Trzy lata temu Tomasz Bzymek wybudował dom w podwarszawskiej miejscowości Czeczotki, położonej w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Zamieszkał w nim z żoną Moniką oraz synami – czteroletnim Igorem i sześcioletnim Konradem. Pełnoprawnymi domownikami są również dwa rodowodowe psy rasy golden retriever: Bugi i Bali.
– Jak znaleźliśmy się w Czeczotkach? To był splot kilku przypadkowych, ale szczęśliwych zdarzeń – stwierdza Tomasz, który od dziesięciu lat pracuje w firmie Velux Polska jako key account manager zajmujący się współpracą z sieciami marketów budowlanych.
– Pewnego dnia... to było na początku 2006 roku, pomagałem koledze, który jest doradcą technicznym w naszej firmie. Chodziło o tak zwaną obsługę posprzedażową, a konkretnie o wymianę uszkodzonej szyby w oknie dachowym u jednego z naszych klientów. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęliśmy rozważać z żoną możliwość budowy domu. Mieszkaliśmy wówczas w Warszawie, blisko Wisły. Miejsce było ładne, ale uroki życia w bloku są jednak mocno dyskusyjne. Szczególnie jeśli mieszkanie nie jest zbyt duże. A ponieważ zarówno Monika, jak i ja pochodzimy z wielodzietnych rodzin i planowaliśmy drugie dziecko, ideę samodzielnego domu poza miastem uznaliśmy za...
...najrozsądniejsze rozwiązanie
Szczególnie że oboje wychowaliśmy się w domach jednorodzinnych – żona w Grudziądzu, a ja w Płocku. Chcieliśmy dać naszym dzieciom to, co sami mieliśmy w czasie dorastania – przestrzeń, miejsce do nieskrępowanych zabaw… A wracając do historii wymiany szyby i pomocy koledze. W czasie prac przy oknie uważnie rozejrzałem się po okolicy. Miejsce było pełne zieleni i co tu wiele mówić... najzwyczajniej w świecie mnie urzekło. Do tego stopnia, że już w czasie powrotu do Warszawy zadzwoniłem do żony i powiedziałem, iż znalazłem już nasze miejsce na Ziemi. Później były poszukiwania wolnej działki. Trochę to trwało, ale w rezultacie kupiliśmy kawałek ziemi [1500 m2 – przyp. red.] znajdujący się niemal naprzeciw domu, w którym pomagałem wymieniać szybę.
Działkę kupiliśmy w kwietniu. Później przez jakieś półtora miesiąca przygotowywałem się do rozpoczęcia budowy, zarówno od strony teoretycznej, jak i organizacyjnej. Miałem bowiem ambitny plan, aby od momentu wbicia przysłowiowej pierwszej łopaty do momentu przeprowadzki upłynął nie więcej niż rok! Doszedłem też do wniosku, że nie powierzę wznoszenia domu jednej ekipie. Teoretycznie takie rozwiązanie wydaje się kuszące, ale praktyka pokazuje, że bardzo niewiele firm budowlanych w pełni opanowało wszystkie etapy procesu inwestycyjnego. Kończy się to tym, że główny wykonawca i tak podnajmuje specjalistów.
Wolałem mieć kontrolę nad tym procesem, a co za tym idzie pewność, że dopilnuję szczegółów. Oboje z żoną jesteśmy jednak realistami. Od początku zakładaliśmy, że nie wszystko na naszej budowie będzie przebiegało w sposób idealny. Błędy, poprawki… to zdarza się podczas każdej inwestycji. Chcieliśmy cieszyć się powstającym nowym domem, a nie bez przerwy utyskiwać, że coś jest nie tak, jak planowaliśmy. A jeśli już nawet było… to należało dokonać poprawek, a nie dostarczać sobie kolejnego stresu.
Prace budowlane ruszyły 1 czerwca 2006 roku. 30 czerwca urodził się drugi syn Moniki i Tomasza – Igor. Natężenie pozytywnych wydarzeń było więc spore. Duża była też motywacja do jak najszybszego zakończenia inwestycji.
Dom w Czeczotkach zbudowany jest według typowego projektu o nazwie...