Transformacja domu dziadków: domek letniskowy stał się nowoczesnym domem rodzinnym
Transformacja domu dziadków: domek letniskowy stał się nowoczesnym domem rodzinnym
Historia prezentowanego domu jest podobna do wielu, z końcowych lat ubiegłego wieku. Oto młoda rodzina z dziećmi remontuje i rozbudowuje letniskowy budynek, który postawili dziadkowie. Przeobraża go w całoroczny, uzyskuje zdecydowanie większy komfort po niższej cenie, niż w przypadku zakupu i wykańczania mieszkania.
Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem, podpiwniczony; w starej części - najpierw ściany z pustaków ceramicznych, ocieplone od wewnątrz supremą, otynkowane tradycyjną zaprawą; podczas remontu dodano płyty g-k, na zewnątrz termoizolację ze styropianu o grubości 10 cm i tynk mineralny; w nowej części - ściany z pustaków ceramicznych, styropianu o grubości 15 cm; dach pokryty blachą, metodą na rąbek stojący.
Powierzchnia działki: 3500 m2.
Powierzchnia użytkowa domu: 220 m2 i piwnica 45 m2.
Powierzchnia wiaty garażowej: 20 m2.
Roczne koszty utrzymania budynku: 18 248 zł.
Dwadzieścia osiem lat temu Hanna i Andrzej zdecydowali się na przystosowanie letniska po dziadkach do zamieszkania na stałe.
W zadrzewionej działce (o powierzchni 3500 m2) zobaczyli bowiem ogromny potencjał miejsca do wychowywania dzieci, zażywania wypoczynku zdrowszego niż w mieście. Murowany domek-klocek, wzniesiony w 1971 r., potraktowali jako bazę do wzniesienia wygodnej rodzinnej siedziby. W tym celu rozbudowali go i zmodernizowali. To z powodu niedużej zastanej powierzchni mieszkalnej (45 m2, piwnica ma taki sam rozmiar), marnej termoizolacji, przeciekającego płaskiego dachu itp.
Prace prowadzili przez kilka lat. W etapach technicznych uczestniczył ojciec, natomiast w tych dotyczących projektowania, wykańczania, urządzania budynku - właścicielka, która ukończyła wydział Wzornictwo Przemysłowe na warszawskiej ASP, obecnie zajmuje się aranżacją wnętrz.
Niższa część budynku obejmuje podpiwniczony letniak-klocek. Podczas generalnego remontu, zastąpiono płaski dach nowym, z ukośnymi połaciami (Hannie zależało, żeby przypominał bungalow). Do istniejącej bryły dobudowano piętrową. Kilka lat później - obszerniejszy taras.
Poprzedni podniesiony taras był mały, niefunkcjonalny, wykonany z sosny. Hanna zaprojektowała większy podest ze świerka (45 m2), na którym zmieścił się wygodny "wypoczynek" i komplet mebli jadalnianych. Niżej, przy szerokim oknie tarasowym w salonie - nawierzchnię z drobnej kostki granitowej (8 m2, poprzednio ułożono tu płyty chodnikowe). Rodzina chętnie korzysta z takiej różnorodnej przestrzeni wypoczynkowej.
W obrębie domku letniskowego
Jak to bywało w PRL-u, na niedużym mieszkalnym parterze zmieszczono aż trzy pokoje, kuchnię, łazienkę. Hanna od razu stwierdziła, że taki ciasny układ wnętrza może nie miał większego znaczenia dla letników, lecz jest nie do przyjęcia, jeżeli chodzi o korzystanie z niego na stałe, przez czteroosobową rodzinę.
W odpowiednim momencie modernizacji, przeobraziła jeden z pokojów w przyszły gabinet (pracuje w domu), w obrębie dwóch pozostałych i kuchni urządziła, na otwartym planie, strefę do gotowania i spożywania posiłków. Łazienkę (z wanną, umywalką, sedesem) pozostawiła w starym miejscu. Za namową architektki i męża, zgodziła się na zastąpienie płaskiego dachu nową więźbą dachową z ukośnymi połaciami, która obejmuje też dobudowaną bryłę.
