Zdarzyła nam się sytuacja, iż klient wycofał się z zamówienia, gdyż zdał sobie sprawę, że albo utrzyma małżeństwo, albo będzie miał wymarzony dom. Z architektami Martą Nowosielską, Dorotą Sibińską i Filipem Domaszczyńskim
rozmawia Marek Żelkowski.
Data publikacji: 2012-06-11
Data aktualizacji: 2012-06-12
Pracownia architektoniczna xystudio została
założona w 2004 r. przez Dorotę Sibińską,
Filipa Domaszczyńskiego i Martę
Nowosielską. Mówią o sobie: Jesteśmy architektami,
dla których praca jest pasją i sztuką.
Do każdego projektu podchodzimy indywidualnie,
wsłuchując się uważnie w potrzeby inwestorów.
Wykonujemy projekty domów jednorodzinnych,
budynków użyteczności publicznej,
zabudowy wielorodzinnej, a także projekty
wnętrz mieszkalnych, biurowych i komercyjnych.
Naszą dodatkową specjalizacją są projekty
dla dzieci – przedszkola, żłobki wraz
z wnętrzami.
W 2005 r. architekci xystudio
zaczęli projektować przestrzenie dla dzieci.
Działalność ta zainspirowała ich do stworzenia
kolekcji atestowanych mebli dla dzieci
locomoco, która została nagrodzona na
Międzynarodowych Targach Designu w Łodzi
znakiem must have!
Zespół xystudio jest laureatem
wielu prestiżowych nagród: 2006
– I miejsce w konkursie na projekt Ambasady
Królestwa Arabii Saudyjskiej i Rezydencji
Ambasadora; 2007 r. – I miejsce w konkursie
Green Park osiedle mieszkanioweGreen Park
w Zielonce; 2007 r. – III miejsce w konkursie
Dom&Wnętrze – Dom roku 2007 w kategorii
profesjonalnego jury; 2009 r. – I miejsce
w konkursie Echo Investment na osiedle
mieszkaniowe Czarodziejska w Krakowie;
2009 r. – I miejsce z konkursie Dom&Wnętrze
– Dom Roku 2009 w kategorii czytelników;
2009 r. – I miejsce z konkursie Dom&Wnętrze
– Dom Roku 2009 w kategorii profesjonalnego
jury; 2011 r. – finał konkursu L'Oreal
Professionnel Salon Fryzjerski 2010; 2011 r.
– I miejsce w konkursie na projekt Ambasady
Egiptu; 2011 r. – honorowe wyróżnienie SARP
w konkursie na kompleks szkolno-przedszkolny
przy ulicy Św. Urszuli Ledóchowskiej
w Warszawie; 2011 r. – Laureat Plebiscytu
must have! za projekt mebli dla dzieci locomoco
na Festiwalu Designu – Łódź Design
Festival 2011.
Marek Żelkowski: Jak projektuje się dom
w trzyosobowym zespole?
Filip Domaszczyński: Nie każdy z projektów
tworzymy we trójkę. Ale akurat dom na
warszawskim Ursynowie, o którym będziemy
rozmawiać, jest rzeczywiście naszym
wspólnym dziełem. Przeważnie zaczynamy
od tego, że każdy tworzy swoją koncepcję
i proponuje własną wizję zagospodarowania
istniejącej przestrzeni.
Dorota Sibińska: Mam wrażenie, że praca zespołowa
jest naszym dużym atutem! Każdy
z nas ma trochę inne zdanie oraz inaczej podchodzi
do postawionego zadania. Nie jesteśmy
grupą ludzi, którym podobają się te same
rzeczy. Wręcz przeciwnie. Z reguły mamy
różne zdania. A w dodatku… lubimy bronić
swego stanowiska. Skutek jest taki, że każdy
projekt jest przedyskutowany dosłownie we
wszystkie strony. Najbardziej zyskuje na tym
klient.
Marta Nowosielska: Jesteśmy zgranym zespołem.
Kiedy nie mieliśmy jeszcze pracowników
i działaliśmy tylko we trójkę,
nastąpił naturalny podział. Jedna osoba rysowała
rzuty, druga przekroje, trzecia elewacje.
Musieliśmy się zgrać i myślę, że udało
nam się to doskonale.
F.D.: Decyzja o założeniu własnej pracowni
była wynikiem tego, że jeszcze w poprzednim miejscu pracy stanowiliśmy doskonały
team.
D.S.: I nie jest to tylko nasze głębokie przekonanie,
ale rzecz potwierdzona obiektywnie.
Wielu inwestorów chciało pracować
z nami i tylko z nami, gdyż mieli zaufanie
do tempa naszej pracy, terminowości oraz
profesjonalizmu. Każdy z nas jest dobry
w jakiejś dziedzinie i każdy z nas na pewnym
etapie projektu przejmuje "rząd dusz".
To trochę jak w peletonie kolarskim. Jest jeden
prowadzący, który podkręca tempo.
A potem dostaje zmianę i może troszkę odpocząć.
Dom w dzielnicy Ursynów, o którym będziemy
rozmawiać, jest nowoczesny, ale nie
epatuje tą nowoczesnością w sposób przesadny.
Kim są inwestorzy i jakie były ich
oczekiwania?
F.D.: Małżeństwo po pięćdziesiątce. Oboje
w pełni aktywni zawodowo. Ludzie, którzy
mieli potrzebę, aby osiąść już w jakimś miejscu
na stałe…
D.S.: Nie był to ich pierwszy dom, ale zgłosili
się do nas z założeniem, że zaprojektujemy
miejsce, w którym osiądą już na dobre.
M.N.: Myślę, że ważnym elementem charakteryzującym
inwestorów jest również fakt,
iż są dziadkami. Chcieli, aby nowy dom pełnił
nie tylko funkcje podstawowe… Miał być
przy okazji miejscem, do którego rodzina
może spokojnie przyjechać i mieszkać w nim
nawet przez dłuższy czas. Ale ważne było
również to, aby takie odwiedziny nie wywracały
życia domowników do góry nogami.
F.D.: Ponieważ małżeństwo działa w branży
artystycznej, funkcja gościnna domu okazała
się bardzo ważna. Trzeba było uporządkować
wnętrze w sposób niezwykle przemyślany.
Plan parteru
Plan piętra
W jakiej przestrzeni miał stanąć budynek?
I czy narzucała ona jakieś ograniczenia?
F.D.: Działka nie jest duża. Nie ma nawet tysiąca
metrów kwadratowych. Jej zaletą jest
to, że łączy w sobie plusy terenu miejskiego
oraz wiejskiego. Chociażby… łatwy dojazd,
a jednocześnie przepiękny widok na Las
Kabacki. Inwestor chciał początkowo, aby jego
dom miał płaski dach.
Niestety, tuż przed naszym
przystąpieniem do pracy, wszedł w życie
nowy miejscowy plan zagospodarowania
przestrzennego, który przewidywał wyłącznie
dachy dwu- lub czterospadowe o nachyleniu
30%. Praca nad projektem zaowocowała również
nowymi doświadczeniami poznawczymi
(śmiech). Od pani urzędniczki dowiedzieliśmy
się na przykład, że dom, który zaprojektowaliśmy,
ma za dużo tarasów!
M.N.: Tak to już jest… Każdy projekt musi trafić
na pewnym etapie w ręce urzędników, a ci
najczęściej interpretują prawo na swój sposób.
Zawsze jednak staramy się nawiązać dialog.
D.: W tym przypadku plan precyzował jednoznacznie
kształt dachu. Usłyszałem też, że "jak
ma być spadzisty, to nie można obchodzić tego
przepisu za pomocą… tarasu".
D.S.: Osoba, która nam to mówiła, nie bardzo
potrafiła odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?
Odwoływała się raczej do specyficznej urzędniczej
retoryki – "nie, bo nie!". Kiedyś na północy
Polski, powiedziano nam nawet ile procent
powinien zajmować taras, a ile dach.
Nie ma wprawdzie takiego przepisu… Nie ma,
ale urzędnicy uznają, że taras jest de facto dachem
płaskim i niektórzy z nich gotowi są toczyć
bój o każdy centymetr kwadratowy!
A jaki miał być ten dom według inwestorów?
D.S.: Budynek miał być nowoczesny, duży,
z pracownią…
M.N.: …i z dużą ilością przeszkleń!
D.S.: Tak! Dla pani domu bardzo ważne było
naturalne światło. Miało być sporo dużych
okien!
F.D.: Było jeszcze jedno ważne życzenie. Dom
miał mieścić w sobie nie tylko pokoje gościnne
dla rodziny. W jego bryle zaplanowano
również apartament z niezależnym wejściem
[zewnętrzne schody – przyp. red.], węzłem sanitarnym
oraz kuchnią.
D.S.: Ten apartament miał mieć też oczywiście
połączenie z resztą domu, ale takie, aby w razie
potrzeby mógł zostać zamieniony w osobne
mieszkanie.
Dosyć ogólne założenia…
M.N.: Owszem, i dlatego przygotowaliśmy
trzy układy funkcjonalne. Zawsze tak robimy,
kiedy klient nie do końca wyobraża sobie
swój przyszły dom. Życzenia, o których była
mowa wcześniej, trudno bowiem uznać za jakieś szczegółowe wytyczne. Trzeba było
zaproponować zagospodarowanie przestrzeni
domu w rozmaitych konfiguracjach. Te trzy
różne projekty-koncepcje oraz reakcje inwestora
umożliwiły nam dogłębne zrozumienie, o co
naprawdę mu chodzi.
D.S.: Kilka zupełnie różnych projektów, to
nasz sposób, aby "wyczuć klienta". W jednej
koncepcji podoba mu się rozwiązanie x, w drugiej
y… Trzeba to później jakoś zestawić i dopiero
ten swoisty mix jest właściwym projektem.
Oczywiście, nie robi się tego w sposób
mechaniczny. Przez cały czas myślimy o tym,
jak to wszystko będzie wyglądać w realnej
przestrzeni.
To "wyczucie klienta" jest naprawdę
bardzo ważne. Każdy żyje zupełnie inaczej!
Dla jednego człowieka oczywiste jest, że wejście
do sypialni znajduje się w salonie, a do łazienki
idzie się przez garderobę, dla drugiego
jest to natomiast nie do przyjęcia! Ktoś nie wyobraża
sobie, na przykład, spania na parterze,
a inny zawsze o tym marzył.
Te trzy wstępne projekty pomogły zatem
inwestorom zrozumieć, czego tak naprawdę
chcą?
F.D.: Dokładnie! Pozwoliły także uświadomić
im niektóre uwarunkowania. Bez większych
problemów udało się zatem przekonać naszych
klientów, iż przestrzeń tak dużego domu
warto podzielić według następującego schematu:
parter dla właścicieli – na tej kondygnacji
miało koncentrować się ich życie, piętro
dla gości.
D.S.: Poza aspektem funkcjonalnym, taki
podział ma również znaczenie ekonomiczne.
Nieużywane piętro może być oszczędniej
ogrzewane. Cały dom zaprojektowany jest zatem
w taki sposób, żeby przez większą część
roku mógł działać jako dom parterowy, dopiero
gdy do właścicieli przyjeżdża rodzina, uruchamiana
jest górna kondygnacja.
M.N.: Wiedzieliśmy, że wbrew początkowym
założeniom inwestora, dach będzie musiał
być spadzisty. A dom jest spory. Jego powierzchnia
całkowita to 417 m2, powierzchnia
użytkowa – 354 m2, a powierzchnia zabudowy
– 275 m2. Gdyby przykryć taką bryłę jednym
wielkim dachem skośnym… Wyglądałoby to
bardzo "ciężko" i dodatkowo podkreślałoby
gabaryty konstrukcji. Zaproponowaliśmy zatem
optyczne rozdzielenie budynku. Dom zaprojektowany
został jako prawie bliźniacze
bryły.
Inwestorom bardzo zależało na tym, aby w domu było dużo przeszkleń
D.S.: Miały powstać jakby dwa domy, których
wspólną częścią byłby korytarzyk przy
drzwiach wejściowych na parterze. Dzięki
temu całość wydawała się mniejsza. To bardzo
spodobało się inwestorom. Do tego dołożyliśmy
jeszcze bezokapowe dachy, które nadały
budynkowi pazur nowoczesności i pozwoliły
zaprojektować salon, który w części jadalnej
ma wysokość dwóch kondygnacji.
F.D.: Układ był więc bardzo klarowny i prosty.
Po prawej stronie od wejścia garaż oraz pracownia,
po lewej część mieszkalna. Korytarz,
będący osią spinającą domu, nie jest jakimś
tam sobie, zwykłym korytarzykiem. Na jego
zakończeniu, na wprost wejścia rośnie… drzewo.
Wewnątrz domu, w budynku! W fundamencie
została wykonana specjalna donica…
Drzewo może też spokojnie rosnąć w górę,
gdyż przestrzeń nad nim obejmuje dwie kondygnacje.
Innym ciekawym rozwiązaniem zastosowanym
w korytarzu, jest użycie na ścianach
tego samego kamiennego materiału, co
na elewacji zewnętrznej. To potęguje jeszcze
wrażenie podziału na dwa mniejsze budynki,
o którym wspominaliśmy. Temu samemu celowi
służy również częściowo przeszklona podłoga.
Kamyki, które leżą na opasce żwirowej
przy domu, "wchodzą" pod szkłem również
do wnętrza korytarza.
Podzielenie domu na dwie bryły to był
punkt wyjścia, a co było dalej?
M.N.: Później zajęliśmy się szczegółami.
Zaczęliśmy drążyć temat i szczegółowo poznawać
preferencje oraz upodobania przyszłych
właścicieli. Jakie pomieszczenie powinno
sąsiadować z jakim? Czego nie lubią?
Co wydaje się im niezbędne?
F.D.: Ten proces trwał zresztą dosyć długo. "Szyliśmy ten budynek na miarę", czytaj
dopasowywaliśmy się do życzeń inwestora
przez wiele miesięcy. Jeśli doliczyć do tego
projektowanie wystroju wnętrz, to w sumie
zebrałby się… nawet rok.
D.S.: Pojawił się ponadto typowy problem
ze wspólnym podjęciem decyzji przez żonę
i męża. Często mówię, że budowa domu to
poważna próba dla związku. Najczęściej ludzie
mają odmienne gusty. Zdarza się, że
zupełnie inne sprawy są dla nich ważne.
Oboje, jak w omawianym przypadku, chcieli
mieć nowoczesny dom, ale kompletnie
różne rzeczy ukrywały się pod owym przymiotnikiem.
Z naszych doświadczeń wynika,
że bardzo często w takich sytuacjach
zaczynają się poważne konflikty. Trzeba
podjąć decyzję, a konsensus, jak na złość,
w ogóle się nie pojawia.
M.N.: Pełnimy często funkcje negocjatorów
godzących strony. Podsuwamy rozwiązania
możliwe do przyjęcia przez oboje małżonków.
