Jeśli na działce nie ma wodociągu, to możemy wykopać
studnię, jeśli brakuje kanalizacji – można zrobić
szambo. Jednak trudno wyobrazić sobie budowę
i dom nieprzyłączony do sieci elektrycznej. Jednak
mieć prąd to jeszcze nie wszystko. Instalacja musi
być wykonana tak, by korzystanie z niej było
wygodne i bezpieczne, a przez lata nie były
potrzebne zmiany lub rozbudowa.
Przyłącze
(fot. M. Błażejewski)
Połączenie domu (posesji) z siecią elektroenergetyczną
nazywa się przyłączem.
Jego ostatni element – obecnie najczęściej
skrzynka z licznikiem umieszczona w linii
ogrodzenia, to złącze. Złącze może być
napowietrzne lub kablowe – gdy przewody
biegną pod ziemią.
Zwykle na czas budowy wykonuje się
prowizoryczne przyłącze, które dopiero po
jej zakończeniu zastępuje się docelowym.
Warto jednak od razu wykonać przyłącze
spełniające techniczne wymogi przyłącza
docelowego, bo choć na razie i tak będziemy
rozliczani według mniej korzystnej taryfy
„budowlanej”, to po zakończeniu budowy
zmiana statusu przyłącza będzie
tylko formalnością niewymagającą prac
technicznych.
Jaka moc?
Duże chwilowe zapotrzebowanie na moc
oznacza konieczność wykonania przyłącza
z odpowiednio grubych przewodów, dlatego
o tym, jaki będzie niezbędny tzw. przydział
mocy dla naszego domu, trzeba pomyśleć
przed wykonaniem przyłącza docelowego.
Wbrew obiegowej opinii potrzebny duży
przydział mocy nie musi wcale oznaczać dużego
zużycia prądu i wysokich rachunków
za energię. W domach bez przepływowych
podgrzewaczy wody i ogrzewania elektrycznego
wystarcza zwykle przyłącze dostosowane
do obciążenia 12 kW, nawet jeśli
korzystamy z kuchenki elektrycznej.
Największą moc mają właśnie ogrzewacze
przepływowe – nawet mały umywalkowy
to zwykle ok. 3 kW, a zapewniający wygodne
korzystanie z prysznica – ponad 20 kW.
Jednak działają one zaledwie przez kilkadziesiąt
minut w ciągu doby, tylko kiedy korzystamy
z umywalki czy wanny, zaś grzałki
w podgrzewaczach pojemnościowych
mają wprawdzie znacznie mniejszą moc,
ale działają kilkakrotnie dłużej (w ciągu
doby). Paradoksalnie korzystanie z podgrzewaczy
przepływowych może oznaczać nawet
mniejsze zużycie energii, niż gdy mamy
ogrzewacz pojemnościowy, bo gromadzenie
podgrzanej wody w zbiorniku zawsze wiąże
się ze stratami ciepła.
Jarosław Antkiewicz
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 7-8/2011