O czym musimy pamiętać podczas remontu instalacji grzewczej?
O czym musimy pamiętać podczas remontu instalacji grzewczej?
Zdecydowana większość domów jednorodzinnych w Polsce ma instalacje grzewcze wykonane w standardzie daleko odbiegającym od współczesnego. I nic w tym dziwnego, bo to budynki liczące sobie kilkadziesiąt lub przynajmniej kilkanaście lat. Zaś technika w tej dziedzinie bardzo się rozwinęła. A modernizacja może przynieść wiele korzyści.
Przez ostatnie lata rynek urządzeń grzewczych bardzo się zmienił. Mamy za sobą upowszechnienie się np. kotłów kondensacyjnych, pomp ciepła, nowoczesnych kotłów na paliwa stałe. Stare i nowe urządzenia grzewcze to przede wszystkim zasadnicza poprawa sprawności i czystości spalania. Dlatego warto np. założyć nowy kocioł w miejsce starego, nawet jeżeli ten jest jeszcze technicznie sprawny.
Nie są to bowiem jakieś abstrakcyjne kwestie. Co w praktyce oznacza sprawność 95% oraz 75%? Ano tyle, że uzyskamy tyle samo ciepła spalając w pierwszym z nich 100 kg paliwa, a w drugim aż 127 kg. Oczywiście, zamiast kilogramów mogą być równie dobrze metry sześcienne gazu. Chodzi o proporcję. Różnica jest niemała i bardzo wyraźnie przekłada się na rachunki.
W przypadku emisji zanieczyszczeń różnice są jeszcze większe. Tu jednak potrzeba specjalistycznego sprzętu, żeby je wychwycić. Ale w niektórych przypadkach efekty widać - zupełnie dosłownie - gołym okiem. Szczególnie w przypadku emisji pyłów przez kotły zasypowe. Dawniej nie musiały one spełniać żadnych norm. Chociaż trzeba od razu zastrzec, że akurat w przypadku spalania węgla i drewna w kotłach zasypowych ogromne znaczenie ma sam sposób palenia, jakość opału, czy jego wilgotność.
Modernizację instalacji grzewczych należy postrzegać także jako sposób walki ze smogiem. Bo co z tego, że w nowych domach kotły będą świetne, skoro stanowią one nieznaczny procent wszystkich eksploatowanych w kraju?
Z dotacją "Czyste Powietrze"
Znaczną zachętą do modernizacji ogrzewania może być program "Czyste powietrze". Jego głównym celem jest ograniczenie smogu powstającego w ramach tzw. niskiej emisji, czyli właśnie w wyniku eksploatacji kotłów o małej mocy w domach jednorodzinnych. Obejmuje on dopłaty do wymiany źródeł ciepła - starych urządzeń grzewczych na nowoczesne niskoemisyjne kotły i pompy ciepła, oraz na związaną z tym przebudowę instalacji grzewczej.
Poziom dofinansowania jest bardzo zróżnicowany. Zależy od dochodów inwestora, rodzaju planowanego źródła ciepła, a nawet jego klasy energetycznej. Ponadto możliwe jest uzyskanie dopłat do szeroko pojętej termomodernizacji - docieplenia ścian i pozostałych przegród zewnętrznych, wymiany okien i drzwi, a nawet montażu wentylacji z odzyskiem ciepła (z rekuperatorem).
Co bardzo ważne, program dotyczy wyłącznie budynków już istniejących, których budowę formalnie zakończono. Tak więc, nic nie dostaniemy przystępując do budowy nowego domu, albo jeżeli budowa trwa od kilku lat i jego standard wyraźnie odstaje już od obecnych wymagań. Ponadto, jeżeli pozwolenie na budowę naszego domu wydano po 31 grudnia 2013 r. możemy się ubiegać tylko o dofinansowanie modernizacji samej instalacji grzewczej, ale już nie o dopłatę do wymiany okien czy docieplenia przegród.
Wariantów dopłat jest dużo, a same zasady programu są co pewien czas zmieniane. Dlatego warto śledzić je na oficjalnej stronie programu czystepowietrze.gov.pl. W szczególności skorzystać z kalkulatora, który wskaże na jakie kwoty możemy liczyć w konkretnym przypadku - czystepowietrze.gov.pl/kalkulator-dotacji.
Wybór ogrzewania zgodnie z MPZP
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego (MPZP) to uchwalony przez władze samorządowe dokument określający możliwy sposób wykorzystania gruntów, charakterystykę domów, a często również dopuszczalne sposoby ich ogrzewania. W tej ostatniej kwestii najczęściej spotyka się zakaz stosowania paliw stałych, czyli węgla, drewna, peletów. Dlatego pierwszym krokiem przy wyborze sposobu ogrzewania powinno być sprawdzenie zapisów MPZP, ewentualnie decyzji o warunkach zabudowy - jeżeli ją nam wydano, a planu jeszcze nie uchwalono. Przyjęcie planu zagospodarowania przez samorząd oznacza bowiem, że teraz obowiązuje tylko on, zaś ustalenia zawarte w decyzjach o warunkach zabudowy tracą moc.
Oczywiście, za wyjątkiem tego co już na ich podstawie zrealizowano. Jednak jeżeli plan zagospodarowania w aktualnym brzmieniu zabrania np. używania paliw stałych, to nie możemy teraz założyć kotła węglowego, powołując się na otrzymaną 10 lat temu decyzję o warunkach zabudowy, która takie ogrzewanie dopuszczała. MPZP jest bowiem aktem prawnym i stosowanie się do niego jest dla nas obligatoryjne.
Wymiana na nowy kocioł przeznaczony na to samo paliwo to chyba najczęściej spotykany wariant. Nic dziwnego, bo przecież żadne urządzenie nie jest wieczne. Korozja, zużycie podzespołów, awarie elektroniki to typowe problemy. Po kilku czy kilkunastu latach wielu elementów nie opłaca się już wymieniać, o ile w ogóle są dostępne. Tym bardziej, że wyeksploatowany sprzęt po prostu działa gorzej niż na początku i wyraźnie odstaje parametrami od nowocześniejszych modeli. Do tego może się znów rychło zepsuć.
Modernizując ogrzewanie powinniśmy zadbać o detale, np. osłonić rurociągi dobrej jakości izolacją cieplną. Inaczej będą w niekontrolowany sposób oddawać ciepło. (fot. Armacell)
Bardzo dobrym przykładem jest zestawienie gazowych kotłów tradycyjnych i kondensacyjnych. Te drugie mają sprawność wyższą przynajmniej o kilkanaście punktów procentowych, czyli są po prostu bardziej oszczędne. Ponadto są bezpieczniejsze i mniej kłopotliwe w eksploatacji. Chodzi o to, że wszystkie współczesne kotły kondensacyjne mają zamkniętą komorę spalania. Czyli taki kocioł nie czerpie powietrza niezbędnego do spalania z pomieszczenia, w którym go zainstalowano, lecz bezpośrednio z zewnątrz (spoza budynku).
