W Polsce żyje ponad 2,5 mln osób z ograniczoną sprawnością ruchową i prawie każda z nich boryka się z problemem funkcjonalnego – czyli umożliwiającego swobodne poruszanie się i wykonywanie codziennych czynności – zaprojektowania i urządzenia domu. Często powstaje dylemat – przerabiać stary, klasyczny dom, czy zdecydować się na budowę nowego,...
W Polsce żyje ponad 2,5 mln osób z ograniczoną sprawnością ruchową i prawie każda z nich boryka się z problemem funkcjonalnego – czyli umożliwiającego swobodne poruszanie się i wykonywanie codziennych czynności – zaprojektowania i urządzenia domu. Często powstaje dylemat – przerabiać stary, klasyczny dom, czy zdecydować się na budowę nowego, od początku dostosowując go do potrzeb osoby niepełnosprawnej, poruszającej się np. na wózku?
Poproszono mnie, jako osobę niepełnosprawną poruszającą się na wózku inwalidzkim, o podzielenie się moimi doświadczeniami z budowy i użytkowania domu przystosowanego dla moich potrzeb. Rzeczywiście, jedenaście lat od zakończenia budowy to wystarczająco długo, aby móc pokusić się o próbę oceny. Dziś możemy (ja, Rodzice i brat) już chłodnym okiem spojrzeć na słuszność działań, jakie wtedy podjęliśmy – co nam się udało, a co nie? Przystępowaliśmy bowiem do budowy z wiedzą ogólną. Wiedzieliśmy jak ma wyglądać taki dom w ogólnym zarysie, że nie może to być dom klasyczny, taki jak budowano dotychczas, kilkupiętrowy wysoko podpiwniczony, ze schodami wejściowymi. Nie mieliśmy natomiast pojęcia o szczegółach. No i nie wiedzieliśmy jak te rozwiązania sprawdzą się w warunkach intensywnej eksploatacji.
Schody wejściowe uniemożliwiały swobodny, samodzielny dostęp do domu. Zatem wyjście na zewnątrz (do ogrodu, na ulicę) odbywało się wyłącznie przy pomocy innych. Praca zawodowa i inne obowiązki domowników pomoc taką ograniczały. Schody uniemożliwiały przejęcie chociaż części obowiązków domowych: zrobienie zakupów, wyniesienie śmieci, załatwienie spraw urzędowych etc. Wykluczały one również podjęcie samodzielnej, codziennej pracy zawodowej poza domem. Brak możliwości swobodnego dostępu do większości pomieszczeń, wywoływał we mnie uczucie przebywania w getcie ograniczonym do łazienki, własnego pokoju, sypialni i kuchni w obrębie jednej kondygnacji.
Wewnątrz domu, skąpość powierzchni na każdym z pięter nie sprzyjała życiu rodzinnemu i z konieczności było ono rozbite na poszczególne kondygnacje.
Brak wiedzy, doświadczenia i dostępu do odpowiednich materiałów sprawiał, że pomieszczenia zwykle nie były odpowiednio dostosowane. Architekci oraz popularni fachowcy mieli mało doświadczenia w tej dziedzinie. Prasa zajmowała się tym tematem sporadycznie i ogólnikowo. Dostosowywanie przebiegało zatem na zasadzie prób i błędów. Różnego rodzaju uchwyty, poręcze często nietrwałe, psuły wygląd pomieszczeń. Unikano, więc ich stosowania. Bardziej skomplikowane windy czy podnośniki domowej roboty lub z importu zdarzały się niezwykle rzadko.
Zmiana podejścia do spraw osób niepełnosprawnych sprawiła, że coraz więcej organizacji, instytucji i przedsiębiorstw zajmuje się problemem dostosowywania pomieszczeń do naszych potrzeb. Nie musimy już sami zastanawiać się nad wszystkim. Ujednolicono przepisy i obowiązujące normy. Wydano szereg książek, poradników, prasa coraz więcej pisze na ten temat. Swobodny przepływ informacji, wymiana doświadczeń z krajami zachodnimi dały impuls do napływu i rozwoju nowoczesnych technologii oraz sprawiły, że mamy nieograniczony wybór w materiałach i w wyposażeniu. Wciąż pojawiają się coraz to nowsze rozwiązania, które nie tylko nie szpecą nam już wnętrza, ale przeciwnie upiększają je. Są coraz trwalsze, bardziej estetyczne, a producenci służą pełną fachową pomocą i doradztwem.
Po kilkuletnim doświadczeniu mieszkania w starym, klasycznym domu wiedzieliśmy (ja, Rodzice i brat) jak, w ogólnym zarysie, ma wyglądać ten nowy upragniony.