Robert jest zapalonym motocyklistą. Konstruuje motocykle, bierze udział w zlotach. Między innymi dlatego nie wyobrażał sobie zamieszkania z żoną w mieszkaniu w warszawskim bloku. Chciał mieć własny dom z dużym garażem i miejscem, gdzie mógłby poświęcić się swojemu hobby. Ale nie myślał tylko o sobie.
Lepiej poza miasteczkiem
Dwa lata po ślubie małżeństwo kupiło działkę o powierzchni 1300 m2. Znajdowała się w miasteczku, w którym urodził się i wychował pan Robert. W 2005 r., tuż przed podwyżką cen ziemi, kosztowała 35 000 zł. Aneta i Robert jeszcze nie wiedzieli, że ostatecznie dom, zaprojektowany na ich indywidualne zamówienie, stanie gdzie indziej.
– Nie przewidywałem, że w krótkim czasie otrzymam w spadku większą działkę, położoną kilka kilometrów od zakupionej wcześniej posesji – opowiada Robert. – Inaczej nie kłopotałbym się kupnem ziemi w środku miasteczka. Zdecydowanie lepsza dla nas jest lokalizacja poza nim, ze względu na moje, głośne dla sąsiadów, zamiłowanie do motocykli oraz na podjętą w międzyczasie działalność gospodarczą związaną z wywozem ścieków. Z obu zajęć wynika potrzeba garażowania dużych pojazdów, więc im większa działka z dala od sąsiadów, tym lepiej. Gdybym wcześniej wiedział, że otrzymam działkę, poprosiłbym architekta o zaprojektowanie parterowego domu. Ale dobrze jest, jak jest. Nie zdecydowaliśmy się na wykonanie nowego projektu, bo już ten pierwszy dopasowywaliśmy pod siebie. W 2008 r. dwa projekty: budynku mieszkalnego i budynku do działalności gospodarczej kosztowały łącznie 5500 zł.
Lilianna Jampolska