Dom:
- Murowany, parterowy z użytkowym poddaszem i garażem; powierzchnia 142,2 m2;
- Dwuwarstwowe ściany z pustaków ceramicznych U 220, o grubości 25 cm i ze styropianu o grubości 12-15 cm;
- Ogrzewany instalacją grzewczą z kondensacyjnym kotłem na gaz z sieci i wentylowany grawitacyjnie.
Koza grzewcza:
- Odlew z żeliwa; model z owalnym korpusem, pionową szybą i systemem „czysta szyba”; moc nominalna 8 kW; sprawność do 76%; gwarancja 2 lata.
- Lokalizacja - w salonie, przy ścianie wewnętrznej.
- Eksploatacja - ogrzanie domu w okresach przejściowych i dla przyjemności.
- Paliwo - poprzednio drewno liściaste (dąb), obecnie brykiety ze sprasowanych wiórów.
- Komin z kanałem dymowym - murowany, średnica 220 mm.
- Rura nawiewna - z PVC, średnica 125 mm.
Decyzja: Kupiłam połowę bliźniaka, który znajduje się na kameralnym osiedlu. Ekipa deweloperska, która go stawiała, wykańczała także wnętrze. To ona, na moje zlecenie, zamontowała w salonie kozę grzewczą. W projekcie architektonicznym wskazywano realizację narożnego kominka, skierowanego w stronę salonu, lecz ja wolałam kozę.
To dlatego, że jest od niego mniejsza, łatwiej można było ją umieścić przy kominie, ulokowanym przy klatce schodowej. Brałam też pod uwagę łatwość i szybkość montażu, unikanie wymyślania i stawiania obudowy, która na ogół zajmuje sporo przestrzeni (mój salon ma powierzchnię 25,8 m2), poza tym jest droga. Wybrałam model urządzenia o cylindrycznym kształcie, który wygląda zgrabnie, lekko, nie dominuje nad resztą wystroju. Przez dużą pionową szybę dobrze widoczny jest ogień z salonu, jadalni.
Ogrzewanie kozą - rady i przestrogi:
W cenie domu były zawarte koszty wykonania instalacji grzewczej na gaz z sieci, komina z przewodem dymowym, rury nawiewnej, doprowadzającej w pobliże kominka powietrze z zewnątrz, betonowego postumentu. Dodatkowo musiałam zapłacić za kozę, złączki przyłączeniowe, usługę montażu - wyszło szybko i tanio. W lokalizacji dobre jest to, że urządzenie znajduje się w centrum domu. Ciepło łatwo rozchodzi się po połączonej części dziennej na parterze, wpada też na poddasze. Często rozpalam w nim ogień w tzw. okresach przejściowych, bo w mieszkaniu szybko robi się ciepło, nastrój jest przyjemny.
W pierwszych latach po przeprowadzce kupowałam porąbane drewno kominkowe (dąb), zużywałam 4 m3, w ogrodzie zapewniłam małą drewutnię. Jednak obecnie stosuję brykiety, ze względu na ich poręczną wielkość i kształt. Palenisko jest bowiem małe, mieszczą się w nim tylko trzy szczapy drewna, zatem trzeba często dokładać kolejne, niekiedy przecinać, żeby "weszły" do pieca. Brykiety można załadować więcej, odpowiednio do sytuacji, potrzeb, poza tym są tańsze na etapie eksploatacji w porównaniu z drewnem, łatwiejszy jest ich transport, przechowywanie, pozostawiają mniej brudu na posadzce, też mniej popiołu. Polecam je tym, dla których noszenie drewna i sprzątanie jego resztek jest uciążliwe.
Wybrany model kozy jest efektywny, korpus z żeliwa oddaje ciepło nawet kilka godzin po wygaśnięciu ognia w palenisku. Poza tym zajmuje mało miejsca, działa bezawaryjnie i cicho, nie wytwarza brzydkiego zapachu. Rozpalanie ognia, regulacja intensywności spalania opału są nieskomplikowane, potrafię odpowiednio obsługiwać przepustnice, szybry, często wyjmuję popiół. Dbam o suche paliwo (to chroni szybę i komin przed zabrudzeniem), coroczne oczyszczenie przewodu dymowego w kominie i wyczystki.
Przeczytaj
Może cię zainteresować
Dowiedz się więcej
Koszty zakupu i montażu kozy grzewczej:
- koza z montażem 4800 zł;
- porąbane drewno dębowe 1000 zł, brykiety 300 zł;
- czyszczenie komina 250 zł.
Redaktor: Lilianna Jampolska
Na zdjęci otwierającym: Koza o cylindrycznym kształcie nie zajmuje dużo miejsca w salonie.