Znajomi często pytają nas, skąd właściwie przyszedł nam do głowy pomysł, aby budować dom? Skąd wzięliśmy się na tej wsi? A ja odpowiadam wówczas – z marzeń! Z marzeń mojego męża i… i z gwiazd!
Trzeba mieć zapał
Od wielu lat plątał się nam po głowie pomysł, aby „się wybudować” – mówi Marek. – Ale jakoś nigdy nie podchodziliśmy do tych pomysłów w sposób konkretny. Nie szukaliśmy działki ani konkretnego projektu. To było takie marzenie w formie czystej. Podobnie jak miliony ludzi, oglądaliśmy różne domy i wzdychaliśmy. „A może byłoby warto…?” Ale ciągu dalszego nie było. Tak działo się aż do momentu, kiedy przez zupełny przypadek pojechałem za miasto i trafiłem na wzgórze, na którym stoi obecnie nasz dom. Tu była wówczas łąka, obok jakieś resztki zboża... Pamiętam, jak stanąłem blisko szczytu i pomyślałem sobie – jeśli mam się budować, to chcę, żeby to było właśnie w tym miejscu! Tu i teraz! Jak najszybciej, bo za parę lat, to pewnie nie będzie mi się już chciało. Ale musiałem jeszcze przekonać żonę. Zrobiłem to najprostszą możliwą metodą. Przywiozłem ją tu, żeby sama zobaczyła, jakie to piękne miejsce. Najpierw odwiedziliśmy Skwierzynkę w dzień, później nocą. Okolica musiała zrobić spore wrażenie na Jagodzie, bo decyzja o kupieniu działki na wzgórzu zapadła dosyć szybko. Ale trudno się dziwić! Takiego rozgwieżdżonego nocnego nieba, jak to nad Skwierzynką, mieszkańcy miast nie oglądają nigdy!Była późna wiosna 2009 r. – wspomina Jagoda. – Zbliżała się okrągła rocznica moich urodzin. Podkreślam to, bo uważam, że w życiu można nie mieć wielu rzeczy, ale trzeba mieć zapał! Tymczasem kiedy stuknie piąty krzyżyk i zaczyna się druga połowa życia... O zapał jest już znacznie trudniej niż w młodości. Budowa domu może stać się nowym wyzwaniem i swoistym motorem napędowym dla człowieka. Miałam oczywiście wątpliwości – Czy pięćdziesięciolatki powinny budować dom? Dużo myślałam na ten temat. Były chwile, w których sądziłam, iż jest już za późno. Innym razem dochodziłam do wniosku: „a właściwie, dlaczego nie?”. Szukałam ludzi w podobnym wieku, którzy również podjęli takie wyzwanie. Nie było łatwo ich znaleźć. Budujących w okolicach trzydziestki jest cała masa. Ale inwestorów w naszym wieku… jest już znacznie mniej. A tak na marginesie... Coś sobie przypomniałam! Chyba ten prawdziwy początek naszej decyzji był jeszcze inny. Kilka lat temu mój mąż wstał pewnego ranka...
A mieliśmy wówczas przepiękne, duże czteropokojowe mieszkanie w Koszalinie. Mąż wstał i stwierdził: „Kawy bym się napił”. „Nie widzę problemu – odpowiedziałam. – Już robimy!” „Tak, ale ja bym napił się tej kawy na tarasie” – usłyszałam. To zdarzenie zostało pewnie gdzieś w naszej podświadomości.
Marek Żelkowski
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 6/2012