Wykończenie wnętrz wzbudza wiele emocji. Jest przyjemne, ale i kosztowne, a wielu podjętych decyzji nie da się później łatwo zmienić.
Ściany
Ściany najpierw musimy wyrównać i wykończyć, a dopiero w drugiej kolejności zadbać o ich estetykę. Czyli najpierw tynk mokry lub tzw. suchy, potem malowanie lub tapeta. Albo od razu okładzina – wtedy mamy dwa w jednym.
Dekoratorzy wnętrz proponują także pozostawienie ścian niewykończonych. Dotyczy to przede wszystkim ścian z elementów o niewielkich wymiarach: cegieł ceramicznych, klinkierowych i silikatowych. Wyglądają szczególnie efektownie w sąsiedztwie kominka, w kuchni czy w holu. Ale nawet ściany z betonu mogą pozostać surowe – trzeba je tylko odpowiednio zabezpieczyć.
CZY WARTO TYNKOWAĆ?
Wiele osób tynkuje, bo jest to dość tanie, a poza tym jesteśmy przywiązani do tradycji. W dom ach wznoszonych w tradycyjnych technologiach murowanych, gdzie może się zdarzyć, że ściany nie będą zbyt równe, tynk pozwoli na ich wyrównanie. Ale nie każdy: grubowarstwowy – tak, cienkowarstwowy – nie. Tynk ociepli ścianę i wytłumi hałas z zewnątrz – znowu skuteczniejszy jest grubowarstwowy. Z drugiej strony tynki w większości przypadków nie są odporne na wilgoć i uszkodzenia mechaniczne. Tynkowanie przedłuża też czas wykańczania domu i to sporo. Prace rozpoczyna się minimum w dwa – trzy miesiące po wzniesieniu ścian. Muszą być zrobione wylewki podłogowe, rozprowadzone instalacje (elektryczna, grzewcza, wod.-kan.). Powinny być wstawione okna, ponieważ pozwoli to na utrzymanie w miarę stabilnej temperatury (min. 5°C, maks. 25°C) oraz wilgotności powietrza (maks. 70%) niezbędnych do prac tynkarskich. Budowlańcy wyliczyli, że dom wybudowany na wiosnę możemy tynkować dopiero jesienią.
Trzeba jeszcze przemyśleć, czy bardziej się opłaci tynkowanie ręczne (robocizna jest tańsza, ale zużyjemy więcej materiału i trzeba kupić lub wypożyczyć betoniarkę) czy maszynowe (konieczny jest agregat, prac nie da się przeprowadzić samodzielnie, jest droższa robocizna, ale mniejsze zużycie materiału). Najczęściej okazuje się, że nieco droższy jest tynk cienkowarstwowy kładziony maszynowo.
TYNK GRUBO- CZY CIENKOWARSTWOWY?
W naszej tradycji budowlanej tkwią tynki cementowo–wapienne i cementowe. Najłatwiej znaleźć dobrego tynkarza do tynków tradycyjnych, grubowarstwowych. Tynki cienkowarstwowe – jak wiele nowszych technologii – nie są jeszcze do końca oswojone przez fachowców. Tradycyjny tynk cementowo– wapienny lub cementowy jest najtańszy. Ale kładzie się go warstwą 2–3 cm. Nawet jeśli tynkarz nie przesadzi z ilością piasku, to i tak małoletnia pociecha potrafi ze ściany zrobić ser szwajcarski – i to szybko. Tynki cienkowarstwowe (tylko 1–5 mm grubości) lepiej się trzymają i kładzie się je znacznie szybciej, ale ściana musi być równiutka i pionowa. Ostatnio standardem na budowach stało się maszynowe wykonywanie takich tynków.
Większość tynków przepuszcza parę wodną, tynki grubowarstwowe dobrze akumulują ciepło i są dźwiękochłonne. Ponadto, łatwo przy ich pomocy wyrównać powierzchnię murów. Jedne tynki są szczególnie trwałe i odporne na uszkodzenia mechaniczne (np. polimerowe), inne tworzą w pomieszczeniach korzystny mikroklimat (gipsowe, wapienne), jeszcze inne są odporne na grzyby i pleśnie (gliniane). Warto bliżej poznać tynki dekoracyjne (ciągnione, zacierane, strukturalne). Nie tylko są modne, ale można uzyskać bardzo fajne efekty. I można spróbować położyć taki tynk samodzielnie, a to pozwala zaszaleć i daje sporą satysfakcję.
Jeśli nie musimy oszczędzać, spróbujmy tynków japońskich (są nazywane też tapetami natryskowymi). Zawierają dodatki składników naturalnych, np. strzępków bawełny, jedwabiu, włókien mineralnych lub celulozowych; od nich zależy faktura ściany. Ten rodzaj tynków dekoracyjnych jest najdroższy, ale efekt wizualny jest tego wart. Zresztą jest to tynk wielokrotnego użytku – można zdjąć go ze ściany (na mokro) i ułożyć ponownie.
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym „Dom Polski 2011”