Instalacja alarmowa daje poczucie bezpieczeństwa, ale prawdziwy komfort zapewni zintegrowanie jej z systemem inteligentnego budynku. Daje on możliwość automatycznego skoordynowania pracy różnych instalacji wentylacji, ogrzewania i klimatyzacji.
Po co nam automatyzacja pracy domowych urządzeń, instalacji, oświetlenia? Głównie dla wygody. Bieganie po całym domu, żeby np. opuścić rolety zewnętrzne albo przykręcić głowice termostatyczne na grzejnikach do wygodnych nie należy i po krótkim czasie użytkowania okazuje się, że już nie chce nam się tego robić. Kiedy minie początkowy entuzjazm i radość z nowego domu, okazuje się, że nawet proste i niezbyt pracochłonne czynności związane z jego obsługą zaczynamy traktować jako przykry obowiązek. I wtedy dochodzimy do wniosku, że opuszczenie rolet na noc wcale nie jest aż takie konieczne. Tym bardziej, że rano znów trzeba będzie je podnieść... Wtedy zaczynamy myśleć, że najlepiej, gdyby to wszystko "robiło się samo".
Drugi aspekt wiąże się z oszczędnością. Przede wszystkim energii (ciepło, prąd), ale również pracy i czasu (te cechy można powiązać z punktem pierwszym – wygodą). Powróćmy do naszego przykładu z roletami okiennymi – opuszczone na noc w sezonie grzewczym odczuwalnie zmniejszają straty ciepła. Zamknięte zaś w upalny dzień, chronią wnętrza przed przegrzaniem. A to, oczywiście, kwestia komfortu, ale również niebagatelnych wydatków, jeżeli mamy klimatyzację. Podobnie, oszczędności energii elektrycznej daje umiejętne, dopasowane do potrzeb, sterowanie oświetleniem elektrycznym. Jeżeli zaś wykorzystujemy elektryczność do celów grzewczych (grzejniki elektryczne lub pompa ciepła), jeszcze lepiej będziemy panować nad kosztami, jeżeli praca tych urządzeń zostanie dopasowana do czasu obowiązywania niższej, tzw. II taryfy za energię.
Rozsądnie, bez marnotrawstwa, ale i bez własnego wysiłku możemy wykorzystywać również wodę do podlewania ogrodu. Założenie samego systemu automatycznego nawadniania to dopiero połowa sukcesu. Musi on być jeszcze odpowiednio sterowany. Optymalny czas podlewania to godziny przed świtem – słońca jeszcze nie ma, więc woda wsiąka w grunt, a nie odparowuje intensywnie, jak ma to miejsce po południu. Równocześnie po niedługim czasie łagodne poranne słońce osusza rośliny, co zapobiega rozwojowi niektórych chorób. Argumentem na rzecz takiego sposobu podlewania jest też wysokie ciśnienie wody w sieci wodociągowej w godzinach nocnych, gdy prawie nikt z niej nie korzysta. W letnie popołudnie, kiedy wszyscy biorą się za podlewanie trawników, marne ciśnienie potrafi być nielichym problemem. Tu bez automatyki się nie obejdzie – no, chyba że lubimy latem wstawać przed świtem.