Drzwi wejściowe to wizytówka domu, strona tytułowa gospodarzy i świadczy o nich jak mało który element zewnętrznego wystroju. Obojętnie, czy są to drzwi drewniane czy metalowe, stare czy nowe, z klamką, czy gałką obrotową, ważne, żeby skutecznie chroniły wnętrze przed intruzami, chłodem i wilgocią
Drzwi wejściowe to wizytówka domu, strona tytułowa gospodarzy i świadczy o nich jak mało który element zewnętrznego wystroju. Obojętnie, czy są to drzwi drewniane czy metalowe, stare czy nowe, z klamką, czy gałką obrotową, ważne, żeby skutecznie chroniły wnętrze przed intruzami, chłodem i wilgocią.
Najpierw cicho pukamy, potem, zaproszeni wchodzimy i zamykamy za sobą grzecznie drzwi, żeby nie narazić się na komentarz w stylu: „a co ty, ogon masz?”, „drzwi to koza zjadła?”, czy mniej wybredne „a u ciebie to się drzwi snopkiem zastawia?”. Jeśli to pierwsze raczej trudno wyjaśnić, bo człek kiedy ogon miał, to o drzwiach jeszcze nie myślał (przynajmniej nie w obecnej formie), to dwa ostatnie powiedzenia łatwo historycznie udowodnić. Może nie tyle snopkiem drzwi zastawiano, co zimą uszczelniano szpary warkoczem, lub powrozem skręconym ze słomy lub siana.
I już nam z jednego wynika drugie, bo oba materiały przysmakiem kozy są, więc jeśli takim cymesem opatrzono drzwi to trudno, żeby owo psotne zwierzę mogło mu się oprzeć. Nie tylko na uszczelnienie koza mogła się połakomić, ale także na płachty materiału, które zawieszano w drzwiach, a to, żeby zimą mniej wiało, a to, żeby latem jakiś przewiew w chałupie był i muchy nie wlatywały. Kozy potrafiły też i dobrać się do drewnianych drzwi, szczególnie jeśli były one z odpowiedniego gatunku drewna; nie gardziły lipą, czy brzozą, ale grymasiły na drewno drzew iglastych, bo podobno lekko gorzkawe.
Na wsiach, przed wiekami, domy zamykano w specyficzny sposób, zapierając je kołkiem od zewnątrz, co może nie tyle miało ustrzec skromny dobytek przed złodziejem, co raczej utrudnić wejście dzikim zwierzętom. Tak skomplikowane urządzenia jak zamki zamykane na klucz, czy kłódki były we wczesnych wiekach cudem techniki, dostępnym tylko bogaczom. Stosowano więc różnego rodzaju przemyślne blokadki i haczyki, ale trudno żeby jeden człowiek nie otworzył czegoś, co zamknął inny.
Drzwi wiejskich domostw, były zazwyczaj niskie, tak, że rośli mężczyźni wchodząc nisko schylali głowy łącząc powitalny ukłon, z uniknięciem guza. Głęboko osadzone, grube i ciężkie miały za zadanie chronić przed utratą ciepła. Bogatsi gospodarze osłaniali drzwi wejściowe gankami lub zadaszeniami, które dodatkowo zabezpieczały przed powiewami wiatru i kroplami deszczu. Drzwi budowano z poziomo, lub pionowo ułożonych desek mocowanych często na krzyżaku, lub w solidnej ramie.
Stare czy nowe?
Właściciele starych domów, często stają przed dylematem: czy drzwi wymienić na nowe, czy może remontować? Zależy. Od czego? A od wszystkiego. Od tego w jakim stopniu drzwi zostały zniszczone przez owady, ile warstw farby zaliczyły pod rządami poprzednich właścicieli i czy zbyt nie wypaczyły się pod wpływem czynników zewnętrznych. No i od tego w jakim stylu chcemy mieć dom. Zrobić ze starego domu nowoczesny, to trudne przedsięwzięcie i bardzo ryzykowne.
Współczesne elementy wykończeniowe nie zawsze współgrają ze starymi belkami, czy otoczeniem, dlatego gospodarze często wybierają renowację starych, drzwi a nie ich wymianę. Wykonane przez dawnych mistrzów stolarskich solidne, często dębowe lub jesionowe drzwi, mogą przetrwać dziesiątki lat, a właściwie zakonserwowane środkami, które stosujemy dziś, będą nam służyć jeszcze dłużej.