Główne wejście znajduje się w dobudowanej części. Na początku właściciele zastosowali okna skrzynkowe, po kilkunastu latach wymienili je na nowocześniejsze - z ramami z drewna merbau i dwoma szybami typu termofloat. W celu lepszego oświetlenia wnętrza i uzyskania panoramicznych widoków na rozległy ogród, okna w sieni, salonie, jadalni zastąpiono większymi.
Rozłożysta bryła nie przypomina wyjściowego socjalistycznego klocka. Najniższy element to wolno stojąca wiata garażowa, pokryta taką samą płaską blachą (na rąbek stojący), co najstarsza część i dobudowana. Dwa lata temu cały dach przeszedł lifting - umyto go, odmalowano, wymieniono system rynnowy. Właściciele planują jeszcze termomodernizację murów, założenie na oknach rolet zewnętrznych.
- Zerwaliśmy płaski dach, ponieważ pokrycie z papy przeciekało - opowiada właścicielka. - Ja byłabym skłonna je wyremontować i uszczelnić, lecz mąż uznał, że w przyszłości ewentualnie mniej kłopotu będziemy mieć z dachem spadzistym. Wtórowała mu autorka projektu architektonicznego. W latach 90. ubiegłego wieku, w Polsce nie było tak dobrych, jak obecnie, technologii i materiałów do konstruowania bezawaryjnych płaskich dachów, dlatego nie upierałam się. Zleciliśmy wykonanie więźby z kantówki sosnowej, przykrycie jej płaską blachą (zamontowaną na rąbek stojący), ocieplenie wełną mineralną o grubości 20 cm, osadzenie kilku okien dachowych (na wyższej kondygnacji, którą uzyskaliśmy pod skosami, zaplanowałam główną sypialnię, łazienkę, garderobę). Z perspektywy prawie trzydziestu lat użytkowania, mogę wysoko ocenić spadzisty dach - jest szczelny, bezobsługowy. W celu wydłużenia trwałości blachy, niedawno zarządziliśmy kosmetyczny remont. Wyspecjalizowana ekipa umyła ją, następnie pomalowała odpowiednią farbą, aplikowaną metodą natryskową. Wymieniła system rynnowy. Wszystko po to, żebyśmy mieli przysłowiowy spokój na kolejne 30 lat, wykorzystywali też w ekologiczny sposób deszczówkę (dodaliśmy naziemny zbiornik).
Jeżeli chodzi o ściany na parterze, to zostawiliśmy istniejące części, czyli pustaki, supremę, zleciliśmy tylko zbicie sypiących się tynków z tradycyjnej zaprawy. Od strony wnętrza ekipa wykonawcza ułożyła płyty gipsowo-kartonowe, które pomalowała farbami zmywalnymi. Natomiast na zewnątrz - termoizolację ze styropianu o grubości 10 cm i tynk mineralny. Najpierw, w części starej i dobudowanej, wstawiliśmy nowe okna skrzynkowe, z sosny, zamówiliśmy je u stolarza. Po kilkunastu latach zastąpiliśmy je przeszkleniami nowocześniejszymi, z ramami wykonanymi z drewna merbau, dwoma szybami typu termofloat. Przy tej okazji, te znajdujące się w przedsionku, jadalni, salonie - powiększyliśmy. W ich przypadku, potrzebna była interwencja konstruktora, który zaprojektował odpowiednie nadproża. Nie obyło się, naturalnie, bez kucia, gruzu, kurzu. Za to teraz cieszymy się z szerszych widoków na ogród, wnętrze jest jaśniejsze. Żałujemy tylko, że nie nastąpiła jeszcze wtedy era okien bardzo "ciepłych", z trzema szybami. Wykorzystując takie, nie musielibyśmy teraz inwestować w rolety zewnętrzne - planujemy ich założenie, najszybciej jak się uda.
Na parterze zastanego letniaka, Hanna zaprojektowała strefę gotowania (w miejscu poprzedniej kuchni), obok, za ażurową ścianą działową, urządziła jadalnię (w obrębie dwóch starych pokojów). Nie zmieniła lokalizacji łazienki (znajduje się za kuchnią). W pokoju za jadalnią urządziła gabinet.