To ważne, bo praktycznie nie ma ryzyka cofnięcia się spalin i zaczadzenia, bo działanie kotła jest zupełnie niezależne od skuteczności wentylacji. Ponadto wentylacja w pomieszczeniu z kotłem nie musi już być grawitacyjna, równie dobrze może być mechaniczna - wyciągowa lub z rekuperatorem (nawiewno-wywiewna). A do tego działanie kotła i intensywna wentylacja na jego potrzeby nie wychładza już pomieszczenia. Różnicę odczujemy szczególnie w przypadku kotła założonego w łazience.
W przypadku kotłów na paliwa stałe - czyli węgiel, pelety, drewno - korzyści z wymiany mogą być jeszcze większe. Oczywiście czeka nas bardzo duży wzrost sprawności i czystości spalania. Pod względem emisji zanieczyszczeń stary "kopciuch" oraz nowy kocioł spełniający wymogi 5 klasy oraz EcoDesign dzieli po prostu przepaść. A nawet kotły sprzed zaledwie kilku lat często nie spełniały dosłownie żadnych norm emisji, bo tego po prostu nie wymagano.
Jednak z punktu widzenia użytkownika prawdziwą rewolucją będzie najpewniej kupienie urządzenia z zasobnikiem i podajnikiem paliwa. Zamiast codziennego rozpalania i dokładania opału kilka razy w ciągu doby wystarczy wypełnienie zasobnika raz na kilka dni. Do tego automatyzacja procesu spalania. Teraz to elektronika kotła sama dba o właściwą ilość opału i powietrza, w razie potrzeby uruchamia też grzanie c.w.u. Ma się rozumieć, że pewnych czynności nie unikniemy - nadal musimy przecież przynieść węgiel i wynieść popiół. Jednak poziom naszego zaangażowania w obsługę różni się diametralnie.
Nowoczesne kotły na paliwa stałe to przede wszystkim urządzenia z zasobnikiem paliwa, o bardzo wysokiej sprawności i czystości spalania. Nie mają wiele wspólnego ze starymi konstrukcjami. (fot. Galmet)
Wymieniamy kocioł na nowy bez zmiany paliwa
Wymiana kotła na nowy, ale wykorzystujący to samo paliwo, jest zwykle najmniej kłopotliwa. Chociaż i tu zdarzają się rzeczy, o których po prostu nie wolno zapomnieć, żeby nie narobić sobie problemów. Omówimy to na przykładzie dwóch najpopularniejszych wariantów, czyli montażu kotła gazowego oraz na paliwa stałe (węgiel, pelety, drewno).
Wymieniane kotły gazowe to najczęściej urządzenia niekondensacyjne, z otwartą komorą spalania. Zdecydowanie rzadziej tzw. kotły turbo, czyli niekondensacyjne, ale z zamkniętą komorą spalania. Tych drugich jest po prostu znacznie mniej. Wymagania odnośnie miejsca montażu kotła się nie zmieniają. Jeżeli zaś chodzi o wentylację to jest nawet prościej, bo nowe kotły to urządzenia z zamkniętą komorą spalania. Ale pozostaje kilka kwestii, na które trzeba uważać.
Po pierwsze, warto porównać wymiary oraz rozstaw przyłączy starego kotła oraz urządzenia, które planujemy kupić. Wymiana jest znacznie łatwiejsza, jeżeli nie trzeba w istotny sposób przerabiać rurociągów. Gabaryty samych kotłów gazowych są niewielkie. Sporo miejsca może za to zajmować zasobnik ciepłej wody użytkowej (c.w.u.). Musimy o tym pamiętać, jeżeli jego też wymieniamy. A tym bardziej, jeśli decydujemy się przejść z systemu przepływowego (tzw. kotły dwufunkcyjne, bez zasobnika), na zasobnikowy (kotły jednofunkcyjne).
Po drugie, sprawdzamy jakim kominem dysponujemy. Najważniejsze, czy jest on odporny na kondensat wytrącający się ze spalin oraz ma wystarczającą szczelność. Jeżeli wiemy jaki mamy dokładnie model, informację uzyskamy od producenta. Oceny może też dokonać mistrz kominiarski.
Jeśli komin jest nieodpowiedni lub jego kondycja jest wątpliwa, to pozostaje:
wyposażyć komin we wkład (co nie jest trudne ze względu na niewielką średnicę wkładów);
wyprowadzić przewód powietrzno-spalinowy poziomo przez ścianę zewnętrzną;
postawić nowy komin zewnętrzny lub wewnętrzny.
Właściwe odprowadzenie spalin to bowiem podstawa bezpieczeństwa. Za nieodpowiednie możemy z góry uznać kominy murowane z cegły. Jednak nawet z prefabrykowanymi ceramicznymi bywa różnie. Nawet te przeznaczone do urządzeń gazowych mogą się nie nadawać. Bo w kotłach tradycyjnym kondensat pojawiał się tylko okresowo i w niewielkich ilościach. Ponadto nie miały one wentylatora przetłaczającego spaliny i powodującego nadciśnienie w kanale kominowym.
Jeżeli nasze ogrzewanie jest czyste, to pomieszczenie z kotłem można niemal dowolnie wykorzystać. (fot. Junkers)
Po trzecie, w dość starych instalacjach istotną zmianą będzie konieczność przejścia z układu otwartego, czyli z otwartym naczyniem wzbiorczym na zamknięty, czyli z naczyniem zamkniętym (membranowym). Prawie wszystkie nowe kotły gazowe mogą pracować tylko w systemie zamkniętym. Tam woda nie ma kontaktu z powietrzem z zewnątrz i znajduje się stale pod pewnym ciśnieniem (najczęściej ok. 1 bara).
Zamykając układ nie można zapomnieć o:
dobraniu odpowiedniej wielkości naczynia wzbiorczego, czyli ok. 5% objętości wody w całym układzie c.o. (te wbudowane w kocioł bywają zbyt małe);
zastosowaniu zaworu bezpieczeństwa;
zapewnieniu odpowietrzania instalacji.
Szczególnie ten ostatni punkt bywa zaniedbany. Dawniej odpowietrzenie odbywało się właśnie dzięki otwartemu naczyniu wzbiorczemu umieszczonemu w najwyższym punkcie układu oraz rurociągom, ułożonym z właściwym spadkiem pomiędzy grzejnikami i pionami. Jeżeli nie wymieniamy rur i grzejników to najprościej jest umieścić odpowietrznik o dużej przepustowości właśnie w miejscu dawnego naczynia wzbiorczego. Tym bardziej, że stare grzejniki zwykle nie mają odpowietrzników.
