Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 7-8/2016

Wśród 400 drzewek bonsai

Od dwudziestu lat pasją Mirka jest tworzenie i pielęgnowanie drzewek bonsai. Kiedy jest pochłonięty swoją ogromną kolekcją, którą eksponuje w ogrodzie, jego żona Beata wkłada dużo radosnej energii w resztę ich wspólnego „zielonego piekiełka”. Dla obojga to odprężający relaks po napiętej pracy w specjalnym ośrodku wychowawczym.

Wśród 400 drzewek bonsai
Beata i Mirek śmieją się, że kiedy w 1993 r. kupili wielką działkę pod Puszczą Kampinoską (zajmuje powierzchnię 3600 m2), nadawała się jedynie na lądowisko dla helikopterów. Był to wyjeżdżony pas ziemi o długości prawie 150 m i szerokości zaledwie 27 m. Rodzina i znajomi odradzali im zamieszkanie na tym piaszczystym pustkowiu przy ścianie dzikiej puszczy – raz, że nie było tu jeszcze sąsiadów, dwa – ziemia nie nadawała się do żadnych upraw. Ale para zakochała się w tym dziewiczym miejscu i od zera rozpoczęła zakładanie ogrodu, a po kilku latach zbudowała tu również dom. Jak poradziła sobie z wyjątkowo słabą ziemią siódmej klasy? Otóż, na szczęście, w pobliżu znajdowała się cukrownia, przy której co roku rosły hałdy wytłoków buraczanych. Pracownicy cukrowni za darmo przewieźli na działkę po lasem aż 150 wywrotek buraczanego kompostu, pozbywając się kłopotu. Dla przyszłego ogrodu był to zarodek nowego życia!

AMFILADOWY OGRÓD Z DWOMA OCZKAMI WODNYMI

Beata i Mirek znakomicie wykorzystali ten dobry początek. Krok po kroku przemienili rodzimą wydmę w liczne zazielenione i ukwiecone zakątki. Ciągną się w długiej amfiladzie. Pierwszy z nich rozpoczyna się tuż za bramą wjazdową na posesję i kończy przy bramie uformowanej ze strzyżonych grabów, która „stoi” prostopadle do zachodniej elewacji budynku. W centralnym miejscu zakątka (tuż przy wybrukowanym placyku), właściciele założyli na folii stawowej małe oczko wodne. To poidełko dla licznych ptaków, zlatujących się z pobliskiej puszczy oraz azyl dla żab. Na placyku nad oczkiem Beata ustawiła komplet żeliwnych mebli ogrodowych. Frontowa część działki zapewnia pełną prywatność, więc latem co rano rodzina je tu śniadanie, a po południu chociaż chwilę leży na hamakach, rozwieszonych wśród modrzewi. Stąd jest już tylko krok do zimnej werandy, którą Mirek dobudował przy sieni (używa jej do przechowywania egzotycznych roślin tarasowych i ogrzewa tylko podczas silniejszych mrozów).

Lilianna Jampolska
fot. www.sabra.prx.pl

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!