo dużo ciepła.
Technologie budowy bardzo się różnią pod względem ilości wprowadzanej do budynku wilgoci. Przykładowo w budynkach szkieletowych, poza wykonaniem fundamentów i ewentualnie podłóg na gruncie, praktycznie nie ma prac mokrych. Jednak i technologie murowane mogą być bardzo odmienne - jeśli muruje się na zaprawę klejową o grubości spoin do 2 mm, to do muru trafia znacznie mniej wody, niż w przypadku zaprawy tradycyjnej o grubości spoin ok. 10 mm.
Co ciekawe, z badań wynika, że z ocieplaniem ścian styropianem lepiej się nie spieszyć - warstwa konstrukcyjna szybciej wysycha bez niego. Z kolei mury ocieplone wełną mineralną wysychają szybciej od pozbawionych ocieplenia - pod warunkiem, że tynk ma dobrą paroprzepuszczalność.
"Oddychanie" ścian
Para wodna wnika w ściany z ciepłego, wilgotnego powietrza w pomieszczeniach. Zjawisko to nasila się w sezonie grzewczym. Wilgoć może przeniknąć przez ściany zewnętrzne, będąc cały czas w postaci pary wodnej - wówczas nie jest groźna, może też ulegać wykropleniu w którymś miejscu w przekroju ściany, często na styku różnych warstw. To, czy kondensacja wewnątrz przegrody jest niebezpieczna zależy od jej intensywności (ilości wody) oraz tego, czy wilgoć jest w stanie całkowicie odparować w sezonie letnim.
Wbrew popularnemu przekonaniu o konieczności zapewnienia "oddychania", nie chodzi więc wcale o to, żeby przez przegrody przenikało jak najwięcej pary wodnej, lecz by nie skraplała się ona w ich wnętrzu, doprowadzając do zawilgocenia.
Dlatego w trakcie budowy nie wolno pochopnie zmieniać ani ich rodzaju, ani grubości. Dotyczy to wszystkich warstw ściany - łącznie z tynkiem i farbą. Tak samo jest, gdy docieplamy elewacje.
Kluczowe znaczenie ma rodzaj ocieplenia oraz warstwa elewacyjna. W wypadku izolacji ze styropianu o grubości ok. 15 cm, transport wilgoci przez ścianę zewnętrzną jest bardzo niewielki. Wynika to z dużego oporu dyfuzyjnego, jaki stawia ten materiał. W przypadku styropianu o tej grubości, rodzaj tynku zewnętrznego nie ma praktycznie znaczenia. Może on mieć słabą paroprzepuszczalność, bo do obszaru bezpośrednio pod tynkiem wilgoci dociera bardzo niewiele. Wynika stąd ponadto wniosek, że w ścianach trójwarstwowych ocieplonych styropianem szczelina wentylacyjna nie jest konieczna.
W ścianach ocieplonych wełną mineralną sytuacja jest odmienna. Wełna jest paroprzepuszczalna (ma niewielki opór dyfuzyjny), więc wnika w nią wilgoć z warstwy konstrukcyjnej. Bardzo ważne jest zatem, by mogła ją opuścić - tynk zewnętrzny nie może tamować jej swobodnego ruchu. Dlatego najlepszym wyborem są tynki o niskim oporze dyfuzyjnym, np. mineralne, charakteryzujące się bardzo niskim współczynnikiem oporu dyfuzyjnego μ, wynoszącym ok. 20. Nawet zakładając, że ścianę nośną wykonano z betonu komórkowego o grubości 24 cm i ma ona wilgotność początkową 20%, zawilgocenie wełny będzie zauważalne tylko w pierwszym roku eksploatacji. Zmiana tynku z mineralnego na akrylowy wydłuży nam zaś okres wysychania izolacji aż do 4 lat. Ponadto maksymalny poziom zawilgocenia wełny będzie dwukrotnie wyższy. A skuteczność termoizolacji wyraźnie spada wraz z jej zawilgoceniem.