Wbrew pozorom, sprawy na które trzeba uważać, wymieniając kotły na paliwa stałe są podobne. W tym przypadku najczęściej stary kocioł zasypowy zostaje wymieniony na urządzenie z podajnikiem. Wymogi odnośnie kotłowni i jej wentylacji pozostają dokładnie takie same jak przed wymianą.
Ale musimy pamiętać, że na kocioł z zasobnikiem opału potrzeba więcej miejsca niż na zasypowy. Nie zapominajmy, że trzeba je wygospodarować również na zbiornik c.w.u., gdyż wszystkie kotły na paliwa stałe są jednofunkcyjne. Warto się przy tej okazji zastanowić, czy warto zmienić zasobnik c.w.u., przenieść go w inne miejsce lub zmienić jego pojemność.
Niejednokrotnie przy zmianie kotła okazuje się, że wskazana jest modernizacja komina. Problem polega na tym, że w nowych urządzeniach temperatura dymu jest niższa, bo skutecznie obniża ją bardziej rozbudowany wymiennik. Na dodatek kocioł z zasobnikiem może całymi dniami pracować z niewielką mocą. W takich warunkach może dojść do wykraplania się pary wodnej zawartej w dymie, o ile paliwo nie było wystarczająco suche. Zaś taki kondensat z paliw stałych bynajmniej nie jest pożądany.
Dlatego coraz częściej producenci zalecają, żeby kominy murowane z cegły wyposażyć we wkład, albo przyłączać kotły do kominów systemowych. Tu ujawnia się jeszcze jeden problem. Nowe kotły, z racji bardziej rozbudowanych wymienników ciepła, często wymagają silniejszego ciągu kominowego. A obniżenie temperatury spalin jeszcze ciąg osłabia. Dlatego warto sprawdzić te wymagania w dokumentacji urządzenia, które zamierzamy kupić. Często są to wykresy lub tabele pokazujące zależność pomiędzy wymaganą wysokością i przekrojem komina oraz siłą ciągu.
Warto też uprzedzić, że chociaż część współczesnych kotłów na paliwa stałe może pracować także w układzie zamkniętym, czyli być zabezpieczona zamkniętym naczyniem wzbiorczym, to przejście na ten rodzaj zabezpieczenia ma uzasadnienie tylko w szczególnych przypadkach.
Kiedy możemy zabezpieczyć zamkniętym naczyniem wzbiorczym:
w układzie c.o. ma pracować inne urządzenie grzewcze, które wymaga systemu zamkniętego;
planujemy użycie grzejników, które nie mogą działać w układzie otwartym (np. stalowe płytowe);
przebudowa budynku lub instalacji uniemożliwia pozostawienie naczynia otwartego w najwyższym punkcie instalacji.
Rzecz w tym, że system zamknięty nie jest wcale lepszy czy bezpieczniejszy. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo i niezawodność to przewagę ma właśnie układ z otwartym naczyniem wzbiorczym.
Wymieniamy urządzenie grzewcze: nowy sposób ogrzewania
O czym trzeba pamiętać zmieniając urządzenie grzewcze na zupełnie inne, pracujące na odmiennym paliwie, albo zakładając pompę ciepła zamiast kotła?
Przede wszystkim trzeba dokładnie sprawdzić jakie są wymagania nowego urządzenia odnośnie:
miejsca montażu;
wentylacji;
komina;
działania instalacji c.o. (np. układ otwarty czy zamknięty);
temperatury wody w obiegu (wpływa na moc i sprawność źródła ciepła oraz moc grzejników).
Najkrócej mówiąc, musimy je spełnić i tyle. Jeżeli jest to niemożliwe to szukajmy innego źródła ciepła, albo przynajmniej innego modelu urządzenia, o nieco innej charakterystyce pracy. Lepsze to niż męczyć się potem ze źle działającym i nieskutecznym ogrzewaniem. I narzekać, że np. pompa ciepła nie grzeje wystarczająco, skoro jej maksymalna temperatura wody to 55°C, a w naszym domu stare grzejniki wymagają przynajmniej 75°C w czasie większych mrozów. Nie ma co liczyć na cud. Trzeba założyć nie tylko pompę, ale też inne grzejniki. Albo docieplić ściany i wymienić okna, w ten sposób zmniejszając straty ciepła.
Nawiasem mówiąc, dlatego na termomodernizację trzeba patrzeć kompleksowo. Niektóre zmiany po prostu wymuszają kolejne. Jak w powyższym przykładzie z pompą ciepła i starymi grzejnikami. Przy czym nie każde działanie będzie najbardziej uzasadnionym i przynoszącym jakieś istotne korzyści. Założenie nowego kotła gazowego nie musi choćby oznaczać, że koniecznie musimy zmieniać też grzejniki i rury. Może lepiej wydać te pieniądze na wymianę starych, nieszczelnych okien?
Nie sposób opisać tu wszystkich kwestii związanych ze zmianą sposobu ogrzewania, podamy tylko kilka najważniejszych.
Sprawę komina i wentylacji (koniecznie grawitacyjnej) omówiliśmy już pisząc o wymianie kotła na to samo paliwo. Jeżeli chodzi o miejsce montażu, to kotły na paliwa stałe wymagają wygospodarowania kotłowni. Nie jest ona zaś konieczna w przypadku kotłów gazowych i pomp ciepła. Te mogą trafić też do kuchni, łazienki, korytarza, ale nie do sypialni.
Jest tu jednak ważne obostrzenie związane z bezpieczeństwem. W pomieszczeniach piwnicznych, ani innych z podłogą poniżej poziomu terenu, nie wolno instalować kotłów zasilanych gazem z przydomowego zbiornika (propanem). Jest on bowiem cięższy od powietrza i mógłby się tam gromadzić w razie wycieku, co grozi wybuchem. Pomieszczenie z takim kotłem nie może mieć też wpustów podłogowych do kanalizacji, a takim jest również prysznicowy odpływ liniowy. Żadnych kotłów gazowych nie wolno zaś zakładać w garażach. Chyba że wydzielimy z niego osobne pomieszczenie.
O ile kocioł ma zamkniętą komorę spalania i zastosowano koncentryczny (rura w rurze) przewód powietrzno-spalinowy do odprowadzania spalin i czerpania powietrza to wentylacja może być dowolnego rodzaju. Jeżeli zaś kocioł ma komorę otwartą, albo kanały powietrzny i spalinowy zostały rozdzielone, to wymagana jest wentylacja grawitacyjna. Kwestia komina i jego odporności na kondensat została już opisana przy opisie wymiany kotłów gazowych na nowsze, kondensacyjne modele.
