Jeśli wymagają tylko odmalowania, rzecz jest prosta; wystarczy dobrze się przygotować. Bywa jednak, że ściany ujawniają swoje mroczne „życie wewnętrzne”, a remont, pozornie łatwy do przeprowadzenia, przeradza się w męczący kilkuetapowy proces. Warunkiem powodzenia jest tu właściwa ocena sytuacji.
To, czego nie widać…
(fot. Caparol)
Nawet najbardziej wypielęgnowany dom po kilku latach traci świeżość i „młodzieńczą” urodę. Wtedy nie pomogą nowe meble; jeśli tło będzie poszarzałe, pełne rys i zacieków, żaden designerski szlagier meblowy nie uratuje sytuacji. Na remont ścian decydujemy się, kiedy zaczynamy dostrzegać pierwsze oznaki niszczenia ich zewnętrznej powłoki. Ciemne smugi w narożnikach i pod sufitem, białe pola po zdjętych obrazkach, drobne zadrapania i pęknięcia, plamy wokół włączników światła… wszystko to wskazuje, że ściany czas odmalować.
Najwięcej problemów może nam jednak przysporzyć to, co mniej rzuca się w oczy. Odspojony tynk, który odkrywamy zwykle przypadkiem, pukając w ścianę; ślady przemarzania, najczęściej pojawiające się wzdłuż pionowych (szczytowych) narożników pomieszczeń, często zasłoniętych przez stojące w kątach meble; wreszcie objawy zawilgocenia i zagrzybienia muru, pojawiające się zwykle przy podłodze, u dołu ścian zewnętrznych, a więc najczęściej również ukryte za zabudową. Takie „odkrycia” w znacznym stopniu komplikują proces odnawiania ścian, wymagają bowiem żmudnych i czasochłonnych zabiegów przy użyciu specjalistycznych preparatów.
Po pierwsze – podłoże
Precyzyjna ocena jego stanu to pierwszy i najważniejszy etap remontu; na podstawie szczegółowych oględzin można określić zakres prac, przewidzieć ich uciążliwość i czas trwania,
a w konsekwencji zdecydować o tym, czy warto podejmować działania samodzielne, czy też lepiej powierzyć je firmie wykonawczej.
Jakość tynków sprawdzamy opukując ściany, a także wykonując miejscowo próby lekkiego zarysowania ostrym narzędziem, np. gwoździem. Zarówno głuchy odgłos, wydawany przez powłokę przy pukaniu (charakterystyczny dla pustego naczynia), jak i osypywanie się, pylenie lub rozwarstwianie jej powierzchni po zarysowaniu, to sygnały oznaczające konieczność skucia uszkodzonych fragmentów powłoki tynkarskiej.
Warto także przetrzeć w kilku miejscach malowaną wcześniej ścianę wilgotną gąbką. Jeśli woda wsiąka bardzo szybko, a na gąbce pozostają ślady farby, to znak, że podłoże jest zbyt chłonne i przed malowaniem koniecznie trzeba je zagruntować. Podobnie postępujemy, jeżeli podczas przeciągania po ścianie dłonią zaobserwujemy nawet nieznaczne jej pylenie – zdarza się to często w przypadku starych powłok z farb klejowych i kredowych. Przed zagruntowaniem trzeba je starannie usunąć, co, niestety, oznacza zwykle uciążliwe zeskrobywanie.
Agnieszka Rezler
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 7-8/2011