Pierwszy dom Iwony i Marcina był murowany. Drugi z kolei, w którym obecnie mieszkają, zbudowali z bali na leśnej polanie położonej 40 km od centrum Warszawy. Lokalizacja jest przepiękna, ale brak stacjonarnej linii telefonicznej utrudnia małżeństwu prowadzenie na miejscu działalności gospodarczej. Trzeci dom, bez względu na technologię, powstanie w miejscu z dobrą łącznością telekomunikacyjną. W praktyce użytkowej ten aspekt okazał się ważny.
Iwona i Marcin ewidentnie lubią polskie stylowe budownictwo – najpierw wznieśli dworek, a później góralski dom, identyczny jak na Żywiecczyźnie. Lubią też spełniać swoje aktualne marzenia. Zaledwie dwa i pół roku po pierwszej przeprowadzce sprzedali zaprojektowany przez siebie dworek o powierzchni 185 m2, gdyż zatęsknili za większą swobodą i przestrzenią. Działkę o powierzchni 1000 m2 zamienili na sześciokrotnie większą oraz postawili dom większy o 100 m2. Przy okazji sprzedaży dworku pozbyli się zaciągniętego kredytu, który ich nazbyt obciążał. Pieniędzy wystarczyło również do rozwinięcia skrzydeł – założenia działalności gospodarczej i rozpoczęcia wspólnej pracy, bez dojazdów. Za jednym zamachem Iwona i Marcin zbudowali nowy dom i nowe życie.
Leśna polana
Para z dwojgiem dzieci nie bała się zamieszkania na wsi. Chciała mieć ciszę i sielankowe widoki za oknem. Objeżdżając wybraną na budowę nowego domu okolicę, zabłądziła i przypadkowo trafiła na rozległą polanę w Mazowieckim Parku Krajobrazowym.
– Jechaliśmy w innym kierunku, ale przez pomyłkę skręciliśmy w złą drogę i znaleźliśmy się na polanie otoczonej brzozowym lasem – opowiada Iwona. – Wiosną widok był zachwycający! Przystanęliśmy na łące i stwierdziliśmy, że to idealne miejsce na dom, ale pewnie nie do kupienia. Podjechaliśmy do gospodarstwa widniejącego za drzewami, żeby zapytać o drogę. Najpierw zagadnęliśmy jednak właściciela, czy ktoś w okolicy ma do sprzedania działki. Odpowiedział, że ewentualnie może sprzedać swoją ziemię. I zaoferował nam tę polanę! Kupiliśmy ją, nie zważając na brak uzbrojenia w media. To był nieprawdopodobny szczęśliwy traf. Z kilku powodów. Jednym z ważniejszych było położenie polany w gminie, w której reguły zagospodarowania terenu określał miejscowy plan. Kilka kilometrów dalej inna gmina nie posiadała Planu Przestrzennego Zagospodarowania i mielibyśmy trudności z uzbrojeniem działki i budową domu. Nawet w naszej gminie wiązało się to z rozmaitymi kłopotami.
Oto przykład. Na naszym terenie budowa studni głębinowej jest trudna i kosztowna, więc złożyliśmy podanie o przyłączenie działki do sieci wodociągowej. Od razu skierowano nas do firmy, wykonującej metr bieżący instalacji za 150 zł. Przy odległości 250 m do najbliższej sieci musielibyśmy bardzo drogo zapłacić za naszą nitkę. Zatrudniliśmy więc inną firmę, oszczędzając na tym aż 60% kosztów. Jednak nie pozwolono nam poprowadzić nitki w drodze (zrobiliśmy to przez działkę sprzedającego) i musieliśmy przekazać gminie za darmo naszą instalację na własność. Sporo pieniędzy wydaliśmy na ziemne przyłącze elektryczności oraz utwardzenie drogi na naszej działce, żeby ciężarówki z materiałami mogły wjechać na budowę. Działka w 2007 r. kosztowała 110 000 zł.