Ciekawie wygląda sytuacja w przypadku pomp ciepła. Tym bardziej, że popularność zdobywają urządzenia powietrze/woda typu monoblok. Te montuje się w całości na zewnątrz. Do środka prowadzą tylko rury przyłączy hydraulicznych. Mamy więc niewątpliwą oszczędność miejsca. Jednak pamiętajmy, że konieczne jest tu zabezpieczenie przed zamarzaniem wody. Najczęściej w układzie c.o. zastępuje się ją więc roztworem płynu niezamarzającego. Najlepiej nietoksycznego glikolu propylenowego (czyli gliceryny), zamiast trującego glikolu etylowego.
Popularne jest także zastosowanie wymiennika ciepła. Umieszcza się go wewnątrz domu i po stronie pompy (wymiennik-pompa ciepła) wypełnia rurociąg płynem niezamarzającym, natomiast od wymiennika do grzejników wystarcza już zwykła woda. Pompa ciepła, nawet umieszczona w budynku, nie ma specjalnych wymagań odnośnie sposobu wentylacji. Nie potrzebuje też komina. To właśnie łatwość montażu pomp typu powietrze/woda spowodowała, że są one tak chętnie wybierane w przypadku modernizacji budynków.
Instalację grzewczą wewnątrz budynku można pozostawić praktycznie bez zmian, jeżeli zdecydujemy się na pompę ciepła typu monoblok, czyli montowaną w całości na zewnątrz. (fot. Sas)
Modernizacja instalacji grzewczej: dwa źródła ciepła
W ramach modernizacji instalacji c.o dość często spotyka się wariant, który należałoby nazwać rozbudową. Mianowicie montuje się nowe źródło ciepła, ale bez pozbywania się dotychczasowego. Typowe przykłady to montaż pompy ciepła, albo kotła elektrycznego w układzie z kotłem na paliwa stałe lub kominkiem z płaszczem wodnym. Ewentualnie także dodanie kominka z płaszczem wodnym do instalacji c.o. Przyczyny takiego postępowania mogą być bardzo różne.
Jeżeli przechodzimy na nowe paliwo, np. gaz zamiast węgla, to stary kocioł pozostaje jako rezerwowy sposób ogrzewania. Szczególnie na wypadek awarii nowego kotła lub braku prądu (układy grawitacyjne, bez pompy obiegowej). Ewentualnie stary kocioł służy do spalania tańszego paliwa, zwykle drewna, jeżeli korzystamy z gazu płynnego z przydomowego zbiornika. Dość podobnie można uzasadnić założenie kominka z płaszczem wodnym. Bo wykorzystuje on tę samą instalację (rury i grzejniki), ale może stanowić rezerwę na wypadek awarii kotła. Jeżeli zaś mamy dostęp do taniego drewna, odczuwalnie spadają koszty ogrzewania.
Nieco inaczej jest w przypadku domów, w których założono pompę ciepła typu powietrze/woda. Tam stary kocioł pełni raczej funkcję tzw. szczytowego źródła ciepła, używanego tylko w czasie dużych mrozów. Rzecz w tym, że moc pomp powietrze/woda wyraźnie spada w takich warunkach. Nie są one już w stanie samodzielnie ogrzać domu do komfortowej temperatury. Poza tym znacznie spada ich sprawność, czyli koszt ciepła rośnie. Wtedy trzeba wspomóc ogrzewanie drugim źródłem ciepła. Niektóre pompy mają właśnie dlatego wbudowane grzałki elektryczne. Alternatywą jest też kocioł. Co jest tym bardziej kuszące, że przecież już go mamy.
Pompy typu powietrze/woda łatwo zainstalować także w istniejącym budynku. (fot. Nibe-Biawar)
Jeszcze inny jest cel dodawania kotłów elektrycznych do instalacji z kotłami na paliwo stałe. Korzystają one z prądu, czyli drogiego nośnika energii. Ale za to działają w pełni automatycznie, bez jakiejkolwiek obsługi. Co istotne, nie wymagają komina ani jakichkolwiek zmian w działaniu wentylacji (bo niczego nie spalają). Najczęściej traktuje się je więc jako prosty sposób na zapewnienie ogrzewania podczas dłuższej nieobecności domowników. Możemy dzięki temu wyjechać zimą na narty. Zaś przy takim sposobie użytkowania wzrost rachunków za prąd nie będzie duży.
Pamiętajmy jednak, że układy z dwoma źródłami ciepła są trudniejsze do wykonania. Przede wszystkim trzeba dbać o bezpieczeństwo. Kotły gazowe i pompy ciepła mogą pracować tylko w układach zamkniętych. Natomiast kotły na paliwa stałe w układach otwartych, ewentualnie również w zamkniętych lecz koniecznie pod warunkiem dodania dodatkowych zabezpieczeń (wężownica schładzająca). W praktyce wykonanie prawidłowo działającego systemu c.o. z wieloma źródłami ciepła to zadanie dla naprawdę dobrego fachowca. Ponadto może sporo kosztować.
Trzeba jeszcze dodać, że nawet jeżeli kupimy nowoczesny kocioł lub pompę ciepła, lecz starego się nie pozbędziemy, to nie dostaniemy pieniędzy na modernizację ogrzewania, w ramach programu "Czyste Powietrze".
Modernizacja ogrzewania: nowe grzejniki
Grzejniki ścienne zdecydowanie dominują w starszych budynkach, chociaż ogrzewanie podłogowe też nie jest rzadkością od co najmniej kilkunastu lat. W niektórych sytuacjach modernizacja ogrzewania musi objąć również wymianę grzejników. Jednak od razu należy lojalnie uprzedzić, że w większości przypadków nie jest to konieczne ze względów technicznych. Główną rolę gra raczej estetyka, nowe grzejniki potrafią odmienić charakter wnętrza. Tym bardziej, jeżeli ukryjemy lub wymienimy również rury, kiedyś prowadzone po wierzchu ścian. Chociaż trzeba uprzedzić, że usunięcie starych rurociągów i zastąpienie ich nowymi jest zwykle trudniejsze od samej wymiany grzejników. Dlatego popularne jest zastępowanie ich nowymi, ale o takim samym rozstawie przyłączy (króćców). Najczęściej żeberkowe grzejniki żeliwne zastępuje się aluminiowymi.
