Ewelina preferuje tradycyjne budownictwo, Tomasz nowoczesne. Podczas budowy wspólnego domu musieli to jakoś pogodzić. Wnętrza budynku o tradycyjnej bryle urządzili bardzo nowocześnie. Małżonkowie na równi cenią natomiast wysokiej jakości materiały, co widać zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz.
Gdyby Ewelina i Tomasz od razu mogli zapłacić za parcelę, która spodobała się im w preferowanej miejscowości, nie przekroczyliby wyznaczonego limitu 250 000 zł. Niestety, trafili na nieuczciwego sprzedawcę. Zwodził ich przez 9 miesięcy, czując nadchodzący wzrost cen na nieruchomości. W końcu podniósł pierwotną cenę o… 300%! Wtedy małżeństwo zdecydowało się kupić inną działkę, położoną kilka kilometrów dalej od upatrzonej. Ceny rosły już wtedy lawinowo, więc nie wybrzydzając, nabyli ziemię „od ręki” za 340 000 zł.
Perypetie z mediami w drodze prywatnej
Z dwóch oferowanych parceli o powierzchni 1200 m2 i 2400 m2, Ewelina i Tomasz wybrali tę większą. Jednak kupując działkę pod presją rosnących cen w 2007 r., nie mieli czasu na sprawdzanie ważnych szczegółów.
– Zdecydowaliśmy się na działkę położoną w dużej odległości od głównej drogi, widząc, że obok niej znajduje się hydrant sieci wodociągowej, natomiast sieć elektryczna, kanalizacyjna i gazowa kończy się przy domu sąsiadów – mówi Tomasz. – Ich dom stoi 100 m od zakupionej przez nas działki, więc uznaliśmy, że poradzimy sobie z przyłączeniem mediów. W praktyce okazało się to trudne, gdyż media biegły w drodze prywatnej. Właścicielami drogi było 30 osób, w tym dwoje mieszkających za granicą, a wszyscy mieli łącznie 64 udziały. Abyśmy mogli włączyć budowany dom do istniejącej sieci elektrycznej, elektrownia wymagała zgody wszystkich udziałowców drogi, tyle że mogła to być odręczna zgoda na piśmie. Natomiast gazownia honorowała tylko notarialne zgody większości, czyli 51% udziałowców. Zabiegając o doprowadzenie gazu ziemnego, porozumieliśmy się z notariuszem, który za dodatkową opłatą był skłonny załatwiać formalności w sobotę na naszej działce. Ale i tak spotkaliśmy się z brakiem zrozumienia u części udziałowców. Szukaliśmy więc innych możliwości rozbudowy istniejących sieci. Budowa postępowała, ponieważ wcześniej bez problemu doprowadziliśmy do działki nitkę wodociągu oraz tymczasowe elektryczne przyłącze. Ostatecznie dopiero po dwóch latach udało się nam doprowadzić brakujące media z sąsiedniej drogi. Łącznie kosztowały aż 70 000 zł!