19 maja 1978 roku w Życiu Warszawy ukazało się ogłoszenie: „Sprzedam willę piętrową wolną do remontu z dużym placem”. Jeszcze tego samego dnia Anna i Andrzej – młode małżeństwo studentów warszawskiej ASP – pojechali obejrzeć dom. Już po kilku dniach została podpisana umowa kupna-sprzedaży. W ten sposób moi rodzice stali się właścicielami przedwojennej willi o przewrotnej nazwie „Wypoczynek”.
19 maja 1978 roku w Życiu Warszawy ukazało się ogłoszenie: „Sprzedam willę piętrową wolną do remontu z dużym placem”. Jeszcze tego samego dnia Anna i Andrzej – młode małżeństwo studentów warszawskiej ASP – pojechali obejrzeć dom. Już po kilku dniach została podpisana umowa kupna-sprzedaży. W ten sposób moi rodzice stali się właścicielami przedwojennej willi o przewrotnej nazwie „Wypoczynek”.
Rodzice traktowali czekający ich remont jak przygodę. Było to znakomite podejście do tego ogromu pracy, który ich czekał, zwłaszcza że postawili sobie określone cele – zachowanie kształtu i charakteru przedwojennego budynku oraz zachowanie lub odtworzenie detali architektonicznych. Ze ścian odpadał tynk, belki były przeżarte przez korniki, większość pomieszczeń miała tylko po jednym gniazdku elektrycznym, nie było kanalizacji i instalacji wodnej – wodę czerpało się wiadrem ze studni. Zaprawa w fundamentach była wypłukana, a dach dziurawy. A to nie wszystko – remont toczył się w latach, kiedy zdobycie materiałów graniczyło niekiedy z cudem. Ale warto było podjąć to wyzwanie.
Stare domy często kojarzone są ze skarbami zakopanymi pod podłogą lub ukrytymi w kominie. I słusznie.
Już na samym początku w trakcie oceniania stanu dachu, rodzice znaleźli zwinięty w gruby rulon, wciśnięty pod belkę plik zielonych banknotów. Serce biło im mocniej, gdy po nie sięgali. Niestety, okazało się, że to tylko polskie powojenne banknoty o niskich nominałach. Innym razem, gdy sami rozbierali ścianę przybudówki, w trakcie skuwania tynku coś błysnęło – złoto. Była to rosyjska moneta pięciorublowa z prawdziwego złota tzw. „świnka”. A całą podłogę pokrywał gruz z burzonych ścian, w którym mogło być więcej monet. Jednak poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Była to prawdopodobnie moneta, którą zamurowano w ścianie, aby w domu nigdy nie brakowało pieniędzy.
Kolejna historia wymaga cofnięcia się w czasie. Nasz dom został zbudowany w 1925 roku (zaprojektowany prawdopodobnie przez Romualda Gutta). Niestety nie znamy nazwiska pierwszych właścicieli. Czternaście lat później dom kupiła Stanisława Lissowska – notarialny akt własności podpisała 1 września 1939 roku. Po pierwszych bombardowaniach Warszawy i później przez całą wojnę schronienie znajdowali tu uciekinierzy z Warszawy. Mieszkał tu również syn pani Stanisławy Józef z żoną Barbarą, uczestniczką Powstania Warszawskiego. Zaraz po wojnie w obawie przed UB pani Stanisława ukryła gdzieś w domu skrzyneczkę z dokumentami powstańczymi, książeczką wojskową i odznaczeniami synowej.
Ze względu na sędziwy wiek nie mogła sobie przypomnieć, gdzie zrobiła skrytkę. Jednocześnie w domu zamieszkali lokatorzy dokwaterowani tu przez ówczesne władze (dom był za duży dla jednej rodziny), co uniemożliwiło poszukiwania. Gdy pani Stanisława zmarła, wydawało się, że szanse na odnalezienie dokumentów są niewielkie. Państwo Stanisław i Barbara Lissowscy opowiedzieli moim rodzicom tą historię. Skrzyneczka znalazła się w pomieszczeniu, które jest teraz moim pokojem. Pani Barbara odzyskała swoje pamiątki po trzydziestu latach.