Chełmża dla większości ludzi to tylko mały punkcik na mapie leżący w granicach województwa kujawsko–pomorskiego. Jedni zachwycają się urodą i kameralnym charakterem tego piętnastotysięcznego miasteczka, inni skłonni są go natomiast uważać za symbol Polski prowincjonalnej. Nazwa miasta kojarzona jest również z przemysłem cukrowniczym oraz kontrowersjami wokół budowy autostrady północ–południe. Lokalne władze od lat toczą boje z urzędnikami w Warszawie o to, aby jeden ze zjazdów z drogi usytuowany był na terenie gminy. Chełmża jest bowiem nie tylko siedzibą miejskich władz samorządowych. W mieście urzęduje również wójt, który jest gospodarzem ziem otaczających Chełmżę.
Chełmża dla większości ludzi to tylko mały punkcik na mapie leżący w granicach województwa kujawsko–pomorskiego. Jedni zachwycają się urodą i kameralnym charakterem tego piętnastotysięcznego miasteczka, inni skłonni są go natomiast uważać za symbol Polski prowincjonalnej. Nazwa miasta kojarzona jest również z przemysłem cukrowniczym oraz kontrowersjami wokół budowy autostrady północ–południe. Lokalne władze od lat toczą boje z urzędnikami w Warszawie o to, aby jeden ze zjazdów z drogi usytuowany był na terenie gminy. Chełmża jest bowiem nie tylko siedzibą miejskich władz samorządowych. W mieście urzęduje również wójt, który jest gospodarzem ziem otaczających Chełmżę.
– Po przemianach ustrojowych w 1989 roku ludzie uwierzyli, że coś od nich naprawdę zależy – mówi Jacek Czarnecki , który od blisko dziesięciu lat pełni tę funkcję.
– Coraz częściej przekonują się jednak, że moc jakiegoś głupiego papierka, formularza lub przepisu jest większa niż moc idei. Początkowo, tuż po powstaniu samorządów było biednie, ale pojawiało się dużo dobrych pomysłów. Teraz pieniędzy jest już więcej, ale… Zbyt wielu ludzi przekonało się, że niektórzy urzędnicy traktują nowe pomysły niechętnie, gdyż zmuszają one do dodatkowego wysiłku i odejścia od utartych schematów postępowania.
Tego rodzaju postawa zadziwia już tylko nielicznych. Do braku życzliwości urzędników wszyscy właściwie przywykli i tylko odmienna postawa może wzbudzić dzisiaj jakąś sensację. Jednak czasami torpedowaniem dobrych pomysłów zaczynają zajmować się ci, których wybrano w wolnych wyborach jako reprezentantów lokalnej społeczności! A wówczas zaczyna się robić i „śmieszno i straszno”.
Lektura prasy
W gminnej gazecie noszącej tytuł „Kurenda” można było przeczytać kilka lat temu następujący tekst Katarzyny Orłowskiej :
Na budowę osiedla młodych w Browinie gmina przeznacza 17 działek budowlanych, które otrzymają młode małżeństwa. Osiedle młodych ma składać się z domów o powierzchni do ok. 120 m kw. Będą to budynki o drewnianej konstrukcji bez podpiwniczenia. Przewidziano możliwość zagospodarowania poddasza.
Projekt na osiedle domków w Browinie to pomysł władz gminy, który ma spowodować, by młodzi i zdolni ludzie chętnie decydowali się na pozostanie i zamieszkanie w gminie. Projekt na dać szansę młodym małżeństwom na pierwsze własne mieszkanie. Działki otrzymają od gminy w formie darowizny, bądź nabędą je po bardzo okazyjnych cenach. Ostateczną formę zbycia działek przez gminę będzie regulowała Uchwała RG Chełmża. (…) Obecnie trwają przygotowania przez gminę stosownych uregulowań prawnych, które pozwolą na realizację projektu w najbliższych miesiącach. Zupełnie możliwe jest, że pierwsze małżeństwa staną się właścicielami działek już na wiosnę. W związku z tym pierwsze domy będą mogły zostać ukończone jeszcze w bieżącym roku. Pomysł spotkał się z dużym zainteresowaniem ze strony tych, do których jest adresowany. W Urzędzie Gminy obecnie jest lista młodych małżeństw, które są chętne do nabycia gminnych działek i rozpoczęcia budowy domu. O przydziale pod budownictwo w realizowanym projekcie rozstrzygać będzie specjalnie powołana w tym celu Gminna Komisja według przyjętego regulaminu.
Artykuł ten jest kolejnym dowodem na to, że dziennikarze bywają często niepoprawnymi optymistami. Pomimo upływu kilku lat w Browinie nie stanął bowiem ani jeden domek! „Wójt, ratuj!”
– Jednym z problemów naszej gminy były i są, tak, jak w całej Polsce, mieszkania dla ludzi młodych – stwierdza wójt Jacek Czarnecki . – Wielu z nich przychodziło z prośbami: „Wójt ratuj! Może jakieś mieszkania socjalne… Może komunalne?” A w gminie wiejskiej nie ma cudów! Takich lokali jest bardzo mało! Mamy kilka popegeerowskich wsi i kilka mieszkań dało się wygospodarować w blokach, ale to była kropla w morzu potrzeb. Młodzi ludzie tuż przed lub tuż po ślubie czekali, żeby im pomóc. A w końcu wybrano mnie po to, żebym takie problemy rozwiązywał, a nie podziwiał swój gabinet. Zacząłem myśleć, jak zapewnić młodym ludziom mieszkania i zatrzymać ich w gminie.