W technice ogrzewania domu w ostatnich latach zmieniło się prawie wszystko. Stosunkowo niewielkim (co nie znaczy, że żadnym!) nakładem kosztów i starań możemy naszą instalację unowocześnić bez rujnowania domu.Skąd brać ciepło Domy jednorodzinne na ogół nie są podłączane do sieci gwrzewczej. Tak więc gdzieś w piwnicy stoi stary kocioł c.o....
W technice ogrzewania domu w ostatnich latach zmieniło się prawie wszystko. Stosunkowo niewielkim (co nie znaczy, że żadnym!) nakładem kosztów i starań możemy naszą instalację unowocześnić bez rujnowania domu.
Skąd brać ciepło
Domy jednorodzinne na ogół nie są podłączane do sieci gwrzewczej. Tak więc gdzieś w piwnicy stoi stary kocioł c.o. Statystycznie rzecz ujmując – węglowy lub gazowy.
I w jednym, i w drugim marnuje się mnóstwo paliwa. W węglowym – bo dawne konstrukcje same z siebie miały niską sprawność. Gazowy pod tym względem był nieco lepszy, choć daleko mu do nowoczesnych urządzeń wysokosprawnych. Ale i swoich katalogowych możliwości zapewne nie wykorzystuje on w pełni: palnik się zużył, wymiennik ciepła pozarastał kamieniem, a w dodatku prymitywna regulacja natężenia spalania przyczynia się do tego, że spora część energii przepada bezużytecznie, a nawet gorzej: idzie na ogrzanie powietrza nad domem, co dodatkowo szkodzi środowisku.
Jeśli mamy dostęp do gazu ziemnego, pamiętajmy, że jest to paliwo wygodne i tanie – nie tylko obecnie, ale także z dobrymi widokami na przyszłość. Pytanie: jak je wykorzystać możliwie w pełni? Odpowiedź prosta: wymieniając stary kocioł na nowoczesny
Najwyższą sprawność, czyli maksymalne wykorzystanie paliwa, osiągają kotły zwane kondensacyjnymi. Wykorzystano w nich fakt, że jednym z produktów spalania gazu ziemnego są spore ilości wody. Ulatując w postaci pary z gorącymi spalinami, zabiera ona ze sobą jedną dziesiątą energii. Jeśli jednak te spaliny odpowiednio schłodzić, skrapla się ona (kondensuje), oddając to ciepło. W ten sposób sprawność kotłów, i bez tego wyśrubowana (powyżej 90% według zasad sprzed ery gazu), teraz wyraźnie wzrasta. Zapoznając się z danymi kotła, na który się chcemy zdecydować, upewnijmy się jednak, czy zadeklarowana w nich sprawność 105% nie oznacza przypadkiem mniej niż 96% urządzenia konkurencyjnego.
Ogólnie biorąc, nie warto się nadmiernie emocjonować 1- czy 2-procentowymi różnicami sprawności. W porównaniu z naszym starym urządzeniem to i tak skok o kilkadziesiąt procent. Ponadto pełną sprawność teoretyczną kocioł osiąga, kiedy temperatura wody powracającej z instalacji grzewczej nie przekracza 30°C. Taka jest np. przy ogrzewaniu podłogowym. Przy grzejnikowym trzeba by kaloryferami zastawić niemal cały dom. Lepiej się zatem kierować marką producenta oraz wyposażeniem kotła: czy zawiera pompę obiegową, przeponowe naczynie wzbiorcze, zawór bezpieczeństwa, czujnik wypływu spalin.
Zainstalowanie kotła kondensacyjnego wymaga zmian w układzie odprowadzania spalin. Większość ulega skropleniu już w obrębie urządzenia. Część jednak – tym większa, im cieplejsza jest woda wracająca z grzejników – się ulatnia. Jej część z kolei kondensuje się w przewodzie kominowym. Powstają skropliny kwaśne, na które nie są odporne tradycyjne materiały budowlane (cegły, zaprawa). Trzeba więc w tym przewodzie umieścić wkład z materiału kwasoodpornego: ceramicznego (kamionki) lub stali. Zwłaszcza w tym drugim przypadku wskazane jest ponadto, by przestrzeń między wkładem a kominem wypełnić materiałem izolującym cieplnie, np. granulatem wełny skalnej.
Kłopotów i kosztów z tym związanych częściowo unikniemy, jeśli zdecydujemy się na kocioł z zamkniętą komorą spalania. Przy otwartej, powietrze, tak jak w kotle tradycyjnym, dopływa z pomieszczenia. Spaliny do przewodu je odprowadzającego (wkładu kominowego) przechodzą samorzutnie lub pod działaniem wentylatora. Przy komorze zamkniętej powietrze jest zasysane z zewnątrz osobnym przewodem. Najczęściej jest on z przewodem spalinowym połączony na zasadzie „rura w rurze”. Inne rozwiązania są mniej korzystne. Pobierz wersję pdf: Modernizacja instalcji c.o.