Lokata kapitału
– Ewę poznałem w Żarach osiem lat temu – wspomina Marcin. – Później mieszkaliśmy kolejno w Żarach, Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze. Sprowadzając się do stolicy polskiego winiarstwa, nie wiedzieliśmy jeszcze, czy na pewno zostaniemy w tym mieście na stałe. Wiedzieliśmy natomiast, że chcemy zamieszkać w domu. Udało się nam korzystnie sprzedać gorzowskie mieszkanie i za te pieniądze postanowiliśmy kupić działkę w okolicach Zielonej Góry. Stwierdziliśmy, że jak się na niej wybudujemy, to się wybudujemy, a jak nie, to będzie to bezpieczna lokata kapitału. Może nie byłoby z tej inwestycji jakichś poważnych zysków, ale strat z pewnością byśmy nie ponieśli. Mieliśmy wcześniejsze, niezbyt dobre doświadczenia z giełdą i ulokowanie pieniędzy w ziemię uznaliśmy za krok rozsądny. Zaletą tego rozwiązania było również to, że kapitał był „zamrożony”, a pieniądze nie kusiły, aby po nie sięgnąć.Wybierając działkę, Ewa i Marcin kierowali się głównie względami estetycznymi. Okolica musiała być po prostu ładna! Względy lokalizacyjne były natomiast na drugim miejscu.
Mury zaczęły rosnąć w połowie marca. Tuż po rozpoczęciu inwestycji dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. To była dla nas dodatkowa mobilizacja.
Marek Żelkowski
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 11-12/2011