Nowoczesny grzejnik może zupełnie odmienić styl wnętrza. Dlatego często zmienia się je ze względów estetycznych, nawet jeśli są technicznie sprawne. (fot. Regulus-System)
Wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu taka wymiana nie powoduje też zwykle spadku kosztów ogrzewania. To prawda, że w starych żeliwnych grzejnikach i grubych rurach jest dużo wody, którą trzeba podgrzać. Jednak to ciepło nie zostaje stracone, instalacja oddaje je następnie do wnętrza budynku. Problemem i przyczyną marnowania ciepła jest raczej brak dobrego sterowania. Stare grzejniki nie mają najczęściej nawet głowic termostatycznych, a stare kotły pozbawione są praktycznie automatyki sterującej.
Są jednak i takie sytuacje, kiedy wymiana grzejników ma nie tylko estetyczne, ale i techniczne uzasadnienie. Przede wszystkim, jeżeli decydujemy się na typową pompę ciepła. Bo warto wiedzieć, że dostępne są również tzw. modele wysokotemperaturowe, przeznaczone właśnie do instalacji ze starymi grzejnikami. Cała rzecz w tym, że dla typowej pompy ciepła normalna temperatura wody na zasilaniu to 35-40°C, zaś górną granicą możliwości jest 55°C i to przy wyraźnym spadku sprawności. Do zasilania zwykłych grzejników żeberkowych lub płytowych nie bardzo się więc nadają, bo w czasie mrozów pomieszczenia będą niedogrzane. Z kolei pompy wysokotemperaturowe mogą bez trudu podgrzewać wodę do ponad 60°C. Chociaż i w ich przypadku, ze względu na sprawność, wskazane jest utrzymywanie najniższej możliwej temperatury w obiegu.
Właśnie ze względu na niskotemperaturowe urządzenia grzewcze - pompy ciepła i kotły kondensacyjne - zaczęto konstruować specjalne niskotemperaturowe grzejniki. Najczęściej mają one rozbudowane ożebrowanie konwekcyjne, a ruch powietrza wymuszają ciche wentylatory. Dzięki temu osiągają wysoką moc cieplną przy temperaturze zasilania ok. 40°C. Dzięki temu można w pełni wykorzystać potencjał pomp ciepła i kotłów kondensacyjnych. Warto wiedzieć, że część z nich może pracować również w trybie chłodzenia, jako tzw. klimakonwektory. Są wówczas zasilane przez pompę ciepła działającą w trybie chłodzenia.
Specjalne rodzaje grzejników mogą efektywnie współpracować nawet z niskotemperaturowymi pompami ciepła. (fot. Hewalex)
Wbrew temu, co czasem sugerują reklamy nie ma grzejników "energooszczędnych". Dobry grzejnik jest raczej "energorozrzutny", bo szybko i w dużej ilości jest w stanie przekazać ciepło do pomieszczenia. Najlepszym przykładem są właśnie te grzejniki z wentylatorami wymuszającymi konwekcję.
Jeśli wymieniamy grzejniki, to warto zlecić specjaliście dobranie ich od nowa, na podstawie nowego obliczenia strat ciepła w pomieszczeniach. Wymiana na grzejniki tej samej mocy, co dotychczasowe zwykle jest nieuzasadniona, bo często dobierano je „na oko” i mają zawyżoną moc. Ponadto bardzo często od czasu ich montażu ocieplono dom, wymieniono okna na nowe itp., a to zmniejsza zapotrzebowanie na ciepło.
Jeśli zaś zmieniamy kocioł na pracujący optymalnie przy niższej temperaturze wody w instalacji niż dotychczas, to może się okazać, że potrzebne są większe grzejniki. Przyczyną jest to, że ich moc znacząco maleje wraz ze spadkiem temperatury wody. Dlatego moc grzejnika podaje się zawsze dla konkretnej temperatury - wody zasilającej / powracającej do kotła / panującej w pomieszczeniu. Przykładowo 65/55/20°C. Jeśli są inne, to należy skorzystać z odpowiednich tabel i/lub wzorów przeliczeniowych w katalogach producentów.
Rodzaje grzejników
W remontowanym domu, gdy zechcemy wymienić grzejniki, jeden czynnik może być znacznie ważniejszy niż sam ich kształt i rodzaj. Chodzi o sposób przyłączenia. Jeżeli nie zmieniamy rur w instalacji grzewczej to sposób przyłączenia, np. z boku, od dołu, po lewej lub po prawej stronie i rozstaw króćców grzejnika musi odpowiadać sposobowi ułożenia rurociągu. W przeciwnym wypadku potrzebne będą przeróbki.
Płytowe
Taki grzejnik to jedna lub kilka płyt grzejnych, wewnątrz których przepływa gorąca woda. Najczęściej grzejnik ma ponadto ożebrowanie konwekcyjne, które poprawia wymianę ciepła z otoczeniem (zwiększa oddawaną moc). W efekcie grzejniki płytowe oddają ciepło zarówno przez promieniowanie, jak i konwekcję.
Stalowe grzejniki płytowe przeznaczone są do pracy w instalacjach z zamkniętym naczyniem wzbiorczym, raczej przy stabilnej temperaturze i ciśnieniu wody. W instalacji z takimi grzejnikami krąży jej niewiele, bo ich pojemność jest mała. Umożliwia to skuteczne regulowanie temperatury w ogrzewanych pomieszczeniach - np. za pomocą głowic termostatycznych.
Uwaga! Grzejniki płytowe są podatne na korozję, dlatego nie należy zakładać ich w łazienkach i pralniach.
Konwektory
Grzejnik może przekazywać nawet 80-90% ciepła przez konwekcję i wtedy nazywany jest konwektorowym lub konwektorem. Grzejnik konwektorowy jest zbudowany z kilku rurek, którymi przepływa gorąca woda, oraz wielu połączonych z nimi cienkich blaszek. Błyskawicznie ogrzewają one powietrze, powodując tym samym jego ruch ku górze. Grzejnik ma otwory u dołu oraz u góry obudowy, przez które powietrze swobodnie przepływa. Mają najmniejszą ze wszystkich grzejników wodnych pojemność, więc bardzo szybko reagują na zmiany zapotrzebowania na ciepło. Jeśli mamy nowoczesny kocioł gazowy z dobrą automatyką, to sprzyja to oszczędzaniu energii. Grzejniki konwektorowe mają niewielkie wymiary i są bardzo lekkie (można je wieszać na lekkich ściankach działowych). Specjalne ich odmiany można zaś ukryć w płytkich kanałach w podłodze, np. w pobliżu dużych przeszklonych drzwi tarasowych, gdzie nie ma miejsca na typowe grzejniki podokienne.
Konwektory wywołują intensywniejszy niż inne grzejniki ruch powietrza, a więc i kurzu, dlatego powinniśmy wybierać modele z których łatwo można zdjąć obudowę, a ożebrowanie wyczyścić odkurzaczem.
