O przesyłaniu energii elektrycznej w sposób bezprzewodowy marzył już w pierwszej połowie XX wieku, wielki wizjoner nauki Nikola Tesla. Idea okazała się jednak znacznie trudniejsza do zrealizowania niż początkowo zakładano i nawet dzisiaj żarówkę świecącą bez podłączenia do kabla elektrycznego, najłatwiej jest znaleźć w laboratorium.
Bezprzewodowy przesył energii to najwyraźniej sprawa kolejnych dziesięcioleci. Planując budowę domu nie warto zatem rezygnować z tradycyjnej instalacji elektrycznej.
(fot. M. Błażejewski)
Aby móc podłączyć dom do sieci elektroenergetycznej należy wystąpić do zakładu energetycznego o wydanie warunków przyłączenia. To jednak dopiero pierwszy szczebel biurokratyczno-urzędniczej drabiny, a dopiero wejście na jej szczyt zapewni naszemu domowi energię elektryczną.
Papier jest cierpliwy,
W większości wypadków zakład energetyczny odpowiada pozytywnie na złożone wnioski. Trzeba jednak pamiętać, że jeżeli przyłączenie do sieci nie jest ekonomicznie uzasadnione, a więc wymagałoby poniesienia bardzo dużych kosztów, zakład ma prawo odmówić wykonania usługi. W takiej sytuacji budowa urządzeń sieciowych, np. linii napowietrznej leży po stronie inwestora. Uwaga! Zgodnie z przepisami unijnymi zakład energetyczny nie może odmówić nam podłączenia do sieci z powodu zbyt małej mocy transformatora. Będzie musiał go wymienić na własny koszt.
Drugim krokiem inwestora pragnącego korzystać z prądu jest zgłoszenie w starostwie zamiaru budowy przyłącza. Zgłoszenie takie należy złożyć z minimum trzydziestodniowym wyprzedzeniem i określić w nim rodzaj, zakres oraz sposób wykonywania prac, a także termin ich rozpoczęcia. Do zgłoszenia dołącza się ponadto:
– oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane – odpowiednie szkice lub rysunki oraz pozwolenia, uzgodnienia i opinie, w tym uzgodnienia z dostawcą energii elektrycznej – projekt zagospodarowania działki lub terenu wraz z opisem technicznym
Dokumentacja musi być sporządzona przez osobę z uprawnieniami budowlanymi oraz aktualnym zaświadczeniem potwierdzającym przynależność do Izby Inżynierów Budownictwa lub Izby Architektów (art. 12 ust. 2 i 7 ustawy – Prawo budowlane).
Jeżeli w ciągu 30 dni od daty doręczenia nie dotrze do nas sprzeciw ze strony starostwa, można rozpoczynać prace przyłączeniowe.
Uwaga! Zgodnie z nowo wprowadzonym art. 29 a ustawy - Prawo budowlane, inwestor może budować przyłącze bez zgłoszenia. Aby jednak było to możliwe – projekt przyłącza musi być wykonany przez projektanta z uprawnieniami.
Określona moc
W każdym projekcie instalacji elektrycznej musi znaleźć się tzw. moc przyłączeniowa. Wstępnie możemy obliczyć ją samodzielnie, sumując moc wszystkich źródeł światła oraz urządzeń elektrycznych, a w szczególności tych zużywających ponad 2 kW (kuchenki elektrycznej, piekarnika, zmywarki, podgrzewaczy do wody, ogrzewania podłogowego czy klimatyzatora). Suma określa maksymalną moc, jakiej potrzebowałby dom, gdyby wszystkie urządzenia działały jednocześnie.
W rzeczywistości tak się przeważnie nie zdarza, więc realna moc przyłączeniowa jest zdecydowanie mniejsza. Oblicza się ją mnożąc moc maksymalną przez tzw. współczynnik jednoczesności, który określa liczbę działających w tym samym czasie urządzeń. Przyjmuje się, że wynosi on 0,5–0,6. Oznacza to, iż rzeczywista łączna moc przyłączeniowa wszystkich urządzeń może być o połowę mniejsza od obliczeniowej.
Orientacyjnie przyjmuje się, że w przeciętnym domu jednorodzinnym potrzeba 5–10 kW, a w ogrzewanym prądem – ponad 15 kW. Warto jednak przyjąć moc nieco wyższą. Pozwoli to na większą swobodę przy dokładaniu kolejnych „prądożernych” urządzeń. Ten kij ma jednak dwa końce. Większa moc oznacza, że więcej zapłacimy za przyłączenie. Orientacyjne koszty to:
– od 1 tys. zł za 7 kW (oświetlenie i sprzęt gospodarstwa domowego) – do 6 tys. zł za 40 kW (elektryczna płyta grzejna i piekarnik, klimatyzator, przepływowy podgrzewacz wody, sauna).
Ciąg dalszy artykułu w Budujemy Dom "Dom Polski" 2009