Z roku na rok wzrasta liczba osób korzystających z kredytów. Tylko w ostatnim kwartale 2006 r. Polacy zadłużyli się na ponad 10 miliardów, przy czym średni kredyt to ok. 150 tysięcy zł. Jak bank określa naszą zdolność kredytową? Bank, przed udzieleniem kredytu, ocenia możliwość spłaty przez kredytobiorcę zadłużenia. Każdy bank określa odrębnie zdolność kredytową...
Z roku na rok wzrasta liczba osób korzystających z kredytów. Tylko w ostatnim kwartale 2006 r. Polacy zadłużyli się na ponad 10 miliardów, przy czym średni kredyt to ok. 150 tysięcy zł.
Jak bank określa naszą zdolność kredytową?
Bank, przed udzieleniem kredytu, ocenia możliwość spłaty przez kredytobiorcę zadłużenia. Każdy bank określa odrębnie zdolność kredytową poszczególnych wnioskodawców. Zależy ona nie tylko od wysokości dochodów, ale też od ich źródła – im mniej stabilne, tym zdolność będzie niższa. Szczególnie poszkodowani są indywidualni przedsiębiorcy, którzy rozliczają się z fiskusem w uproszczony sposób (karta podatkowa, ryczałt). Umowa o dzieło dość powszechnie traktowana jest już jak „normalne” źródło dochodu (pod warunkiem, że jest to dochód uzyskiwany od przynajmniej 12 miesięcy). Znaczenie ma także miejsce zamieszkania – im większe miasto, tym wyższe koszty utrzymania – w efekcie niższa zdolność kredytowa klienta przy tym samym poziomie dochodów. Poza kosztami utrzymania, dochód kredytobiorców obciąża koszt utrzymania nieruchomości (niektóre banki do kosztów zaliczają także samochód). W różny sposób obciąża zdolność kredytową posiadanie kredytu odnawialnego czy karty kredytowej.
Po wstępnej, pozytywnej ocenie zdolności kredytowej, bank proponuje wysokość kredytu, którą negocjuje z klientem. Następnie szacowana jest wartość bankowo-hipoteczna (nie mylić z rynkową!) przyszłej nieruchomości. Jest ona zabezpieczeniem udzielanego kredytu, ustalają ją rzeczoznawcy (jeżeli nie spłacamy rat, bank odbiera zabezpieczenie).
Strony zawierają umowę kredytową: bank przekazuje określoną kwotę pieniędzy za pewną cenę (oprocentowanie plus prowizja), budujący natomiast wykorzystuje gotówkę na zasadach określonych w umowie i zobowiązuje się do terminowej spłaty rat.
Kredyt w złotówkach czy w walucie obcej?
Zaciągając kredyt w złotówkach śpisz spokojnie, a decydując się na walutowy możesz się stresować, ale też zaoszczędzić. Kredyt walutowy jest nieco niżej oprocentowany od złotowego, jednak ryzyko kursowe – a takiego nie można wykluczyć w perspektywie wieloletniej spłaty – ponosi kredytobiorca. Warto zasięgnąć porady doradcy finansowego i przeanalizować zmiany kursu danej waluty, np. w ciągu kilku minionych lat. W trakcie trwania umowy kredytowej istnieje możliwość zmiany waluty, ale w większości banków, za taką usługę poniesiemy dodatkowe koszty w wysokości 1-2 proc. pozostałego do spłacenia kredytu. Jeżeli zdecydowaliśmy się na kredyt walutowy, przy kalkulacjach wysokości raty musimy zachować margines bezpieczeństwa – przy nagłych skokach kursu waluty, może się zdarzyć, że miesięczna rata wzrośnie o 10 czy 20 proc. Dlatego też od lipca 2006 r. od osób zadłużających się w walucie obcej banki wymagają wyższej zdolności kredytowej.
Każdy budujący może zaciągnąć kredyt zarówno w złotówkach, jak i walucie obcej – najczęściej w dolarach amerykańskich (USD), euro (EUR) lub frankach szwajcarskich (CHF), ale także w funtach brytyjskich (GBP), koronach duńskich (DKK), szwedzkich (SEK) i norweskich (NOK). W przypadkach najzamożniejszych klientów banku, możliwe jest ubieganie się o kredyt także w bardziej „egzotycznej” walucie.
Czy wkład własny jest konieczny?
Należy liczyć się z tym, że potencjalny kredytodawca zażąda wkładu własnego – zwykle na poziomie 20 proc. Nie oznacza to jednak, że sfinansowanie całej inwestycji nie jest możliwe. Przeciwnie, banki coraz częściej i chętniej przychylają się do takiego rozwiązania, pod warunkiem wykupienia ubezpieczenia tego wkładu – raz na 5 lat. Jeśli w tym czasie zostanie spłacona równowartość wkładu, nie trzeba wykupować następnej polisy. Oprócz gotówki wkładem własnym może być działka.