Kanałowe
Grzejniki kanałowe to specyficzny rodzaj konwektorów. Łączą w sobie cechy ogrzewania grzejnikowego i podłogowego. Są one montowane w specjalnie przygotowanych kanałach podłogowych, dzięki czemu nie zajmują miejsca na ścianach, nie ograniczają przestrzeni. Instalowane są na obrzeżach pomieszczeń, szczególnie w pobliżu dużych okien i drzwi tarasowych, gdzie straty ciepła są największe. Mają zdecydowanie wyższą temperaturę niż ogrzewanie podłogowe i są grzejnikami konwekcyjnymi. W efekcie nad grzejnikiem kanałowym tworzy się "kurtyna" ciepłego powietrza, oddzielająca zimne okna od reszty pomieszczenia. Grzejniki kanałowe są doskonałym rozwiązaniem w przeszklonych pomieszczeniach, które wymagają dynamicznego sterowania ogrzewaniem. Grzejniki kanałowe mogą być wykończone kratką metalową lub drewnianą. Zdejmuje się ją na czas czyszczenia, a poza sezonem grzewczym zaślepia maskownicą dopasowaną do posadzki.
W istniejącym budynku da się założyć nawet grzejniki kanałowe. Dostępne są wersje o głębokości zabudowy do 10 cm. (fot. Jaga)
Członowe żeliwne
Dla uzyskania odpowiedniej mocy łączy się odpowiednią liczbę członów (żeberek). Obecnie znów zyskują na popularności, w związku z czym oferta rynkowa nieco się poszerzyła. Ceny podaje się w przeliczeniu na jeden człon (ok. 50 zł).
Tego rodzaju grzejniki świetnie sprawdzają się w instalacjach zasilanych przez kotły na paliwo stałe, chociaż mogą współpracować z dowolnym źródłem ciepła.
Charakteryzują się niewielkimi oporami przepływu, są bardzo odporne na korozję, zmiany temperatury i ciśnienia, a że mają dużą pojemność, w instalacji krąży duża objętość wody. Grzejniki żeliwne mogą więc przejąć chwilowy nadmiar ciepła, a potem przez długi czas je oddawać.
Jednak z drugiej strony utrudnia to sterowanie ich pracą (powoli nagrzewają się i stygną). Grzejniki żeliwne są bardzo ciężkie (typowy 10-członowy grzejnik waży ok. 80 kilogramów), w związku z tym nie na każdej ścianie można je zawiesić. Dlatego niektórzy producenci oferują także żeliwne grzejniki stojące.
Członowe aluminiowe
Wielu producentów oferuje je w cenach zbliżonych do cen grzejników żeliwnych (40-50 zł za człon, choć zdarzają się i znacznie droższe). Różnice pomiędzy grzejnikami żeliwnymi i aluminiowymi są jednak bardzo duże. Aluminiowe grzejniki członowe mieszczą prawie tak mało wody jak płytowe, są też bardzo lekkie. Poleca się je raczej do instalacji z zamkniętym naczyniem wzbiorczym, choć mogą pracować także w instalacjach otwartych. Dobrze współpracują z głowicami termostatycznymi, bo stosunkowo szybko reagują na zmiany temperatury.
Grzejniki aluminiowe często zastępują te żeliwne. Są od nich o wiele lżejsze. (fot. KFA)
Ogrzewanie podłogowe i nie tylko
W starych domach izolacja podłóg na gruncie często jest bardzo słaba, np. 5 cm styropianu albo nawet izolowany jest jedynie pas szerokości 1 m przy ścianach zewnętrznych. Dla ogrzewania podłogowego potrzeba zaś przynajmniej 10-15 cm, bo inaczej znaczna część ciepła ucieka do gruntu. Pogrubienie izolacji cieplnej to zwykle jednak poważny kłopot, bo podnosi się wówczas poziom podłogi, a więc pomieszczenia stają się niższe, obniżają się otwory drzwiowe oraz parapety okienne. Możliwość pogrubienia izolacji bez wyraźnego podniesienia poziomu podłogi mamy w zasadzie tylko wówczas, gdy usuwamy starą podłogę drewnianą na legarach. Mają one zwykle ok. 10 cm wysokości i w tej przestrzeni układamy twardy styropian, a deski grubości ok. 4 cm (1 ½ cala) zastępujemy wylewką.
Pogrubiania izolacji nie wymaga zaś ogrzewanie podłogowe ułożone na stropach pomiędzy kondygnacjami mieszkalnymi. Specjalista musi jednak uwzględnić, jaka część ciepła powędruje ku górze, a jaka ku pomieszczeniu na dole (zyskuje ono sufit grzejny). Nie dotyczy to oczywiście stropu nad nieogrzewaną piwnicą. W tym przypadku najłatwiejsze będzie ułożenie izolacji od strony piwnicy, o ile zmniejszenie jej wysokości jest dopuszczalne.
Zasadniczym problemem konstrukcyjnym w obu przypadkach może być natomiast zwiększenie obciążenia stropu, spowodowane wykonaniem nowej warstwy jastrychu podłogowego. Przy typowych rozwiązaniach (jastrych wylewany) to nawet ciężar ok. 100 kg/m2. Zawsze takie zmiany powinny być skonsultowane z konstruktorem. Nie wolno ich robić bez jego zgody, bo szczególnie w starych domach stropy bywają bardzo słabe, w praktyce znacznie gorsze niż wynikałoby to teoretycznie z norm obowiązujących w czasie ich budowy. A do tego mogły być pierwotnie zaprojektowane na potrzeby nieużytkowego strychu, a więc nawet dwukrotnie słabsze.
W remontowanym domu wykonanie ogrzewania podłogowego jest utrudnione, ale w połączeniu z pompą ciepła to najbardziej efektywna wersja. (fot. Ecopol-System)
Dlatego trzeba pamiętać, że możliwości wykonania ogrzewania płaszczyznowego jest kilka.
Najłatwiejsze jest wykonanie ogrzewania elektrycznego, bo nie musimy w ogóle ingerować w istniejącą instalację c.o. Maty albo specjalne odmiany przewodów grzejnych są na tyle cienkie, że można je zatopić w warstwie kleju do płytek ceramicznych, ewentualnie ułożyć pod panelami podłogowymi. Oczywiście, jeśli i tak wykonujemy nową wylewkę, to przewody można zatopić także w niej. Natomiast folie grzejne to produkt przeznaczony specjalnie pod panele podłogowe. Mają poniżej 1 mm grubości, a panele układa się na nich bez przyklejania.
Montaż mat i folii jest łatwiejszy niż przewodów, ale są od nich nawet dwukrotnie droższe.
