Kiedy Ewelina i Łukasz kupili dom „z drugiej ręki”, budynek miał zaledwie 4 lata. Zamieszkali tylko na parterze, bo użytkowe poddasze nie było jeszcze wykończone. Uznali takie rozwiązanie za lepsze, niż dalsze wynajmowanie mieszkania w bloku.
Ewelina i Łukasz oszacowali, że jeśli nadal będą opłacać czynsz za wynajmowane mieszkanie, ale kupią pod miastem działkę budowlaną i przez kilkanaście miesięcy będą wznosić na niej dom, w efekcie dorobią się własnego domu taniej, aniżeli zapłaciliby za kupno kilkupokojowego mieszkania w mieście. Realizacja tego zamierzenia nie udała się, bo kiedy upatrzyli sobie działkę i ustalili z właścicielami cenę, kilka dni później cena wzrosła. Małżeństwo doszło wtedy do wniosku, że spróbują poszukać gotowego jednorodzinnego domu, bez „wchodzenia” w stresujący proces kupowania działki i żmudne budowanie.
Podmiejski dom na miniosiedlu „kanadyjczyków”
Rozpoczynając poszukiwania domu, para nie miała wygórowanych oczekiwań co do jego położenia, technologii budowy, czy określonego wyglądu. Tak naprawdę chciała zapewnić dach nad głową sobie i docelowo dwojgu dzieciom, a jedynym znaczącym parametrem wyboru była cena. W tamtym okresie, ceny gotowych domów również nie sprzyjały kupującym, o czym Ewelina z Łukaszem przekonali się, oglądając domy w okolicach Nieporętu i Halinowa. Dlatego bardzo zafrapowało ich pewne niepozorne ogłoszenie prasowe, mówiące o sprzedaży domu w miejscu oddalonym od miasta o 35 kilometrów. Choć leżało w przeciwległej okolicy, od razu pojechali na zwiad, bo oferta cenowa była niższa od pozostałych.
– Poprzednia właścicielka potrafiła świetnie zaprezentować swój dom – mówi Ewelina. – Weszliśmy do otwartego salonu, w którym w kominku wesoło huczał ogień, paliły się świece, od ogrzewanej podłogi promieniowało miłe ciepło. Za oknem widoczny był zaśnieżony ogród i pola. Od razu spodobało się nam wszystko, nawet to, że poddasze nie jest jeszcze wykończone. Obejrzeliśmy je pobieżnie, stwierdzając, że ma przestrzeń odpowiednią dla czteroosobowej rodziny. Brak wykończenia uznaliśmy za zaletę, ponieważ mogliśmy je urządzić według naszych konkretnych potrzeb i gustu, a jednocześnie dom miał wskutek tego niższą cenę – 600 000 zł, która wręcz idealnie wpisywała się w nasze ówczesne możliwości. Zawierała cenę działki, oszacowaną na 100 000 zł. Do kupna przekonywał nas fakt, że dom użytkowała jedna osoba, która sprzedawała go dlatego, że jest dla niej za duży i nieopodal budowała dla siebie mały parterowy. Niższa cena była pochodną tego, że właścicielka potrzebowała środków pieniężnych ze sprzedaży oferowanego obiektu do wykończenia tego parterowego i dodatkowo poprosiła o możliwość mieszkania w „naszym” domu jeszcze przez kilka miesięcy. Przystaliśmy na to. Na kupno domu zdecydowaliśmy się w ciągu kilku godzin i szczęśliwie byliśmy pierwszymi klientami.