W trakcie generalnego remontu, w dawnym domku letniskowym wymieniono instalację elektryczną, wodną, kanalizacyjną, grzewczą (tę elektryczną z piecem akumulacyjnym zastąpiono systemem gazowym, z sieci). Poza tym okna, wykończenie podłóg.
Ściany od strony wnętrza wykończono płytami g-k i pomalowano markowymi farbami, natomiast od zewnątrz ułożono termoizolację ze styropianu i tynk mineralny.
Obszerny salon właściciele ulokowali na parterze w dobudowanej części. Do wykończenia tych ścian przeznaczyli tradycyjny tynk, do podłóg - płyty gresu. Wystrojem wnętrza zajęła się Hanna.
W dobudowanej części
Na parterze Hanna i Andrzej zaplanowali strefę wspólną, z salonem, klatką schodową, WC, wiatrołapem. Na poddaszu - dwa pokoje dzieci, łazienkę. Tę bryłę charakteryzuje to, że parter znajduje się niżej w stosunku do tego położonego w starej części, nad piwnicą. To sprawia, że salon jest odseparowany od kuchni i jadalni - przebywający w nich domownicy lub goście nie widzą tych w salonie, ani ognia w kominku. Hanna wolałaby mieć połączoną strefę dzienną, zaprojektowaną na otwartym planie. Inny element, którego nie udało się zrealizować, to balkony w pokojach dzieci. Zrezygnowała z nich, ze względu na duże ryzyko kłopotliwych remontów. Nowe instalacje zaprojektowała, z mężem, w taki sposób, żeby były praktyczne, tanie na etapie eksploatacji.
Hanna żałuje, że kuchnia i jadalnia są odseparowane od salonu. Dzieli je różnica poziomów, drewniane schody (w dolnej części klatki schodowej).
- W klocku-letniaku zastaliśmy elektryczny system grzewczy z piecem akumulacyjnym - opowiadają właściciele. - Wykorzystywaliśmy go aż do momentu uzbrajania całego rozbudowanego domu. Wtedy zamontowaliśmy wszędzie nowy system grzewczy na gaz z sieci, z kondensacyjnym kotłem, grzejnikami na ścianach, podłogówką (tylko w przedsionku). W salonie ulokowaliśmy wkład kominkowy, od którego wykonawcy rozprowadzili rury dystrybucji gorącego powietrza po całym domu. Celowo nie ma w nim wentylatora, bo zależało nam na zabezpieczeniu komfortu grzewczego, na wypadek braku prądu, gazu. Najpierw źle dobrano moc wkładu (była zbyt mała), dlatego dość szybko go wymieniliśmy. Używamy go w okresach przejściowych. Zmodernizowaliśmy system wodny i kanalizacyjny - początkowo byliśmy zmuszeni do czerpania wody ze studni i odprowadzania ścieków do szamba, ale kiedy miejscowa infrastruktura została rozbudowana, od razu wykonaliśmy przyłącza do sieci wodociągowej i kanalizacji zbiorczej.
W nowej "elektryce" Hanna zaprojektowała różnorodne oświetlenie, użytkowe i dekoracyjne. Do pomalowania ścian i sufitów, w dobudowanej części wykończonych tradycyjną zaprawą, również przeznaczyła markową farbę, jak w części starej. W pokoju córki zastosowała fototapetę. Do wykończenia podłóg użyła płyt gresu, trójwarstwowych desek podłogowych. Kilkanaście lat temu zorganizowała remont łazienek, kuchni. W tych pierwszych wymieniła m.in. kafelki, w tej drugiej - drewnianą zabudowę szafkową na nowocześniejszą z płyty MDF, poza tym laminowane blaty na granitowe. W październiku tego roku zleciła przyklejenie nad nimi nowej okładziny ściennej, zamierza kupić nowocześniejszy okap. Słowem - wciąż planuje mniejsze i większe remonty, modernizacje, ulepszenia.
