Ale nawet jeśli jest inaczej, naprawdę nie warto szukać innych rozwiązań. Dzień, w którym ścieki odpłynęły wreszcie do publicznej kanalizacji (po 45 latach mieszkania w domu położonym zaledwie 25 km od centrum Warszawy), był jednym z najlepszych w życiu dla autora tego tekstu.
Zaświadcza on też, że ten właśnie sposób pozbycia się "płynnego problemu" jest nie tylko najwygodniejszy, lecz także względnie tani (w zestawieniu z kosztami ponoszonymi w sytuacji, gdy kanalizacji brak).
Podłączenie do publicznej sieci kanalizacyjnej wykonuje się w formie tzw. przykanalika, najczęściej zakończonego studzienką rewizyjną, w której łączy się on z przewodem odprowadzającym ścieki z budynku. Budowa wymaga uzgodnienia warunków z lokalnym przedsiębiorstwem wodno-kanalizacyjnym i sporządzenia odpowiedniego projektu, a także zgłoszenia zamiaru wykonania przyłącza w starostwie powiatowym.
W praktyce, jak zwykle w takich przypadkach, najlepiej powierzyć wszystkie te sprawy lokalnemu wykonawcy, którego wskażą sąsiedzi albo po prostu operator sieci. To on wszystko załatwi, pozostanie tylko podpisać odpowiednie dokumenty i zapłacić. Koszty są zmienne, powiązane z warunkami lokalnymi, często trzeba wnieść opłatę stanowiącą swoisty udział w rozbudowie gminnego systemu kanalizacyjnego.
Przeczytaj
Może cię zainteresować
Dowiedz się więcej
Zobacz więcej
Zobacz mniej
Późniejsze rachunki za odprowadzanie ścieków naliczane są na podstawie zużycia wody z instalacji wodociągowej. Dlatego zawierając odpowiednią umowę z przedsiębiorstwem wod.-kan., najlepiej od razu wystąpić o zgodę na założenie drugiego wodomierza, zliczającego wodę niewracającą do kanalizacji. Jej wydanie zależy przede wszystkim od tego, czy pracownicy wodociągów będą mogli zweryfikować deklarację, że woda przepływająca przez tzw. podlicznik rzeczywiście trafia tylko do zewnętrznego punktu poboru (najlepiej, gdy pojedynczy, krótki przewód odgałęzia się tuż za wodomierzem i trafia prosto do kranu ogrodowego).
Adam Jamiołkowski