Ewa i Marcin lub też
EWA_&_MARCIN – jeśli ktoś
woli nick z internetowego
forum – wybudowali swój dom
w miejscowości leżącej
w pobliżu Zielonej Góry.
Od granicy ich działki do
centrum miasta jest około
dziesięciu kilometrów. Miejsce
jest naprawdę niezwykłe.
Są blisko cywilizacji,
a jednocześnie rankiem
z okien kuchni mogą obserwować
sarny pasące się na
skraju lasu. Ostatnio Marcin
widział lisa, a na podwórku
przy domu odbyła się poważna
narada kilku dzięciołów
–
Początkowo obawialiśmy się, czy nasz kot Luxus, wychowany w trzydziestometrowej
kawalerce w Zielonej Górze, da sobie radę na osiedlu domków, które ze wszystkich
stron otoczone jest lasem – mówi Marcin. –
Dlatego tuż po przeprowadzce bardzo
uważaliśmy, aby gdzieś się nie zgubił. Zawsze jednak znajdował drogę do domu.
Co więcej, Luxus poczuł się tu tak dobrze, że zaczął już polować na myszy! On, typowy
miejski kanapowiec! Na razie nie bardzo wie co, z tymi myszami robić dalej, ale liczy
się przecież łowiecki zew!
Lokata kapitału
–
Ewę poznałem w Żarach osiem lat temu
– wspomina Marcin. –
Później mieszkaliśmy
kolejno w Żarach, Gorzowie Wielkopolskim
i Zielonej Górze. Sprowadzając się do stolicy
polskiego winiarstwa, nie wiedzieliśmy
jeszcze, czy na pewno zostaniemy w tym
mieście na stałe. Wiedzieliśmy natomiast,
że chcemy zamieszkać w domu. Udało
się nam korzystnie sprzedać gorzowskie
mieszkanie i za te pieniądze postanowiliśmy
kupić działkę w okolicach Zielonej Góry.
Stwierdziliśmy, że jak się na niej wybudujemy,
to się wybudujemy, a jak nie, to będzie to
bezpieczna lokata kapitału. Może nie byłoby
z tej inwestycji jakichś poważnych zysków,
ale strat z pewnością byśmy nie ponieśli.
Mieliśmy wcześniejsze, niezbyt dobre doświadczenia
z giełdą i ulokowanie pieniędzy
w ziemię uznaliśmy za krok rozsądny. Zaletą
tego rozwiązania było również to, że kapitał
był „zamrożony”, a pieniądze nie kusiły, aby
po nie sięgnąć.
Wybierając działkę, Ewa i Marcin kierowali
się głównie względami estetycznymi. Okolica
musiała być po prostu ładna! Względy lokalizacyjne
były natomiast na drugim miejscu.
–
Gdybyśmy znaleźli coś interesującego
bliżej miasta, byłoby OK! – podkreśla Marcin.
–
Gdyby działka leżała dalej od Zielonej Góry,
też nie byłoby problemu. Niemal od razu polubiliśmy
to miejsce. Cały teren przeznaczony na
zabudowę jednorodzinną otoczony jest lasem.
A dodatkowymi atutami przemawiającymi
na korzyść tej okolicy były: porządna droga
dojazdowa oraz media doprowadzone do
granicy działki. Dowiedziałem się ponadto,
że miejscowa gmina sprzyja inwestorom
i traktuje ich przyjaźnie. Działkę kupiliśmy
w roku 2008. Rok później zaczęliśmy szukać
projektu i załatwiać wszelkie formalności. Po
kolejnych dwunastu miesiącach doszliśmy do
wniosku, że ponieważ nasza sytuacja finansowa
jest stabilna, możemy ruszać z budową.
Mury zaczęły rosnąć w połowie marca. Tuż po
rozpoczęciu inwestycji dowiedzieliśmy się, że
nasza rodzina się powiększy. To była dla nas
dodatkowa mobilizacja.
Marek Żelkowski
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 11-12/2011