Anna i Maciej zgadzali się z rodzicami. Oni także pragnęli zamieszkać „na swoim”. Ciesząc się z perspektywy zmian, rozważali tylko, czy kupić mieszkanie w mieście, czy budować własny dom. Ale oboje szybko doszli do wniosku, że dla młodego małżeństwa planującego dwoje dzieci dom z ogrodem będzie wygodniejszy. I to mimo konieczności zaciągnięcia większego kredytu, niż wcześniej planowali.
Tylko przy linii autobusowej i kolejowej
Zamiar rozdzielenia się w wypadku tej rodziny nie oznaczał unikania kontaktów. Wręcz przeciwnie. Oba pokolenia od początku starały się zamieszkać w niedalekiej odległości od siebie. I szczęście im dopisało. Rodziny dzieli tylko 9 km i często się widują.Ze względu na dzieci młodzi małżonkowie nie chcieli osiedlać się dalej niż 25 kilometrów od stolicy. Szukali miejscowości z odpowiednim dla maluchów zapleczem instytucjonalnym (przedszkolem, szkołą, przychodnią) i położonej blisko kolei podmiejskiej oraz linii autobusowych.
Wiedzieli, że lepiej nie zdawać się tylko na własny transport. Te kryteria były tak ważne, że z powodu wysokiej ceny ziemi w takiej okolicy inne zeszły na dalszy plan. Nowa posesja ma dostęp tylko do sieci elektrycznej i wodociągowej, a mimo to kosztowała 240 000 złotych. Ma za to dobry dojazd i komunikację z miastem oraz potrzebne do życia zaplecze. Jest też o połowę mniejsza od poprzedniej działki rodziców. Małżeństwo świadomie kupiło mniejszą działkę, by nie mieć już kłopotu z grabieniem liści i bieżącą pielęgnacją. I bardzo się z tego cieszą.
Lilianna Jampolska
Pełny artykuł w PDF: