Odpowiedź eksperta: Przede wszystkim, zwykle temperatura zasilania ogrzewania podłogowego jest wyraźnie niższa niż temperatura zasilania grzejników. Dla podłogówki za dopuszczalne maksimum uznaje się 55°C, dla grzejników jest to zwykle 75°C (a teoretycznie nawet 90°C). Z tego względu w takich mieszanych układach kocioł przygotowuje wodę o temperaturze właściwej dla grzejników (wyższej), a na potrzeby ogrzewania podłogowego jest ona mieszana z już ochłodzoną wodą powracającą do kotła. Służą do tego 3- lub 4-drożne zawory mieszające.
Przy braku układu mieszającego cała woda, również ta zasilająca grzejniki, musiałaby mieć temperaturę dostosowaną do wymogów podłogówki. Oznaczałoby to z kolei konieczność ich znacznego powiększenia, bo moc cieplna grzejników gwałtownie maleje wraz ze spadkiem temperatury wody w obiegu. Takie 2-3-krotne powiększanie grzejników w pokojach nie ma sensu, zarówno ze względu na koszty, jak i wątpliwy efekt estetyczny. Wodą o temperaturze takiej samej jak podłogówka można za to z powodzeniem zasilać grzejniki drabinkowe w łazienkach. Utrzymanie pożądanej temperatury w pomieszczeniu zapewni ogrzewanie podłogowe, a lekko ciepły grzejnik wystarczy do suszenia ręczników.
W praktyce jednak instalacje grzewcze projektuje się, zakładając znacznie niższe temperatury wody w obiegu. Dla podłogówki to 40 a nawet 30°C. Trzeba przy tym zaznaczyć, że maksymalna temperatura wody w obiegu jest potrzebna tylko w czasie największych mrozów, przy tzw. temperaturze obliczeniowej, wynoszącej na większości obszaru Polski -20°C. Przez zdecydowaną większość sezonu jest zdecydowanie cieplej, a więc woda nie musi mieć nawet tyle. Obniżenie jej temperatury podnosi sprawność kotłów kondensacyjnych oraz pomp ciepła. W tym drugim przypadku różnica w kosztach ogrzewania będzie wyraźnie widoczna.
Redakcja BD
Na zdjęciu: Instalacje z grzejnikami zwykle projektuje się zakładając zdecydowanie wyższą temperaturę wody zasilającej niż przy ogrzewaniu podłogowym. Różnica może przekraczać 20°C. (fot. Regulus-System)