Na początku naszego małżeństwa, a więc dziewięć lat temu, kupiliśmy z Justyną tak zwany typowy projekt domu jednorodzinnego – mówi Dominik Kosmała, dyrektor działu zajmującego się w firmie Wolf-System sprzedażą i marketingiem domów gotowych, prefabrykowanych. – Później pierwotna koncepcja przez wiele lat nieustannie ewoluowała. Skończyło się na tym, że na bazie starych planów powstał zupełnie nowy projekt o indywidualnym charakterze.
Dominik przyznaje, że o domu w pięknej okolicy myślał bardzo intensywnie. Wychodził bowiem z prostego założenia, iż mieszkanie w bloku ma oczywiście sporo zalet, ale znacznie milej jest oglądać za oknem las, zieleń i wolną przestrzeń niż sąsiedni wielorodzinny budynek.
Uporządkowanie pomysłów
– Moje myślenie o własnych czterech ścianach przechodziło przez różne fazy. W pewnym okresie miałem nawet ekstrawagancki plan zbudowania domu na zboczu, w taki sposób, aby jego konstrukcja częściowo wnikała w skarpę – wspomina Dominik Kosmała. – Okolice Tarnowskich Gór obfitują w stare sztolnie i korytarze będące pozostałością po XVI- i XVII-wiecznych kopalniach srebra i ołowiu. Miałem pomysł połączenia domu z takim starym wyrobiskiem. Znalazłem nawet działkę, na której znajdował się wylot sztolni, która nie była odnotowana w rejestrach. Niestety nie udało się jej kupić i moje plany związane z budową domu stały się nieco mniej ekstrawaganckie.
Działkę budowlaną Justyna i Dominik otrzymali od ojca pani domu. Okolica należy do najpiękniejszych na Górnym Śląsku, a teren objęty jest programem Natura 2000 i stanowi otulinę rezerwatu bukowego. Nie ma zatem niebezpieczeństwa, że ktoś zaradny zechce wprowadzać na ten teren przemysł.
– Należy pamiętać, że znajdujemy się w tym regionie Polski, którego walory przyrodnicze zostały bardzo zniszczone przez działalność człowieka. Takich terenów z atrakcyjnymi widokami jest tu naprawdę niewiele – podkreśla pan Dominik. – W uporządkowaniu wszystkich moich pomysłów oraz dostosowaniu budynku do specyfiki konkretnej lokalizacji pomagał mi w końcowym etapie znajomy architekt Maciej Kałwak. Trwało to około półtora roku. Wiele naszych projektów weryfikowało życie i finanse. Jednym z przykładów może być pokrycie dachu. Chciałem, żeby nawiązywało charakterem do klimatów śródziemnomorskich. W pierwszym zamyśle miała to być dachówka mniszka z efektem tzw. przepalania. Jej wysoka cena sprawiła jednak, że ostatecznie zdecydowałem się na inny rodzaj. Również jest to dachówka falista, która z daleka przypomina przepalaną mniszkę, ale jej cena jest zdecydowanie korzystniejsza.
Marek Żelkowski
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 1-2/2011