Jeśli ktoś mieszka pół życia w domu swoich rodziców, po założeniu rodziny zazwyczaj również pragnie zbudować własny. Pierwszą przymiarkę Marzena i Marcin przeprowadzili niedługo po ślubie, ale stać ich wtedy było tylko na działkę położoną bardzo daleko od miejsca pracy, więc w końcu kupili małe mieszkanie pod Warszawą. Nie porzucili wcześniejszych planów! Po kilku latach drugi raz przymierzyli się do postawienia domu, tym razem z powodzeniem.
DZIAŁKA – NIE W ODOSOBNIONYM MIEJSCU
Marcin amatorsko uprawia kolarstwo. Podczas jednej rowerowej eskapady pokonuje z kolegami do 100 kilometrów. To pozwala mu poznawać rozmaite podmiejskie okolice. Kolarski trening wykorzystał do znalezienia spokojnego i zielonego miejsca na dom.
– Kiedy drugi raz podejmowałem poszukiwanie działki, zależało mi na niewyrzuceniu rodziny daleko od pracy i szkół – opowiada Marcin. – Pomyślałem, że dystans do 25 kilometrów będzie odpowiedni. Żona zastrzegła, że nie chce mieszkać w pustym miejscu, bez sąsiadów – argumentowała, że na wsi ich obecność i wzajemna pomoc bywa potrzebna. Kiedy znalazłem ogłoszenie o sprzedaży ziemi w tej okolicy, przypomniałem sobie, że już tędy kiedyś przejeżdżałem na rowerze. Z ciekawością tu wróciłem.
Miejscowość wywarła na mnie dobre wrażenie, bo przylega do lasu i ma ładną jednorodzinną zabudowę. Na wskazanej parceli przyjrzałem się drzewom i gruntowi, bo nie chciałem stawiać domu na mokrym podłożu. Sosny zdradzały, że jest suche. Szybko przywiozłem tu żonę. Ucieszyło mnie, że jej również to miejsce się spodobało. W przeciwieństwie do innych oglądanych posesji, tu oboje czuliśmy, że trafiliśmy na właściwe, przyjazne miejsce. Do zalet parceli zaliczyliśmy położenie przy ślepej bocznej uliczce oraz prostokątny kształt i wymiary 25 × 40 m. Przeglądając miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, dowiedziałem się, że wkrótce rozpocznie się tu budowa sieci kanalizacyjnej, gazowej, a po ich wykonaniu – nawierzchni z kostki betonowej na szutrowej osiedlowej drodze.
Dobrze, że na kupno działki, z istniejącym już dostępem do sieci elektrycznej i wodociągowej, wybrałem odpowiedni czas. W 2006 r. tak uzbrojona ziemia kosztowała tylko 100 000 zł, natomiast później ceny w tej okolicy raptownie rosły i rosły, i stały się czterokrotnie wyższe. Po nabyciu gruntu daliśmy sobie 3 lata przerwy, gromadziliśmy środki na budowę i czekaliśmy na zbudowanie brakujących sieci. Przed przeprowadzką, w zimie 2010 r., dom był wyposażony w komplet mediów, więc ominęło nas, szczęśliwie, budowanie studni i szamba.
Lilianna Jampolska