„Error ignorantia iuris nocet” – nie jest to wbrew pozorom komunikat z zawieszającego się komputera, tylko łacińska maksyma o tym, iż nieznajomość prawa szkodzi. Czasami komuś z nas wydaje się, że coś wie, bo: sąsiad mówił, w gazecie było napisane, logika wskazuje. Warto porzucić te złudzenia! Polski system prawny nie toleruje najmniejszych nawet błędów, a zgnębiony obywatel powinien znać swoje miejsce, gdyż w przeciwnym razie... przychodzi mu za brak wiedzy słono płacić. Dosłownie i w przenośni.
Urzędy nie są przyjazne obywatelowi – stwierdza Jerzy Słodownik
Zacznijmy nieco przewrotnie od... literatury. Odprawa posłów greckich to niewielka książeczka. Pan Tadeusz ma wprawdzie dwanaście ksiąg, ale objętościowo tak niewielkich, że Andrzej Wajda tylko jeden film zdołał wycisnąć z tego dzieła. XIII księgę Pana Tadeusza napisał, jak wieść gminna niesie, hrabia Aleksander Fredro. Chociaż i tak wiadomo, że raczej ktoś inny.
Natomiast Zemsta oraz sławny konflikt o mur to już zdecydowanie dzieło Fredry... a potem znowu Wajdy, który uwiecznił kwestię Cześnika na taśmie: Mur graniczny, trzech na murze! Trzech wybiję, a mur zburzę. Zburzę, zniszczę aż do ziemi. Zabawny cytat? Może i zabawny, ale nie dla wszystkich! Jerzy Słodownik z miejscowości Dębe Wielkie za legalizację murka podpierającego sztucznie usypaną skarpę ma zapłacić 75 tysięcy złotych! Więcej niż za legalizację domu!
Śmierdząca imprezka
Tak jak nie wiadomo co było pierwsze – jajko czy kura, tak trudno dzisiaj stwierdzić, czy na pomysł zbudowania skalniaka i oddzielenia się w ten sposób od sąsiadów Jerzy Słodownik wpadł pod wpływem artykułów prasowych, czy też może o kroku tym zdecydowało pewne, niezbyt udane wydarzenie towarzyskie.
– Dziewięć lat temu chciałem ugościć u siebie w domu Holendrów, których poznałem na operacji „Żagiel” – wspomina Jerzy Słodownik. – Pora była letnia, zaplanowałem więc uroczystą kolację na tarasie domu i w ogrodzie. Niestety smród od strony działek sąsiadów zweryfikował moje plany. Nie wiem, czy akurat któryś z nich wylał na ogrodzie nieczystości, czy jakaś sławojka była nieoczyszczona... A może to jakaś tajna, przydomowa hodowla dała znać o sobie. Było upalne lato i cuchnęło tak potwornie, że wsadziłem gości w samochód i zawiozłem do restauracji. To była ta przysłowiowa kropla, która przelała czarę! Postanowiłem działać. Nie zacząłem jednak pisać donosów na sąsiadów, tylko kombinowałem, jak się od nich skutecznie oddzielić. Wpadłem na pomysł usypania sztucznej skarpy i urządzenia na niej skalniaka. Planując, posiłkowałem się między innymi artykułami w czasopismach. W jednym z nich natrafiłem na opis wzmocnienia skarpy murkiem, co miało zabezpieczyć ją przed osuwaniem się.
I taki był początek! Okazało się bowiem, że ambitny redaktorek był prawdziwym estetą i napisał tekst z dużym zaangażowaniem. Chwalił piękno skalniaków i roztaczał przed czytelnikami wizje tyleż cudowne, co niebezpieczne. Niebezpieczne przede wszystkim dla ich kieszeni. Według dziennikarza murek podpierający skalniak był elementem tzw. małej architektury ogrodowej. Jerzy Słodownik uwierzył słowu pisanemu, ale była to z jego strony spora naiwność. Dzisiaj już wie, że informacje z artykułów prasowych należy bardzo dokładnie sprawdzać, bo dziennikarze nie zawsze wiedzą, o czym piszą.