Suchy dach
Doskonałym przykładem tego, jak ważny dla kondycji przegród budowlanych jest właściwy dobór oporu dyfuzyjnego ich poszczególnych warstw, są dachy. A wilgotność ma w ich przypadku ogromne znaczenie, bo drewniane więźby dachowe są podatne na zagrzybienie. Przy nieużytkowym strychu problemu zawilgocenia właściwie nie ma. Izolowany jest wówczas strop, a odkryta więźba dachowa ma świetne warunki wentylacji i wysychania. Ponadto jakąkolwiek nieszczelność pokrycia (źródło wody z zewnątrz) szybko zauważymy.
Na poddaszach użytkowych jest zdecydowanie trudniej, a wszystkie wymagane warstwy trzeba ułożyć bardzo starannie. Ocieplenie musi być zabezpieczone przed wnikaniem wilgoci - z zewnątrz, co podwyższa wymagania wobec szczelności pokrycia, oraz od strony pomieszczenia, co wymusza konieczność stosowania paraizolacji (w postaci szczelnie ułożonej folii).
Wełnę układa się pomiędzy krokwiami, zwykle wykonuje się także ustawiony poprzecznie do krokwi ruszt z łat drewnianych (zwykle 5 × 5 cm) lub profili stalowych, co pozwala pogrubić warstwę ocieplenia, i zmniejszyć wpływ krokwi jako mostków termicznych (ich izolacyjność jest ok. czterokrotnie gorsza niż wełny) oraz zapewnić optymalny rozstaw podpór dla płyt gipsowo-kartonowych lub innego materiału, którym wykańcza się poddasze.
Jeśli dach nie jest szczelnie odeskowany, a pomiędzy izolacją i pokryciem ułożono folię wstępnego krycia o wysokiej paroprzepuszczalności (tzw. membranę), to wełna może wypełniać całą wysokość krokwi i styka się z membraną. Wentylację zapewnia zaś szczelina, znajdująca się bezpośrednio pod pokryciem. Jeśli zaś sporządzone jest deskowanie lub rozścielono folię o znikomej paroprzepuszczalności, to pomiędzy nią a izolacją trzeba pozostawić przynajmniej 2,5 cm szczelinę wentylacyjną z wlotem powietrza w okapie i wylotem w kalenicy.
Woda z gruntu
Źródłem wilgoci wnikającym do ścian w czasie eksploatacji budynku może być tzw. kapilarne podciąganie wilgoci z gruntu, albo przenikanie wody w nim zawartej. Eliminacji podciągania wilgoci gruntowej służy izolacja pozioma fundamentów i podłóg na gruncie. W domach bez piwnic izolacja oddziela ściany fundamentowe od ścian nadziemia i musi łączyć się z izolacją podłogi na gruncie. W przypadku podpiwniczenia jest znacznie trudniej - należy szczelnie połączyć izolację podłogi piwnicy, ław fundamentowych oraz zewnętrznych ścian części podziemnej. Przy tym sposób izolacji musi być dostosowany do rodzaju gruntu i formy, w jakiej występuje woda. Może to być jedynie kapilarne podciąganie przez generalnie suchy piaszczysty grunt, ale równie dobrze znajdująca się pod ciśnieniem woda gruntowa.
Dlatego projekt izolacji piwnicy zawsze powinien być wykonany indywidualnie, z uwzględnieniem panujących na działce warunków gruntowo-wodnych (które do tego mogą się zmieniać). Realizację zaś należy powierzyć profesjonalistom, specjalizującym się w izolacjach przeciwwodnych. Nawet drobne błędy mogą zniweczyć cały trud, dlatego na tym nie wolno oszczędzać.
Jeśli pojawiają się objawy przenikania wody lub wilgoci gruntowej, najlepiej zwrócić się od razu do specjalistów. Amatorskie metody naprawy prawie nigdy nie są skuteczne, używana do tego chemia budowlana kosztowna, a usuwanie skutków tego, co zrobił amator - często kosztuje więcej, niż sama właściwa naprawa.
