Sandrę i Jarka urzekły parterowe budynki z prostą bryłą, jakie widzieli w Szwecji, podczas odwiedzin rodziny. Tam przekonali się również do budownictwa w technologii szkieletu drewnianego, bo jednorodzinne budownictwo skandynawskie nie „ocieka” betonem, jak w innych częściach Europy. Kiedy jej brat zaofiarował pomoc w postawieniu dla nich domu według zgłębionej w Skandynawii technologii, a na dodatek w nabyciu odpowiedniej jakości drewna, potwierdzonej certyfikatem, bezzwłocznie rozpoczęli poszukiwania działki.
DZIAŁKA PRZY LESIE, Z DALA OD ZGIEŁKU MIASTA
Para kocha przyrodę, dlatego nie brali pod uwagę zaludnionych podmiejskich osiedli, lecz obszary z rzadszą zabudową jednorodzinną. Czas na kupno był trudny, bo w 2009 r. jeszcze wielu inwestorów szukało ziemi, ale Jarkowi (to on wsiadał w samochód i objeżdżał wyznaczone rejony) dość szybko udało się znaleźć doskonałą lokalizację domu. Zgodnie z oczekiwaniami – w spokojnej i zalesionej okolicy. Od razu „zaklepał” u właściciela 1000 m2 ziemi (miał w kieszeni gotówkę tylko na działkę tej wielkości), a potem, razem z żoną, czekał rok aż sprzedawca podzieli notarialnie swój rozległy grunt na parcele budowlane.
– Dopiero wtedy okazało się, że miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego określa minimalną powierzchnię pod budowę domu 1700 m2, natomiast zamówiona przez nas parcela zostanie powiększona aż do 2500 m2 – opowiada Sandra.
– Jej cena nagle wzrosła, a my nie mieliśmy więcej oszczędności. Po naradzie postanowiliśmy nie wycofywać się z transakcji, tylko negocjować cenę i pożyczyć brakujące pieniądze. Ponieważ działka miała dostęp jedynie do sieci elektrycznej i wodociągowej, udało się nam ustalić cenę 200 000 zł. Nie chcieliśmy innego terenu z parcelacji gruntu, bo zakochaliśmy się w „naszej” polanie, niespodziewanie powiększonej również o sosnowy lasek.
Nie zwracaliśmy uwagi na brak pozostałych mediów. Jako ludzie zawsze mieszkający w bloku, byliśmy przyzwyczajeni, że po powrocie z pracy w mieszkaniu jest zawsze ciepło, a jego obsługa – łatwa. Zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak w praktyce wygląda budowa i użytkowanie domu jednorodzinnego oraz codzienność w dość odludnym miejscu. Cieszyliśmy się na nowe życie z dala od zgiełku, bo na polanie czuliśmy się jak na wakacjach – sosny szumiały jak nad jeziorem! Powiedziałam do męża – „do przeprowadzki wystarczy mi, jeśli dom będzie miał kominek, a w ogrodzie zawiśnie hamak”.
Lilianna Jampolska