Ze względów ekonomicznych każda budowa powinna być przeprowadzona w miarę szybko, bez przeciągania jej latami. Wznoszenie prezentowanego domu trwało aż dwa i pół roku, ponieważ właścicielom bardzo zależało na solidnym i dokładnym jego wykończeniu. I ich cierpliwość się opłaciła.
Front budynku. Duże zaplecze gospodarcze pod jednym dachem z powierzchnią mieszkalną było dla właścicieli priorytetem. Dlatego powiększyli garaż, a powierzchnię nad nim zaadaptowali między innymi na obszerną garderobę. Przed domem zadbali o wygodną komunikację
Aneta i Sławek nie zamierzali opuszczać okolicy, w której się wychowali, a potem poznali. Rodzice pana Sławka, wiedząc, że młodzi chcą się pobrać i budować własny dom, ofiarowali im w prezencie ślubnym część ziemi, którą posiadali z dziada pradziada. Przyszłe małżeństwo miało nawet wybór co do jej lokalizacji i uzbrojenia – rodzice mieli bowiem grunty w kilku miejscach w okolicy.
Pani Aneta lubi słońce i otwartą przestrzeń, dlatego wspólnie z mężem wybrała niezadrzewioną działkę, położoną blisko potrzebnych mediów – sieci elektrycznej, wodociągowej i gazu ziemnego. Zupełnie odwrotnie niż brat pana Sławka, który wolał zamieszkać na zacienionym i zalesionym terenie. Rozległa i pusta działka pozwalała na posadowienie rodzinnego gniazda w dogodnym miejscu oraz korzystne ustawienie go w strony świata, a w przyszłości na posadzenie w ogrodzie tylko wybranych roślin.
Jeśli nie parterowy, to jaki?
Mając do dyspozycji dużą działkę, małżeństwo jakiś czas zastanawiało się, czy nie postawić parterowego budynku. Nalegała na to pani Aneta, ale jej mąż, po namyśle, odwiódł ją od takiego zamiaru. Argumentował, że planując dwoje dzieci, rodzina potrzebuje domu o powierzchni około 250 m2. I dlatego lepszym rozwiązaniem będzie zamknięcie jej w zwartej i dwukondygnacyjnej bryle.
– Budowa piętrowego budynku oraz późniejsze jego utrzymanie są tańsze od parterowego i rozległego – tłumaczył. I patrząc z ekonomicznego punktu widzenia, była to słuszna decyzja, podobnie jak ta, by projektu domu najpierw poszukać w katalogach budowlanych. – Wierzyliśmy, że nie chcąc awangardowej architektury, uda nam się znaleźć w katalogach dobrze rozplanowany dom w tradycyjnym stylu. I intuicja nas nie zawiodła – mówi pan Sławek. – Poszukiwania ułatwiały nam precyzyjnie sformułowane preferencje i doświadczenia z rodzinnych domów. Dom miał być przytulny z uniwersalnymi i praktycznymi rozwiązaniami. Taki, którego bryła i układ wnętrz będą równie atrakcyjne dzisiaj, jak i za 50 lat.
Projekt architekta Tomasza Sobieszuka najbardziej pasował do oczekiwań Anety i Sławka. Małżonkowie dokonali jednak niewielkich adaptacji, ponieważ chcieli mieć bardziej funkcjonalne zaplecze gospodarcze. A przy okazji wprowadzili jeszcze kilka zmian w mieszkalnej strefie budynku.
Zrezygnowali z drugiej łazienki na poddaszu, uznając, że wystarczy im po jednej na każdym piętrze. W miejsce dodatkowej łazienki zaplanowali trzeci pokój, a dużą wspólną łazienkę (o powierzchni aż 20 m2) wyposażyli w dwie umywalki i saunę. Dobrym posunięciem dla powiększenia przestrzeni na poddaszu było zrezygnowanie z mało funkcjonalnego stryszku w szczycie budynku.
U zbiegu połaci czterospadowego dachu zamontowano okna dachowe, które oświetlają górny hol i klatkę schodową. Jedyną wadą tego rozwiązania jest większa akustyka. O dwa pustaki podnieśli też ścianki kolankowe. Na parterze postawiono kilka dodatkowych ścianek działowych, na przykład między salonem a klatką schodową oraz między holem a kuchnią. W ten sposób nazbyt otwarte pomieszczenia dzienne zyskały przytulność oraz dodatkowe miejsce na ustawienie mebli.