Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 5/2011

Budowanie po amerykańsku

Dziesięcioletni pobyt Gabrieli i Jacka w Stanach Zjednoczonych odbił się na wyglądzie ich domu. Powstał w technologii szkieletu drewnianego i nosi cechy budownictwa amerykańskiego. Właściciele zadbali jednak, by budynek pasował do polskiego krajobrazu.

Budynek przypomina typowe budownictwo amerykańskie. Jest parterowy i jak tysiące domów w Ameryce Północnej ma dach pokryty gontem bitumicznym. Wykończenie elewacji akrylowym tynkiem zamiast sidingiem sprawia, że pasuje do krajobrazu Mazowsza
Budynek przypomina typowe budownictwo amerykańskie. Jest parterowy i jak tysiące domów w Ameryce Północnej ma dach pokryty gontem bitumicznym. Wykończenie elewacji akrylowym tynkiem zamiast sidingiem sprawia, że pasuje do krajobrazu Mazowsza
Choć pani Gabriela kocha ludzi, nie lubi bliskości sąsiadów. Woli być niezależna od tego, co aktualnie robią za ścianą. Mieszkając z rodziną w bloku, przeszkadzały jej odgłosy sąsiedztwa z boku, z góry, z dolnego piętra. Męczyła się podczas głośnych blokowych imprez. Dlatego wspólnie z mężem dążyła do zbudowania domu poza miastem. Do realizacji planu przyczynił się długi pobyt małżeństwa w Stanach Zjednoczonych. Co prawda zaraz po powrocie do kraju Gabi i Jacek kupili dla powiększonej o dwóch synów rodziny nieduże mieszkanie w Warszawie, ale ich celem była działka i dom.

Nie z rąk dewelopera

Gabi i Jacek byli przekonani, że zakup działki i domu przeprowadzą przez firmę deweloperską. Kiedy jednak obejrzeli działki oraz wybudowane na nich deweloperskie domy, a potem usłyszeli ich ceny, przyznają, że byli nieco zszokowani. Wielkość działek i jakość wykonania budynków w ich odczuciu nie szły w parze z cenami. Wtedy zdecydowali się na samodzielny zakup działki i zbudowanie domu wybranego z katalogu. Chociaż taki wariant sprawiał, że musieli nieco dłużej zostać w bloku.

 

Poszukiwania parceli trwały rok. Zajmowała się tym pani Gabriela po ustaleniu z mężem głównych priorytetów. Nie chcieli mieć dużej liczby sąsiadów, dlatego penetrowała miejsca przeznaczone wyłącznie dla budownictwa jednorodzinnego. Zawsze sprawdzała zagospodarowanie i uzbrojenie pobliskiego terenu, ponieważ życie rodzinne i kształcenie dzieci zamierzała organizować w oparciu o lokalną infrastrukturę (unikając niepotrzebnych dojazdów i kosztów). Integralną częścią jej działań było przeglądanie w urzędach planów zagospodarowania przestrzennego, ponieważ znała przypadki wśród znajomych, kiedy niedługo po zakupie ziemi w pobliżu rozpoczynano budowę autostrady. A nie wyobrażała sobie tak uciążliwej lokalizacji.

 

Puste parcele, bez drzew, pani Gabriela od razu wykreślała z listy potencjalnych kandydatek. Podobnie jak działki z podmokłym gruntem (odwiedzała je kilka razy o każdej porze roku). Chcąc mieć pewność co do układu światła na posesji, przyjeżdżała o różnych porach dnia. W wyobraźni wytyczyła położenie domu i patrzyła na przyszłe oświetlenie wnętrz.

 

Ostatecznie małżeństwo zdecydowało się zamieszkać 25 kilometrów od Warszawy, bo dopiero w takiej odległości obszerniejsze działki budowlane, wyposażone w większość mediów, miały akceptowalną cenę (wydali 140 000 zł) oraz niewielu sąsiadów. Swoje szanse na dobre sąsiedztwo Gabi i Jacek dodatkowo powiększyli tym, że namówili wujostwo do zakupu posesji, graniczącej z wybraną przez nich. Obie rodziny do dzisiaj błogosławią takie rozwiązanie.

 

Lilianna Jampolska

Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 5/2011

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!