Na drodze do własnego domu
Bożena i Jacek pokonali
poważne trudności. Mieli
kłopoty podczas kupna działki,
potem, na skutek oszustwa
generalnego wykonawcy,
stracili kilkadziesiąt tysięcy
złotych. Kiedy już wydawało
się, że wszystko wraca
na swoje tory, pojawiły się
problemy z dojazdem na posesję
i przyłączeniem wody.
W wyjściowym projekcie budynek miał mieć elewację z klinkieru. Po stracie
pieniędzy w wyniku oszustwa dewelopera właściciele zrezygnowali z drogiej
elewacji na korzyść akrylowego tynku. Dobrym krokiem było zlikwidowanie słupa
w środkowej części wjazdu do garażu. To ułatwia manewrowanie samochodami
Mieszkanie w bloku, nad którym przelatują samoloty, było uciążliwe. Latem,
przy otwartych oknach, Bożena i Jacek musieli na chwilę przerywać rozmowę,
bo nie słyszeli własnych słów. W zimie natomiast światła samolotów „zaglądały”
im w okna. Kiedy Ida i Dominik zaczęli się zbliżać do wieku szkolnego,
rodzice postanowili zmienić miejsce zamieszkania, chcąc zapewnić dzieciom
więcej spokoju i oddzielne pokoje.
Trudny zakup działki
Mieszkanie o dwukrotnie większej powierzchni (120 m2) od dotychczasowego
kosztowało tyle, co pół bliźniaka z działką, więc Bożena i Jacek zamiast
mieszkania zaczęli szukać gotowego domu na niedużej działce. Zadowalała
ich powierzchnia 150 m2, byleby miała podwójny garaż, podobne pokoje dla
dzieci, wygodną strefę dzienną i gabinet. Działka natomiast miała zmieścić
sprzęt do zabaw.
– Dzieci zamęczały nas prośbami o wyjścia przed blok na plac zabaw,
a gdybyśmy mieli ogród, mogły się bawić do woli na świeżym powietrzu.
Między innymi dlatego postanowiliśmy kupić dom. I nie żałujemy decyzji,
nawet po przejściu takich trudności, jakie nas spotykały.
Pierwsze podejście do zakupu działki z połową bliźniaka
rozbiło się na etapie podpisywania umowy notarialnej. Kiedy już
Bożena i Jacek załatwili w banku ciągnące się miesiącami czynności
związane z kredytem, sprzedający podniósł cenę o 100 000 zł.
Rzeczywiście zaczynał się wtedy okres wzrostu cen nieruchomości,
ale żądanie było nie fair i transakcja nie doszła do skutku.
W drugim podejściu małżeństwo zatrudniło firmę deweloperską,
oferującą kompleksową usługę od znalezienia działki, przez
przeprowadzenie formalności, po budowę domu „pod klucz”.
Pracując zawodowo, już nie chciało poświęcać na te czynności
całego wolnego czasu. Firma reklamowała się jako polskie przedstawicielstwo
międzynarodowej firmy z doświadczeniem. Mając
mieszane uczucia po pierwszym spotkaniu z wykonawcą, Bożena
i Jacek sprawdzili korzenie firmy w Hiszpanii i Irlandii. Kiedy
potwierdzono (przez Internet) jej istnienie i rzetelność, podpisali
umowę o współpracy.
Małżeństwo włączyło się w szukanie działki, bo chciało dać
sobie więcej szans na znalezienie dobrego miejsca. Ostatecznie
stanęło na działce w sąsiedztwie cichej dzielnicy z zabudową
jednorodzinną. Sąsiednie posesje miały elektryczność i gaz, a wodociąg
przebiegał w odległości 60 m. Brakowało jednak kanalizacji.
Wszystko przebiegało prawidłowo do momentu… podpisania
aktu notarialnego i chwili, kiedy sprzedający zażądał przelania
pieniędzy do USA. Okazało się, że po przeliczeniu złotówek na
dolary nie satysfakcjonuje go suma za ziemię, a ponadto za taki
transfer trzeba bankom słono zapłacić. Rozpoczęły się dwa tygodnie
trudnych rozmów ze sprzedającym, notariatem i bankami.
Dopiero w obliczu zerwania transakcji przez małżeństwo, udało
się zrealizować transakcję. Ale były nerwy, niepewność i dodatkowe
koszty.
Lilianna Jampolska
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 3/2012