Ten dom jest owocem rodzinnej współpracy – jego właścicieli oraz brata właścicielki, który jest architektem. Choć podczas jego projektowania i budowy zderzyły się nieco odmienne wizje i gusty, udało się wypracować udany kompromis.
Dom ma prostą bryłę i dwuspadowy dach z oknami połaciowymi. Ważna jest kolorystyka i solidne materiały. W kolorze grafitowym jest ceramiczna dachówka, okładzina z cegły na fragmentach elewacji, marmur na tarasie. Okna wykonano z drewna mahoniowego
Parafrazując słowa znanej piosenki Kabaretu Starszych Panów, na podstawie historii powstawania tego domu można śmiało powiedzieć że: „jeśli budować, to tylko indywidualnie, jeśli budować, to tylko we dwóch”.
Bo trudno znaleźć budynek lepiej dostosowany do posesji (jej układu, wielkości i stron świata) oraz do potrzeb rodziny Uli i Jacka niż ten prezentowany poniżej. A to za sprawą indywidualnego podejścia do wszelkich aspektów związanych z jego zaprojektowaniem, zbudowaniem i wykończeniem, powziętych przez dwóch fachowców reprezentujących dwie uzupełniające się dziedziny – architekta oraz inżyniera budownictwa i geodety (właściciel skończył dwa fakultety).
Podział ról był prosty – brat pilnował wszelkich aspektów architektonicznych, estetycznych i funkcjonalnych, a właściciel – technologicznych i technicznych. Zanim to się jednak stało, państwo Królowie musieli najpierw dojrzeć do decyzji o budowie, nie mówiąc już o odpowiednim przygotowaniu finansowym.
Konieczny był impuls
Największe ich obawy przed zamieszkaniem na wsi z malutkimi jeszcze dziećmi wzbudzały: niedogodny dojazd, brak mediów na działce oraz niepełna infrastruktura okolicy, gdzie niedługo po ślubie kupili działkę. Urszula i Jacek zdecydowali się jednak zbudować tu dom, ponieważ okolica, po zmianie jej przeznaczenia z rolnego na budowlane, zaczęła się szybko rozwijać. Ale nie był to jedyny powód.
– Najpotężniejszy impuls do budowy dał nam mój brat, architekt – wyznaje pani Urszula. – To on, kończąc wydział architektury, namawiał nas na budowę domu z prawdziwego zdarzenia i zaproponował fachową pomoc przy jego zaprojektowaniu. My z mężem wcześniej myśleliśmy o ewentualnej budowie domu rekreacyjnego, na przykład z bali lub przeniesienia jakiejś ładnej wiejskiej chaty. Wstrzymywały nas jednak ciągle obowiązki i wydatki związane z wychowaniem dzieci i obsługą codziennego życia. Dziś, za namową rodzinnego architekta, mieszkamy w wygodnym budynku i nie żałujemy opuszczenia bloku.
Po wstępnych konsultacjach o potrzebach czteroosobowej rodziny, brat pani Urszuli, architekt Adam Melcher, zaprojektował budynek (wtedy jeszcze pod opieką swojej profesor z uczelni). Jego wygląd i funkcje przedstawił na makiecie, która znakomicie uwidaczniała wszelkie aspekty estetycznie i funkcjonalne. Dla obu stron, projektanta i przyszłych użytkowników, to był znakomity punkt wyjścia do dyskusji i wypracowania końcowego wyglądu rodzinnego gniazda. I nie obyło się bez zmian.