Właśnie dlatego w remontowanych budynkach najczęściej stosuje się systemy elektryczne w postaci mat albo folii grzewczych, układanych bezpośrednio pod płytkami ceramicznymi lub panelami podłogowymi. Wówczas wystarczy usunąć tylko wierzchnią, wykończeniową warstwę podłogi. Ewentualnie nawet ułożyć nową warstwę bez zrywania starej. Prace nie są więc trudne i co bardzo ważne - nie muszą powodować zmiany poziomu podłogi. Co szczególnie przydaje się, jeśli podłogówkę wykonujemy tylko w jednym pomieszczeniu, np. łazience. A właśnie taki wariant jest chyba najpopularniejszy.
Jeżeli zaś ogrzewanie podłogowe wykonujemy na stropie piwnicy lub wyższej kondygnacji, istotna okazuje się lekkość tego rozwiązania.
Elektryczna folia lub mata grzewcza umieszczona tuż pod posadzką reaguje błyskawicznie na zmiany zapotrzebowania na ciepło. (fot. Fenix Polska)
Ogrzewanie wodne podłogowe - charakterystyka
Wodne ogrzewanie podłogowe jest zdecydowanie bardziej kłopotliwe do wykonania.
Przeprojektowania wymaga układ hydrauliczny c.o. Trzeba ułożyć pętle ogrzewania, zamontować rozdzielacze, połączyć je z kotłem, a często niezbędny jest także mieszacz, bo woda zasilająca ogrzewanie podłogowe nie może być zbyt gorąca (do 55°C).
O ile nie usuwamy starej wylewki albo nie demontujemy drewnianej podłogi na legarach, to poziom posadzki podniesie się o 4–5 cm. Wynika to głównie z grubości nowej wylewki, bo rurki mają stosunkowo małą średnicę zewnętrzną, np. 16 lub 20 mm. Zmniejszyć grubość wylewki można nie tylko dobierając cieńsze rurki, ale również odmianę jastrychu przystosowaną do układania cieńszą warstwą oraz zbrojąc go stalową siatką. Siatka nie tylko zmniejszy ryzyko powstawania pęknięć, ale poprawi także przewodzenie ciepła przez wylewkę.
W remontowanym domu warto też rozważyć zastosowanie systemowych płyt przystosowanych do pokrycia tzw. suchym jastrychem, czyli płytami włóknowo-cementowymi lub włóknowo-gipsowymi. Płyty to najczęściej odpowiednio wyprofilowany styropian - w zagłębieniach umieszcza się rurki ogrzewania.
Tego rodzaju płyty są wprawdzie drogie, ale mają wiele zalet:
podnoszą poziom podłogi mniej niż tradycyjna wylewka;
stanowią izolację cieplną pod rurami;
bardzo mało obciążają strop;
posadzkę na suchym jastrychu można wykonywać od razu, a w przypadku tradycyjnej wylewki trzeba by czekać kilka tygodni. A przy remoncie czas jest cenny.
Ogrzewanie sufitowe lub ścienne - charakterystyka
Wciąż do rzadkości należą zaś w Polsce systemy ogrzewania sufitowego i ściennego. Niesłusznie, bo szczególnie w remontowanych budynkach ułożenie tego rodzaju ogrzewania płaszczyznowego jest często znacznie łatwiejsze niż zrobienie podłogówki. Ogrzewanie sufitowe lub ścienne, podobnie jak podłogowe, jest ogrzewaniem płaszczyznowym. Na jego potrzeby trzeba więc analogicznie przerobić instalację hydrauliczną c.o. Nie ma natomiast potrzeby zmieniania posadzki, czy podnoszenia poziomu podłogi. Choć rurki mogą mieć podobne średnice, jak przy ogrzewaniu podłogowym, to w remontowanym domu godne polecenia są raczej cieńsze, a za to gęściej ułożone. Dzięki temu można je ukryć w warstwie tynku grubości 2,0-2,5 cm.
W starszych domach zaletą ogrzewania sufitowego i ściennego jest dopuszczalna wyższa temperatura pracy niż w przypadku podłogówki (bo nie mamy bezpośredniego kontaktu z tą grzejącą powierzchnią). Oznacza to większą moc cieplną w przeliczeniu na 1 m2, łatwiej więc utrzymać pożądaną temperaturę w domu o gorszej termoizolacji i większych stratach ciepła. Chociaż równocześnie trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że w domu o bardzo słabej izolacji ogrzewanie płaszczyznowe i tak może się okazać niewydolne w czasie dużych mrozów. Remont instalacji c.o. powinniśmy więc potraktować jako część większego przedsięwzięcia termomodernizacyjnego, obejmującego np. wymianę okien i docieplenie ścian. Wtedy straty ciepła spadną.
Bardziej uzasadnione w domu jednorodzinnym wydaje się ogrzewanie sufitowe, bo ułożone tam rurki nie kolidują z innymi instalacjami, a przekazywania ciepła nie ograniczają ustawione pod ścianami meble. Ponadto, jeśli ściany mają słabą termoizolację, to ogrzewanie ścienne spowodowałoby jeszcze zwiększenie strat ciepła do otoczenia, natomiast ogrzewanie sufitowe przekaże jedynie część ciepła następnej kondygnacji mieszkalnej, zaś jeśli na górze jest nieużytkowy strych, to ułożenie na jego stropie izolacji cieplnej jest bardzo łatwe.
Wiele osób obawia się, że przy ogrzewaniu sufitowym ciepło będzie jedynie pod stropem, a przy podłodze chłodno. To nieuzasadnione, bo ten rodzaj ogrzewania przekazuje ciepło niemal wyłącznie przez promieniowanie, które ogrzewa znajdujące się na jego drodze ciała. W praktyce oznacza to często, że promieniowanie cieplne, trafia... na podłogę, ogrzewa ją, a częściowo ulega odbiciu. W efekcie rozkład temperatury nie jest może aż tak dobry, jak przy podłogówce, ale i tak lepszy niż przy ogrzewaniu tradycyjnymi grzejnikami.
Dla tych, którzy zdecydują się na pompę ciepła ciekawą opcją może być wykorzystanie jej również do chłodzenia. A właśnie system sufitowy nadaje się do tego szczególnie dobrze. Może dawać znacznie wyższy komfort niż typowa klimatyzacja z jednostkami nadmuchowymi. W tym układzie bowiem sufit chłodzi niezbyt intensywnie, za to na bardzo dużej powierzchni. Zaś nieco oziębione w ten sposób powietrze, jako cięższe, samoczynnie powoli opada ku podłodze.
Sterowanie ogrzewaniem
Bardzo stare systemy grzewcze często nie mają właściwie żadnych systemów sterowania. Co najwyżej tzw. miarkownik ciągu (kotły na paliwa stałe) lub prosty regulator (kotły gazowe) utrzymujący stałą temperaturę wody opuszczającej kocioł. W młodszych spotyka się już głowice termostatyczne na grzejnikach i nieco bardziej zaawansowane sterowniki kotłów, a nawet termostaty pokojowe połączone ze sterownikiem.