Nawet już samo znalezienie miejsca, gdzie woda wnika do budynku jest często trudne. Miejsce, gdzie woda się pokazuje może być od niego odległe nawet o kilka metrów, bo migruje ona tam, gdzie napotyka najmniejszy opór. Mogą to być np. szczeliny w fundamentach bądź zaprawa pomiędzy bloczkami betonowymi. Objawy kapilarnego podciągane wilgoci też bywają mylące, bo transport wilgoci w ścianach może sięgnąć nawet wysokości kilkunastu metrów.
Profesjonalnych metod naprawy izolacji przeciwwilgociowej i przeciwwodnej jest wiele. W domach bez piwnic powszechnie podcina się styk ściany fundamentowej ze ścianą nadziemia. W szczelinę wsuwa się następnie papę, folię fundamentową lub blachę.
Osuszanie
W przypadku osuszania budynku mamy generalnie dwie sytuacje:
- osuszanie z wilgoci technologicznej i budowlanej;
- osuszanie wtórnego zawilgocenia, będącego skutkiem eksploatacji.
Nadmierny wzrost wilgotności może być skutkiem wielu czynników, które opisaliśmy powyżej. Osuszanie nie ma sensu, jeśli nie wyeliminujemy najpierw źródła wilgoci.
Zarówno w nowych, jak i starych budynkach najczęściej wybierana metoda pozbycia się nadmiaru wilgoci ze ścian to po prostu grzanie i wietrzenie. Zaletą jest prostota i to, że nie potrzebujemy specjalistycznego sprzętu. Takie postępowanie jest dobre, jeśli pamiętamy, że wymiana powietrza (sprawna wentylacja) jest nawet istotniejsza, zaś z intensywnością grzania nie przesadzimy.
Sam wzrost temperatury w pomieszczeniach nie da wiele, jeżeli powietrze nie będzie wymieniane, bo to głównie wraz z nim usuwamy nadmiar wilgoci. Grzejąc, a nie wietrząc, uzyskamy w końcu "łaźnię parową". Nadmierny wzrost wilgotności powietrza jest przy tym bardzo niekorzystny dla elementów drewnianych, np. stolarki okiennej.
Z kolei w nowych domach bardzo intensywnie ogrzewając - tak, że temperatura w pomieszczeniach przekracza 25°C - i proporcjonalnie do tego wietrząc, możemy nadmiernie wysuszyć powierzchnię ścian (tynki). Ostatecznie wydłuży to czas wysychania, utrudniając usunięcie wody z głębszych warstw przegród. Wysychanie najintensywniej przebiega w swym pierwszym okresie, gdy wilgotność materiałów znacznie przekracza poziom wilgotności sorpcyjnej. Transport wody w ścianach odbywa się wówczas dzięki siłom kapilarnym (podciąganiu z głębszych warstw ku ich powierzchni) i ruch ten jest względnie szybki. Jednak by był możliwy, konieczne jest utrzymanie określonego poziomu wilgoci (zawartości wody) we wszystkich warstwach. Nadmierne przesuszenie którejkolwiek z nich – przeważnie tynku wewnętrznego – powoduje przerwanie szybkiego podciągania kapilarnego. Przesuszona warstwa blokuje podciąganie kapilarne, nawet jeśli w głębi przegrody nadal jest dużo wody. Objawem tego jest powstanie jasnych plam na tynku.
Zbyt szybkie suszenie jest również niekorzystne dla tynków, podłóg itp. Może doprowadzić do spadku ich wytrzymałości, a w przypadku tynków - do ich spękania lub złuszczenia. Po prostu, w świeżych tynkach i wylewkach po ich ułożeniu zachodzą procesy chemiczne, do których prawidłowego przebiegu konieczna jest woda. Do ich zakończenia muszą być utrzymywane w stanie wilgotnym, podobnie jak beton używany na elementy konstrukcyjne. Najwięcej czasu potrzebują wylewki cementowe i tradycyjne tynki cementowo-wapienne (proces wiązania trwa ok. 4 tygodni). Tynki gipsowe i wylewki (jastrychy) anhydrytowe potrzebują znacznie mniej czasu - ok. 2 tygodnie, choć różnice mogą być znaczne.
