Szorstki beton, nieotynkowana cegła, szyny stalowej konstrukcji i pajęczyna kabli na ścianach - niektórzy skłonni są zapłacić za nie fortunę. Wiedzą co robią; w starej faktorii czy stuletnim warsztacie można zamieszkać naprawdę wyjątkowo!
Wnętrza opuszczonych magazynów, odlewni, manufaktur czy szwalni, do niedawna uznawane za bezwartościowe ruiny, dziś zyskują nowy walor i rosnące grono miłośników. Trend postindustrialny, czyli moda na adaptowanie opuszczonych lokali przemysłowych, zatacza coraz szersze kręgi. Zainicjowali ją artyści, poszukujący dla siebie nowej niebanalnej przestrzeni życiowej, której estetyka stałaby w wyraźnej opozycji do mieszczańskich tradycji i upodobań. Pierwsze lofty powstawały nad Sekwaną i na nowojorskim Manhattanie, a ich istotną zaletą - obok oryginalności - były stosunkowo niskie koszty. Część lokali, traktowana przez ówczesną bohemę artystyczną jak pustostany, zasiedlana była po prostu "na dziko".
Dziś, gdy dzięki prekursorom nurtu wielu z nas doceniło potencjał obiektów postindustrialnych, stare zakłady stały się modne i... drogie. Modę tę podbija młode pokolenie architektów, podkreślając jej wymiar proekologiczny – wyburzenie starej fabryki jest kosztowniejsze i ma większy wpływ na środowisko, niż poddanie jej wnętrz mieszkalnej metamorfozie. Na szczęście inne okoliczności sprawiają, że lofty są coraz łatwiej dostępne. Ich podaż rośnie, bo przemysł wyprowadza się dziś poza granice miast, pozostawiając opustoszałe zabudowania; dynamicznie rozwijają się też nowe technologie, które ułatwiają adaptację starych budynków.
Mieszkanie w dawnej fabryce nie jest oczywiście propozycją dla każdego. W dużych przestrzeniach, pod niebotycznie wysokimi sufitami niejeden z nas poczułby się zagubiony. Zwolennicy niestandardowych rozwiązań będą jednak szczęśliwi, mogąc bez trudu pomieścić w dużych wnętrzach ulubione rozłożyste meble, dobrać niebanalne dekoracje czy zawiesić efektowne przeskalowane lampy. To jednak nie wszystko: nurt ten wymaga niekonwencjonalnych upodobań także w zakresie funkcji. Autentyczny pofabryczny loft to przestrzeń specyficznie ukształtowana, pozbawiona tradycyjnych podziałów.
Tu często śpi się, je, pracuje i wypoczywa - a czasem nawet kąpie - w jednym pomieszczeniu, a transparentność wnętrza traktowana jest jak jego największy atut. W takich warunkach odnajdą się tylko indywidualności otwarte i pewne siebie, odważnie przecierające własne ścieżki, wystrzegające się mieszczańskich stereotypów. Koneserzy, dla których beton to nie tylko surowy materiał budowlany, a najpiękniejszą dekoracją ścienną jest fresk kruszejącego tynku, złuszczonej farby czy rdzy na stalowych przyporach.