Dziś standard jest zupełnie inny. Normą jest sterownik kotła lub pompy ciepła, pokojowy lub pogodowy (z czujnikiem zewnętrznym) regulator temperatury i głowice termostatyczne, ewentualnie nawet elektrozawory sterujące poszczególnymi pętlami ogrzewania podłogowego. Jednak tak naprawdę istota dobrego sterowania nie polega na rozbudowaniu i skomplikowaniu takich układów. Chodzi o zapewnienie dokładnie takiej temperatury we wnętrzach, jaką ustawimy, równocześnie przy zachowaniu optymalnych parametrów działania kotła lub pompy ciepła.
Wyraźnie pomóc zmniejszyć koszty ogrzewania może nawet taki prosty zabieg jak zainstalowanie nowych zaworów i głowic termostatycznych. Dzięki temu poprawi się dystrybucja ciepła, bo jego ilość będzie lepiej dostosowana do zapotrzebowania w poszczególnych pomieszczeniach. Gdy, np. pomieszczenie jest silnie nasłonecznione, zawór przymyka się zmniejszając intensywność grzania.
Nawet samo dodanie głowic termostatycznych może w odczuwalny sposób poprawić działanie ogrzewania. (fot. Regulus-System)
Ale uprzedźmy, że tylko nieliczne, specjalne zawory termostatyczne nadają się do instalacji grawitacyjnych (bez pompy obiegowej). Ponadto czasem celowo nie zakłada się zaworów termostatycznych na niektórych grzejnikach. Przede wszystkim w tym wnętrzu, gdzie znajduje się sterujący kotłem termostat (pokojowy regulator temperatury). Tu zmiana nastaw jednej głowicy zafałszowywałaby działanie całego centralnego ogrzewania. Niekiedy też rezygnuje się z jednego lub kilku zaworów termostatycznych żeby zapewnić pewien minimalny odbiór ciepła i z kotła i przepływ wody. Przede wszystkim w systemach z kotłami na paliwa stałe, rzadziej z pompami ciepła. Tych pierwszych nie można przecież błyskawicznie wyłączyć wygasić przy braku odbioru ciepła. Dla pomp zaś bardzo niepożądane jest zaś częste wyłączanie, a mogłyby to w niektórych instalacjach wymuszać właśnie zamykające się w tym samym czasie zawory termostatyczne.
Jeżeli chodzi zaś o stworzenie optymalnych warunków działania instalacji dla różnych źródeł ciepła to podstawową zasadą powinna być praca kotłów kondensacyjnych, a w jeszcze większym stopniu pomp ciepła, przy najniższej możliwej temperaturze wody w obiegu c.o. Bowiem w tych warunkach osiągają one najwyższą sprawność, działają najbardziej ekonomicznie. Czyli ideałem jest ciągła praca i obniżanie temperatury wody w obiegu, gdy zapotrzebowanie na ciepło spada. Wybrany regulator pokojowy lub pogodowy powinien umożliwiać pracę w taki sposób. Inaczej po prostu marnujemy potencjał tych urządzeń.
Z kolei w przypadku kotłów na paliwa stałe jest inaczej - obniżenie temperatury wody nie daje wcale poprawy sprawności. Tu problemem jest właśnie praca z mocą znacznie niższą od nominalnej, kiedy zapotrzebowanie na ciepło jest niewielkie. Wtedy pogarsza się sprawność i czystość spalania. Podstawowym zadaniem sterownika kotła jest właśnie utrzymanie satysfakcjonujących parametrów spalania przy obniżonym zapotrzebowaniu na ciepło. Dlatego tak szkodliwym działaniem jest tzw. przewymiarowanie kotła, czyli zamontowanie urządzenia o mocy znacznie wyższej niż faktyczne zapotrzebowanie budynku. Bo wówczas utrzymanie dobrych warunków spalania staje się praktycznie niewykonalne. Kocioł nigdy nie zbliża się nawet do swojej nominalnej mocy.
Dobre sterowanie ma szczególnie duży wpływ na sprawność pomp ciepła. (fot. Panasonic)
Warto też wyjaśnić, że nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, który rodzaj automatyki jest lepszy - pokojowa czy pogodowa. Ta pierwsza mierzy temperaturę we wnętrzu budynku, porównuje ją z ustawioną jako pożądana i w zależności od potrzeb wysyła sygnał nakazujący zwiększenie lub zmniejszenie intensywności ogrzewania (ewentualnie włączenie lub wyłączenie kotła). Działa to bardzo dobrze, jeżeli czujnik temperatury umieszczony jest w reprezentatywnym miejscu, a zmiany w działaniu instalacji grzewczej szybko przekładają się na zmianę temperatury we wnętrzach. Właśnie tak jest w przypadku domów wyposażonych w grzejniki ścienne, ewentualnie w lekkie systemy ogrzewania podłogowego (wodne lub elektryczne).
Nie da się tego z kolei powiedzieć o budynkach z typowym ogrzewaniem podłogowym, czyli rurkami zatopopnymi w grubej warstwie jastrychu. Po prostu taka podłoga to też rodzaj grzejnika, ale ważącego wiele ton, nagrzewającego się więc i stygnącego godzinami. To właśnie na potrzeby takiego ogrzewania wymyślono automatykę pogodową. Można powiedzieć, że umożliwia ona działanie z wyprzedzeniem. Dostosowuje działanie ogrzewania do temperatury zewnętrznej, choćbyśmy jeszcze nie poczuli jej zmian we wnętrzach. W ten sposób kompensuje dużą bezwładność takich reagujących powoli systemów grzewczych. Jak widać, także wybór sposobu sterowania powinien być przemyślany, podobnie jak i cała modernizacja instalacji grzewczej.
Redaktor: Jarosław Antkiewicz Na zdjęciu otwierającym: Kotły gazowe z zamkniętą komorą spalania można bezpiecznie zamontować również w kuchni, łazience czy korytarzu. (fot. Bosch)
Człowiek wielu zawodów, instalator z powołania i życiowej pasji. Od kilkunastu lat związany z miesięcznikiem i portalem „Budujemy Dom”. W swojej pracy najbardziej lubi znajdywać proste i praktyczne rozwiązania skomplikowanych problemów. W szczególności propaguje racjonalne podejście do zużycia energii oraz zdrowy rozsądek we wszystkich tematach związanych z budownictwem.
W wolnych chwilach, o ile nie udoskonala czegoś we własnym domu i jego otoczeniu, uwielbia gotować albo przywracać świetność klasycznym rowerom.