W domach, w których wyeliminowano przyczyny wtórnego, eksploatacyjnego zawilgocenia, dość często stosuje się osuszacze, bo dzięki nim można szybciej przystąpić do dalszych prac remontowo- wykończeniowych i przywrócić pomieszczenia do normalnego użytkowania. Najczęściej wybierane osuszacze kondensacyjne działają na tej samej zasadzie, co klimatyzatory. Wentylator wymusza przepływ powietrza przez urządzenie, powietrze opływa tzw. parownik, który odbiera od niego ciepło. A wraz ze spadkiem temperatury, rośnie wilgotność względna powietrza (choć faktyczna zawartość pary wodnej się nie zmienia). Jeśli schłodzenie będzie wystarczająco intensywne, przekroczony zostanie tzw. punkt rosy i para wodna z powietrza ulegnie skropleniu. Skropliny trafiają do zbiornika, który trzeba regularnie opróżniać, lub wprost odprowadzić do kanalizacji. W ten sposób powietrze w pomieszczeniu zostaje przesuszone i może wchłonąć kolejną porcję wody, oddawanej przez mury czy stropy.
Osuszanie za pomocą osuszacza jest skuteczniejsze i mniej energochłonne, niż przez tradycyjne "grzanie i wietrzenie". Jednak dobrej jakości osuszacz o dużej wydajności to sprzęt bardzo drogi, a po zakończeniu budowy nie będzie nam już potrzebny. Warto więc rozważyć jego wynajęcie.
Odgrzybianie
Jak już zaznaczaliśmy na początku tekstu, likwidacja zagrzybienia jest generalnie zadaniem dla profesjonalistów.
Wynika to z następujących przyczyn:
- trudności ze zidentyfikowaniem gatunku grzybów (wygląd może się znacznie różnić nawet w przypadku tego samego gatunku, a grzybnia może zawierać ich więcej niż jeden);
- koniecznością doboru środków chemicznych skutecznych przeciw konkretnym gatunkom;
- szkodliwości dla zdrowia samych grzybów, które trzeba usunąć, oraz środków do ich zwalczania.
Amator nie jest w stanie przeprowadzić dobrego rozpoznania, ani dobrać najlepszego środka grzybobójczego. Najsilniejsze z nich - jako bardzo szkodliwe i wymagające wielu środków ostrożności podczas stosowania - nie są w ogóle dostępne w wolnej sprzedaży.
Dlatego trzeba się liczyć z tym, że środek grzybobójczy z marketu budowlanego może się okazać nieskuteczny.
Jak go użyć? Przede wszystkim zgodnie z instrukcją producenta, przestrzegając wszystkich zasad bezpieczeństwa. Zawsze niezbędne będzie ubranie ochronne, gumowe rękawice, okulary i maska. Na zagrzybione powierzchnie nakłada się takie preparaty na ogół pędzlem, gąbką lub za pomocą spryskiwacza. Ten ostatni jest wygodny, ale mało wydajny - trafiająca na ściany ilość jest niewielka. Ponadto preparat unosi się w powietrzu w postaci aerozolu, który wdychamy. Nakładanie preparatu zwykle trzeba wykonać kilkakrotnie, a pomieszczenie intensywnie wietrzyć.
W razie sięgającego głębiej zagrzybienia, najlepiej jest usunąć porażone elementy - skuć tynk, ostrugać elementy drewniane. W przypadku więźby pamiętajmy jednak, że takie pocienione elementy wymagają wzmocnienia, np. w postaci nakładek z desek. Usunięte zagrzybione elementy drewniane najbezpieczniej jest spalić. Tylko specjalista może zadecydować, czy po odgrzybieniu nadają się do ponownego użycia. Zarodniki niektórych grzybów są bardzo odporne i mogą przetrwać na pozornie czystych już elementach.
Zagrzybione elementy po oczyszczeniu warto też intensywnie podgrzać - za pomocą nagrzewnicy elektrycznej lub opalarki (małe powierzchnie). Takie wygrzanie gorącym powietrzem (do 60- 70°C) nie tylko zabija same grzyby, ale i świetnie osusza.