Współwłaściciel „Grupy Archipelag” – architekt Robert Wójciak mieszka z żoną Darią oraz dwójką dzieci Kacprem i Marceliną, w miejscowości Miękinia leżącej w pobliżu Wrocławia.
– Co do imion... Tu jest pewien spór – śmieje się Robert. – Córka twierdzi, że kocica ma na imię Psotka, ale ja nazywam ją Gandzią. Kocur nosi natomiast dumne imię Rudolf, jednak na co dzień wołam na niego Pasztet. Czasami pojawiają się też goście z pobliskiego lasu. Im bliżej zimy tym jest ich więcej. Kuny i myszy szukają schronienia przed mrozem w zakamarkach konstrukcji domu.
Archipelag
Jedenaście lat temu Robert Wójciak wspólnie z kuzynem założyli pracownię projektową „Archipelag”, która zajmuje się tworzeniem projektów domów jednorodzinnych, a owocem jej prac jest ceniony przez inwestorów, obszerny katalog wydawany regularnie na CD oraz w formie drukowanej. Z czasem do „Grupy Archipelag” dołączyły jeszcze dwie firmy („Studio Wójciak Jagodziński” oraz „Wójciak - Pracownia Projektowa”) zajmujące się przede wszystkim projektowaniem obiektów większych, takich jak chociażby: domy wielorodzinne, obiekty usługowe, hotele.
– Teoretycznie trochę konkurujemy, ale w praktyce żadnemu z nas nie brakuje pracy – stwierdza Robert. – Z czasem „Grupa Archipelag” rozrosła się o kolejne firmy: „Wnętrza”, w której można zlecić projekt wystroju oraz „Multi”, która zajmuje się doradztwem i inwestorstwem zastępczym.
Skąd wzięła się nazwa grupy? Tak naprawdę z żartu, ale ten żart zainspirował nas później do stworzenia struktury w jakiej dzisiaj działamy. Otóż kiedy szukaliśmy nazwy dla pierwszej firmy, na rynku działało już wiele konkurencyjnych podmiotów zajmujących się architekturą. Każdy z nich niemal za punkt honoru stawiał sobie, aby mieć w pierwszym członie nazwy cząstkę „archi”. My nieco przewrotnie postawiliśmy na... Archipelag. I bardzo dobrze, bo od początku marzyła nam się grupa firm, która będzie w stanie kompleksowo obsłużyć klienta.
Poszukiwania lasu
Robert podkreśla, że kiedy zaczął myśleć o budowie domu, to najbardziej zależało mu, aby „uciec” z Wrocławia.
– Miasto jest dobre do robienia interesów lub zakładania firmy – stwierdza stanowczo. – Fajnie jest tam również prowadzić życie towarzyskie, imprezowe i kulturalne. Ale żyć najlepiej poza jego granicami. Zdaję sobie sprawę, że mój pomysł zamieszkania na wsi nie był specjalnie oryginalny... jednak to zdrowa moda i nie ma się czego wstydzić. Wyznaczyłem promień wokół stolicy Dolnego Śląska w taki sposób, aby dojazd do centrum odbywał się w rozsądnym czasie i... zaczęliśmy z żoną poszukiwania jakiejś ładnej miejscowości.
Do dodatkowych kryteriów, na które zwracaliśmy szczególną uwagę należały jeszcze: obecność szkoły, stacji, sklepów, apteki, ośrodka zdrowia. W sumie podstawowe rzeczy. Wstępnie wyznaczyliśmy kilka lokalizacji i zaczęliśmy rozglądać się w terenie. O ostatecznym wyborze zadecydowała... obecność lasu. W przeciwieństwie do większości dużych miast, wokół Wrocławia jest naprawdę niewiele obszarów zadrzewionych. Z tego co wiem, to las w Miękini leży najbliżej granic miasta.
Pierwsza koncepcja architektoniczna domu pojawiła się w roku 1998. Robert nie spieszył się jednak. Chciał zaprojektować dom swoich marzeń i cyzelował projekt, dbając o każdy szczegół. Mury zaczęły piąć się w górę dopiero po kilku latach.
– Muszę powiedzieć, że budowa trwała dosyć długo – mówi współwłaściciel „Grupy Archipelag”. – Zbyt długo, bo ponad trzy lata. Ale zawinił w tym przypadku, przede wszystkim mój chroniczny brak czasu. Zarządzanie tak dużą jednostką gospodarczą, jak grupa firm realizująca różnorodne projekty, bywa bardzo absorbujące. Wydawało mi się, że nie muszę zatrudniać kierownika budowy, bo mam uprawnienia.
Tymczasem życie pokazało, że gdybym zlecił to zadanie innej osobie, miałbym nie tylko więcej czasu na pracę zawodową, ale również spokojną głowę. A tak... kiedy zaczęło brakować mi już godzin w ciągu doby, zatrzymałem budowę. Później szukałem nowej ekipy... Nałożyły się na to jeszcze względy techniczne. Nie była to bowiem standardowa inwestycja, a ważny element wystroju elewacji stanowiły duże kamienie. Ich ułożenie, chociażby tylko ze względu na wagę niektórych elementów, nie było łatwe, a przede wszystkim wymagało dokładnego nadzoru.