Spora odległość od miasta oraz brak nowoczesnych mediów na rekreacyjnej działce nad Narwią sprawił, że Elżbieta i Maciej nie chcieli zamieszkać na niej na stałe. Woleli ją sprzedać i zbudować dom gdzie indziej. Bliżej miasta i bliżej syna.
Garaż znajduje się pod jednym dachem z pomieszczeniami mieszkalnymi. Dzięki temu budowa była tańsza niż budowanie oddzielnego budynku gospodarczego. Ale dzisiaj właściciele postąpiliby inaczej
Kiedy Elżbieta i Maciej byli jeszcze czynni zawodowo, na stałe mieszkali w bloku na warszawskim Bemowie, a odpoczywali na rekreacyjnej działce nad Narwią. Potem, już po przejściu na emeryturę, z letniska korzystali trochę częściej, dzieląc wolny czas między wsią a miastem. Spędzali trzy dni tu, trzy dni tam, będąc w ten sposób w ciągłych rozjazdach.
Wkrótce jednak emeryckie kieszenie nie wytrzymały takiego stylu życia. Coraz więcej kosztowała ich opieka nad dwoma „domami” – mieszkaniem o powierzchni 62 m2 oraz drewnianą daczą o powierzchni 70 m2. Wzrastały też koszty dojazdów, bo mieszkanie i działka leżały w odległości aż 60 kilometrów od siebie. Na dodatek syn z rodziną, dotąd mieszkający w Warszawie, przeprowadził się do domu, położonego 30 kilometrów na południe czyli dokładnie po przeciwległej stronie od trasy, po której poruszali się Elżbieta i Maciej.
Bliżej syna
– Przeprowadzka Czarka była przysłowiową kroplą przepełniającą czarę, która spowodowała poważne zmiany w trybie naszego życia – opowiada pani Elżbieta. – I dobrze się stało, bo już wcześniej pojawiły się ku temu poważne przesłanki. Na wsi trudność sprawiało nam pokonywanie aż stu schodów i koszenie wielkiego trawnika na bardzo stromej skarpie nad rzeką (działka miała aż 3600 m2 powierzchni), natomiast w mieście męczył nas gwar i powietrze pełne spalin. Poza tym, po kilku włamaniach do letniego domu, straciliśmy poczucie bezpieczeństwa. Nie mogąc przebywać w dwóch miejscach jednocześnie, martwiliśmy się albo o losy mieszkania, albo daczy. Nie było sensu dłużej wciąż się denerwować ani dojeżdżać 60 km, na własną działkę, a chcąc odwiedzić wnuki, kolejne 30 km, tyle że w odwrotnym kierunku. Dlatego postanowiliśmy sprzedać mieszkanie oraz działkę rekreacyjną, poszukać ziemi gdzieś niedaleko syna i tam wybudować nieduży ekonomiczny dom.
Małżeństwo bez problemu znalazło odpowiednią dla siebie działkę, oddaloną zaledwie kilka kilometrów od syna. Seniorzy szczególnie cieszyli się, że nie była bardzo droga (kosztowała zaledwie 50 000 zł), za to miała dobry dojazd oraz dostęp do sieci elektrycznej, wodociągowej i gazowej. Podobało im się, że leżała wśród mazowieckich pól i że z dwóch stron działki jeszcze przez jakiś czas nie powstaną inne domy. Byli szczęśliwi, kiedy dowiedzieli się że przy trzecim boku posesji zamieszkają ich rówieśnicy.