Pod koniec 2005 roku państwo Anna i Jan Jarzębinowscy zaciągnęli kredyt „na całe życie”, aby kupić dom oraz działkę w miejscowości leżącej w pobliżu Bydgoszczy. Byli szczęśliwi i nawet nie podejrzewali, że zaczyna się dla nich jeden z najbardziej nerwowych okresów w życiu. W błogiej nieświadomości pozostawali również sprzedająca nieruchomość – Arleta Szuba oraz jej rodzice Danuta i Ryszard Ashke. Jednak już wkrótce urzędnicy pokazali im, jak może wyglądać piekło.
(fot. Domek)
Życie obu rodzin zamieniło się w bezsilną bieganinę. Nikt nie umiał, nie chciał lub nie potrafił im pomóc. Straszono ich za to gigantycznymi karami, rozbiórką domu i wszelkimi innymi konsekwencjami, jakie może wymyślić przeciętny nieżyczliwy ludziom urzędas. Chociaż w nieoficjalnych rozmowach bardzo często przyznawano, że ani Jarzębinowscy, ani Ashke nie ponoszą winy, to zaraz potem dodawano rzymską sentencję: Dura lex, sed lex.
Jak to się zaczęło?
Pytanie jest retoryczne. Oczywiście, że niewinnie! Rodzice Arlety wykupili działkę graniczącą z ich nieruchomością, na której stał niewielki dom. Postanowili go rozbudować i przekazać córce. Po pewnym czasie Arleta będąca współwłaścicielką budynku zmieniła jednak plany. W wyniku rodzinnej narady zdecydowano więc sprzedać nieruchomość.
Dosyć szybko udało się znaleźć kupca. Nabywcy – Anna i Jan Jarzębinowscy byli początkowo bardzo zadowoleni. Zyskali bowiem nie tylko piękny dom, ale też miłych sąsiadów. Wraz z budynkiem przekazana została im oczywiście dokumentacja dotycząca rozbudowy nieruchomości. Przeglądając ją, nowi właściciele zauważyli, że w „Potwierdzeniu przyjęcia obiektu budowlanego do użytkowania”, znalazły się liczne błędy. Nieprawidłowy był między innymi metraż działki oraz stojącego na niej budynku. Jarzębinowscy sądzili, że to zwykła pomyłka popełniona przez urzędnika Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Bydgoszczy podczas przepisywania dokumentu. Jako praworządni obywatele postanowili jednak wyjaśnić sprawę.
W ich imieniu do urzędu udał się ojciec Arlety Szuby, Ryszard Ashke. Jego wizyta w Powiatowym Inspektoracie nadzoru Budowlanego (PINB) skończyła się sporządzeniem notatki służbowej przez wzburzonego urzędnika, który stwierdził, że przedłożony dokument jest sfałszowany! Bardzo szybko okazało się, iż cała dokumentacja wymagana przy rozbudowie domu jest również najzwyklejszą podróbką.
Kompleksowe załatwienie klienta
– Jak mi powiedzieli, że dokumentacja budynku jest lipna, to myślałem, że zemdleję – wspomina Ryszard. – Właściwie to mogłem się nie przejmować, bo ostatecznie budynek sprzedałem. Był tylko jeden problem... Ja tak po prostu nie potrafię. Niewinni ludzie mieli mieć przeze mnie kłopoty? W życiu! Siadłem więc i wyskrobałem wyjaśnienie do Wydziału Budownictwa i Nieruchomości Starostwa Powiatowego w Bydgoszczy.
Warto zerknąć do pisma Ryszarda Ashke.
Działając w imieniu mojej córki Arlety Szuby, oświadczam, iż na początku 2005 roku zleciłem pani K. wykonanie projektu budowlanego na rozbudowę domu na działce nr ew... Ponieważ moja córka nie bardzo wiedziała w jaki sposób załatwić wszystkie sprawy urzędowe związane z ww inwestycją, zleciliśmy też pani K. kompleksowy nadzór nad obiegiem i uzyskaniem dokumentów (zatwierdzenie projektu i otrzymanie decyzji, a także nadzór budowlany wraz z odbiorem budynku do użytkowania). Wszystkie dokumenty dotyczące rozbudowywanego domu otrzymaliśmy z rąk pani K.
Urzędnicy zajęli się sprawą i nastała... złowroga cisza. Widocznie młyny biurokracji, podobnie jak boskie, mielą bardzo powoli. Ale jak już zmielą...
Poczekamy, zobaczymy
Pod koniec maja 2006 roku adwokat działający w imieniu Ryszarda Ashke i Jana Jarzębinowskiego wniósł wniosek do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o wydanie dwóch decyzji: o zatwierdzeniu projektu budowlanego oraz o pozwoleniu na użytkowanie wykonanej budowy małżeństwu Jarzębinowskich.
Mniej więcej po miesiącu Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego powiadomił o wszczęciu postępowania administracyjnego w owej sprawie. W tym samym czasie Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz–Północ zamknęła dochodzenie w sprawie pani K. i przekazała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy. Arleta Szuba została powiadomiona o tym fakcie pismem, w którym wymieniona została jako osoba pokrzywdzona. Mogłoby się wydawać, że sprawa zmierza do hollywoodzkiego happy endu...