Właściciele zlecili wykonanie systemu DGP (bez wentylatora) od wkładu kominkowego. Najpierw źle dobrano moc norweskiego urządzenia, dlatego szybko zamontowali odpowiedniejszy model (od innego renomowanego producenta), żeby w okresach przejściowych mieć możliwość ogrzewania budynku drewnem.
W przedsionku zadbali o obszerną przestrzeń, szatnię, widok na ogród w przedniej części posesji.
Ceny niektórych przyłączy, instalacji, urządzeń:
Kosmetyczny remont dachu w 2021 r. - 19 000 zł.
Rozbudowa tarasu z drewna - 8000 zł.
Koszty, i gdzie można zaoszczędzić na eksploatacji
Utrzymanie domu rocznie kosztuje 18 248 zł.
Opłaty za gaz z sieci wynoszą około 10 000 zł; za drewno kominkowe 500 zł. Za zużycie energii elektrycznej 3600 zł; wody z wodociągu i odprowadzanie ścieków do kanalizacji zbiorczej 2500 zł; za wywożenie śmieci 648 zł.
Inne opłaty: ubezpieczenie budynku 1000 zł; podatek od nieruchomości 500 zł.
Trafne decyzje i rady właścicieli
Hanna:Nie żałujemy modernizacji i rozbudowy letniaka, ponieważ przeobraziliśmy go w wygodny dom, którego postawienie i urządzenie było tańsze, niż w przypadku mieszkania. Poza tym mieliśmy możliwość rozłożenia kosztów w czasie. Przyznajemy - droga do niego była dość trudna, np. przeprowadziliśmy się tu przed startem prac, mieszkaliśmy na budowie. Gdybyśmy stawiali zupełnie nowy budynek, to nie zaplanowalibyśmy piwnicy, ponieważ obecnie taka kondygnacja jest mniej potrzebna niż dawniej (w naszej wcześniej umieszczono hydrofor itp.), na ogół występuje wysokie ryzyko jej zawilgocenia, uszczelnienie jest kosztowne. Pamiętam, że to zjawisko pojawiało się w letniaku. Ojciec kilkakrotnie zaizolował posadzkę i ściany preparatem przeciwko wilgoci, wykonał nową betonową wylewkę. W 1995 r., przed generalnym remontem, poprosiliśmy inspektora nadzoru o zbadanie stanu technicznego poziomu -1, też pod względem wytrzymałościowym, ponieważ zależało nam na ewentualnym dobudowaniu poddasza. Odsłoniliśmy ściany, później, zgodnie z zaleceniem, zaizolowaliśmy je lepikiem i styropianem. Piwnica pozostawała względnie sucha do letniej miejscowej powodzi w 2010 r. - po długotrwałych ulewach, przedostała się do niej woda, która po jakimś czasie zniknęła (włączyliśmy grzejniki). Sytuacja nie powtórzyła się. W niedalekiej przyszłości zlecimy termomodernizację murów, ale tylko na dobudowanej części, bo w tej najstarszej są "ciepłe". Poza tym - założenie rolet zewnętrznych na wszystkich oknach. To powinno pozytywnie wpłynąć na komfort cieplny i koszty ogrzewania. Udana przeróbka to powiększenie okien w salonie, jadalni, sieni. Dzięki temu bryła wygląda nowocześniej, przez cały rok mamy lepszy widok na ogród. Cieszymy się też, że przy głównej sypialni, udało się zaplanować osobną łazienkę (z wanną, bidetem), garderobę.
Od ponad dwudziestu lat w przystępny sposób opisuje domy i ogrody Czytelników. Współpracowała z kilkoma znanymi poradnikami budowlanymi. Jest autorką tekstów i zdjęć. W wolnych chwilach z przyjemnością zajmuje się własnym ogrodem.
Metodą permakulturową uprawia w nim zarówno rośliny ozdobne, jak i zioła, warzywa itp. Amatorsko interesuje się architekturą, ogrodnictwem, ornitologią, sportem, filmem. Uwielbia podróżować, poznawać nowych ludzi i miejsca. Jeżeli potrzebuje wypocząć, najchętniej wyjeżdża nad morze, poza sezonem wakacyjnym.