Mariusz Stec jest szefem działu marketingu w spółce Vaillant Saunier Duval, która reprezentuje w Polsce dwie marki o światowej renomie w dziedzinie produkcji, a także dystrybucji urządzeń grzewczych i klimatyzacyjnych. Od kilku lat mieszka z żoną Małgorzatą oraz dziesięcioletnią córką Ingą w podwarszawskiej miejscowości, o trudnej do wymówienia nazwie – Jazgarzewszczyzna. Rodzinie od początku towarzyszy w nowym miejscu suczka o imieniu Bera.
– Żona namawiała mnie na rozpoczęcie budowy domu przez długi, długi czas – mówi z rozbawieniem Mariusz Stec. – Byłem temu przeciwny, gdyż nieco przerażała mnie wizja całego tego zamieszania. Zamieszania związanego najpierw z formalnościami i papierkami, a potem z kolejnymi etapami prac. Z drugiej strony, wydawało mi się, że budowa jest przedsięwzięciem niezwykle kosztownym!
Za rozwiązanie znacznie tańsze uznawałem znalezienie jakiegoś dużego mieszkania w bloku lub atrakcyjnego segmentu. Przyznaję, moja niewiedza była efektem tego, że wcześniej przez całe życie mieszkałem w bloku. Nie miałem po prostu właściwego punktu odniesienia. Podkreślam zatem raz jeszcze, motorem wszystkich działań prowadzących do budowy domu była moja żona. I okazało się, że miała rację, wiercąc mi tę przysłowiową dziurę w brzuchu!
Budowa domu jest bowiem tylko nieznacznie droższa od pozostałych opcji, a walory użytkowe... Moim zdaniem trudno je w ogóle porównywać! Dom daje poczucie wolności i kontaktu z naturą, rzeczy bezcenne w obecnych czasach.
Działka
Tysiącmetrową, pięknie położoną działkę w miejscowości Jazgarzewszczyzna w bezpośrednim sąsiedztwie Piaseczna Małgorzata i Mariusz znaleźli pod koniec 2005 roku. Następnej wiosny dopełnione zostały formalności związane z zakupem ziemi, a w sierpniu ruszyły prace budowlane. Kilkanaście miesięcy później, w październiku 2007 roku, rodzina zmieniła adres zamieszkania i wprowadziła się do nowego domu.
– Mieszkaliśmy dosyć blisko stąd, bo w Józefosławiu – wspomina pan domu. – Szukając działki, trochę rozglądaliśmy się sami, ale zleciliśmy to zadanie również agencji nieruchomości. Okazało się, że mieli lepsze oko! Kiedy się tu zjawiłem, od razu wiedziałem, że to jest dokładnie to, czego szukam. Żona nie była jednak w pełni przekonana. Ciągnęło ją raczej w jakieś odludzie. Las, pustkowie... Tego rodzaju klimaty! Chciała uciec jak najdalej od cywilizacji. Natomiast dla mnie to miejsce było i jest połączeniem enklawy ciszy oraz spokoju z szybkim dostępem do miasta. Dojazd do pracy w Warszawie zajmuje mi przeważnie nie więcej niż pół godziny. Poza tym mieszkanie na zupełnym pustkowiu pociąga za sobą problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa.
Małgorzata oraz Mariusz dali dobry przykład znajomym. Kilku sąsiadów z bloku również zdecydowało się na budowę domu w Jazgarzewszczyźnie i w ten sposób dalej pozostali sąsiadami.
– Przeniosłem się zatem nie tylko w sympatyczne otoczenie przyrodnicze, ale również w przyjazne otoczenie społeczne – mówi rozbawiony Mariusz. – Mieliśmy ponadto sporo szczęścia. Jeden z sąsiadów jest budowlańcem i zgodził się zostać naszym kierownikiem budowy. Jak ważna jest taka osoba... wie każdy, kto był inwestorem. Równie fachowa była ekipa wykonawcza. Powierzyliśmy jej wszystkie prace oprócz tych najbardziej specjalistycznych, a więc związanych z wykonaniem konstrukcji dachu, instalacji grzewczej oraz wodno-kanalizacyjnej.