Lubimy słuchać jak w kominie huczy ogień, patrzeć na strzelające z popielnika iskry i cieszyć się spektaklem, jaki odgrywają dla nas płomienie. Mimo że ogień napawa nas często lękiem, to czujemy do niego szacunek i wiemy, że bez niego byłoby nie tylko zimno, ale i smutno. Dzięki ogniowi...
Lubimy słuchać jak w kominie huczy ogień, patrzeć na strzelające z popielnika iskry i cieszyć się spektaklem, jaki odgrywają dla nas płomienie. Mimo że ogień napawa nas często lękiem, to czujemy do niego szacunek i wiemy, że bez niego byłoby nie tylko zimno, ale i smutno. Dzięki ogniowi zawsze mamy sobie coś do powiedzenia; choćby to, żeby ktoś przyniósł drew, narąbał szczapek na rozpałkę, czy po prostu był blisko i ogrzał się z nami przy piecu. Był czas, że rozbierano stare, kaflowe piece, do lamusa odstawiano żeliwne „cyganki”, „kozy” opalane węglem i siermiężne westfalki. Ciepło kojarzyło nam się jedynie z kaloryferem, mało romantycznym piecem c.o., albo ogrzewaniem podłogowym. Czas na powrót do przeszłości. Czas na ogień.
DLACZEGO PALENISKO?
Kominek, gliniany piec, czy tradycyjna kuchnia kaflowa, są naturalnymi paleniskami, jeśli paliwem jest drewno. W drzewie, podczas jego wzrostu, gromadzi się energia słoneczna, olejki eteryczne, woda i inne składniki, które nie dość, że nie są szkodliwe dla środowiska, to jeszcze, na dokładkę, są mu przychylne. Wydostające się podczas procesu spalania: dwutlenek węgla, woda i popiół, wracają do przyrody, która wytwarza tlen. W drzewie powstaje dokładnie taka sama ilość gazów cieplarnianych, jaka zostaje uwalniana podczas procesu spalania. Podobny proces zachodzi podczas naturalnego rozkładu drewna w środowisku. Las jest dobrem odnawialnym, dbając o niego, zapewnimy sobie stały dostęp do paliwa, w przeciwieństwie do innych substancji grzewczych, których zasobów nie jesteśmy w stanie dokładnie spenetrować, ani prognozować.
W proch obracają się polana po to, żeby móc użyźnić glebę, na której wyrosną młode rośliny. Nie ma bardziej naturalnego i bezpiecznego nawozu niż popiół ze spalonego drewna, dlatego paląc w piecu, czy w kominku, bez wahania wysypujmy na warzywne grządki wszystko to, co wymieciemy z paleniska.
OKADZANIE DYMEM
Pierwsze lekarstwo w historii ludzkości? Dym. Wonna mgiełka powstająca z mieszanki różnych kawałków drewna i ziół, od dawna była uznanym medykamentem, na tej wiedzy opiera się dziś współczesna aromaterapia. Wierzymy w to, czy też nie, spróbować można, co nam szkodzi wrzucić do ognia gałązkę jałowca, albo sosny? Nic nie zastąpi cudownej woni świerka, czy brzozy. A kolorowe płomienie? Kiedyś, jeszcze za czasów wczesnej młodości, kiedy wiek pozwalał na spędzenie nocy na plaży, ze znalezionych na brzegu morza, przesiąkniętych solą pni, robiliśmy ognisko i podziwialiśmy jego intensywnie żółte płomienie. Dopiero po latach dowiedziałam się, że odpowiedzialna za to była woda morska, której sól wżarła się w pory drewna. Wyobrażam sobie jaki kolor musi mieć palący się torf, który powstał z drzew zalanych przed wiekami przez morze. Kiedyś był to najbardziej popularny opał wśród mieszkańców Pomorza, wydobywano go nad brzegami jezior i Bałtyku. Tradycją Słowińców było czarne wesele, czyli kopanie torfu, połączone z wielkim przyjęciem. Mężczyźni ściągali motykami darń i wierzchnią warstwę ziemi, a potem nożem na długim trzonku kroili torfową ścianę w równe, brązowo-czarne kostki, które następnie układali w piramidki na nasłonecznionej przestrzeni. Wszyscy mieszkańcy wsi zwozili później te torfowe kostki do zagród, był to opał, który musiał wystarczyć na całą zimę, do następnego „czarnego wesela”.