Przeniesiony dom z bali wygląda inaczej, niż jednorodzinny budynek, który Maria i jej mąż stawiali wcześniej na peryferiach Łodzi. Zanim jednak para zdążyła wykończyć łódzką siedzibę, ze względów zawodowych przeprowadziła się do Warszawy. Tu tymczasowo wynajmowała mieszkanie, bo zamarzyły się jej pod miastem własne cztery kąty, jak to określiła właścicielka – "w wiejskim klimacie".
NA KOŃCU ŚLEPEJ ULICZKI, BLISKO ZNAJOMYCH
Maria wraz z koleżanką szukała działki w podwarszawskich miejscowościach, zlokalizowanych wokół trasy prowadzącej do Łodzi.
– Nie wyobrażałam sobie zamieszkania na północ czy wschód od Wisły – opowiada Maria. – Chciałam znaleźć miejsce możliwie blisko starego domu, czyli Łodzi, bo tam została mama, brat i znajomi. Przyjaciółka rodziny i zaprzyjaźnione siostry zakonne Urszulanki zachęcały mnie, żebym rozejrzała się za ziemią w miejscowościach, w których one mieszkały. "Wtedy będziesz jeszcze bardziej nasza" – śmiały się.
Podobała mi się taka perspektywa, więc razem z koleżanką objeżdżałyśmy tę okolicę. I w końcu trafiłyśmy na wąską drogę, ciągnącą się wzdłuż pola z żytem. Było sielsko, na dodatek pan od działek wycenił je wyjątkowo tanio, bo tylko na 3 $/m2. Nie wiem, dlaczego chciał tyle, choć w przyległych miejscowościach, określanych jako miasta-ogrody i skomunikowanych z Warszawą kolejką WKD, ceny wynosiły 15 $/m2. Parcele kupiłyśmy obie, ja i Jola, teraz jesteśmy sąsiadkami. Tyle że ja wybrałam tę położoną na końcu "ślepej" drogi. Cieszyłyśmy się z dobrej lokalizacji i ceny!
Ziemię musiałam kupić szybko, bo urząd skarbowy właśnie przypomniał się z koniecznością rozliczenia sprzedaży domu w Łodzi. Szybko musiałam też rozpocząć budowę nowego. Mąż zaczął wtedy mówić, że może warto przenieść starą chatę, bo słyszał, że są fajne, klimatyczne i tak dalej. Siostra zakonna poradziła mi wtedy, żebym napisała list do św. Józefa. Po tym, co się później zdarzyło, mam przekonanie, że ten święty maczał palce w powstawaniu tego domu, a listy do niego nie są tylko wytworem mojej religijnej natury. Na pewno wpisały się w nową historię dworku.
Lilianna Jampolska