D.S.: Dla jasności sytuacji warto jednak
wspomnieć, że oprócz pojednawczego charakteru,
nasze propozycje miały także ścisłe
ukierunkowanie. Bardzo pilnowaliśmy
i pilnujemy przy każdym projekcie, aby inwestorskie
burze mózgów nie niszczyły
pierwotnej koncepcji oraz założeń dotyczących
bryły budynku. Zaprojektować można
wszystko, ale nam bardzo zależy, żeby
projektowanie pozostawało jednak w sferze
świadomych, planowych, racjonalnych
działań. Każdy nasz budynek jest przemyślaną,
przedyskutowaną całością.
Wielu architektów powtarza, że każdy kto
projektuje dom dla indywidualnego inwestora,
musi mieć w sobie coś z psychologa, psychoterapeuty.
Dlaczego?
Zdarzyła nam się sytuacja, iż klient wycofał się z zamówienia, gdyż zdał sobie sprawę, że albo utrzyma małżeństwo, albo będzie miał wymarzony dom.
D.S.: Otóż, aby dobrze zaprojektować komuś
dom, musimy dosłownie "wejść z butami
w jego życie". I naprawdę dużo o nim
wiedzieć. Ludzie, którzy do nas przychodzą,
często zaczynają się denerwować i kłócić
między sobą. Niespodziewanie ujawniają się
wszystkie, wcześniej głęboko skrywane, problemy.
M.N.: Niemożliwe jest zaprojektowanie domu,
który spełniałby potrzeby inwestora bez poznania
tego człowieka – jego pasji, obaw… trybu
życia i spędzania wolnego czasu. Praktycznie
nie zdarza się, aby klienci nie spierali się ostro
podczas przedstawiania kolejnych odsłon projektu.
D.S.: Niektórzy bardzo się kłócą. Nie ukrywam,
że dla mnie są to momenty trudne i pomimo
wielu lat praktyki trudno mi nabrać
dystansu. Powiedziałabym, że jest to owa
smutniejsza strona projektowania. Te konflikty
kończą się przeważnie dobrze… Sporo
energii wkładamy nie tylko w to, by zaprojektować
fajny budynek, ale również w to,
aby jednocześnie pogodzić zwaśnione strony.
Ale zdarzyła nam się sytuacja, iż klient wycofał
się z zamówienia, gdyż zdał sobie sprawę,
że albo utrzyma małżeństwo, albo będzie
miał wymarzony dom. Najważniejsze jednak,
że na końcu naszych zmagań projektowych
zawsze jest dużo satysfakcji i radości
obu stron.
Z jakich materiałów powstał dom
na Ursynowie?
F.D.: Konstrukcja budynku jest żelbetowa.
Ściany zewnętrzne wykonane są
z Porothermu. Elewacja zrobiona jest z piaskowca,
białego tynku oraz częściowo wykończona
drewnem – modrzewiem syberyjskim.
Ocieplenie wykonane zostało
z wełny mineralnej. W oknach zamontowane
są żaluzje z cedru kanadyjskiego na
profilach aluminiowych. Dach pokryty jest
prostą dachówką ceramiczną w kolorze
grafitowym.
Wybierzmy się zatem na spacer po domu.
M.N.: Wejść do budynku można głównymi
drzwiami lub z garażu. Zakładając jednak, że wybieramy pierwszą drogę, mamy do wyboru
– albo przejdziemy korytarzykiem do końca
i skręcimy na prawo do pracowni, w której
znajduje się oddzielny taras, albo na lewo
do części mieszkalnej. Takie rozwiązanie jest
niezwykle wygodne i pozwala oddzielić kontakty
służbowe od prywatnych. Goście odwiedzający
dom służbowo nie trafiają do
części mieszkalnej i nie przeszkadzają domownikom.
D.S.: Jeśli skręcimy w lewo, to trafimy do
wygodnego holu z dużą szafą i ławeczką,
taką jak na molo w Sopocie…
F.D.: …odwzorowywaliśmy ten kształt na
podstawie zdjęcia.
D.S.: Na ławeczce można usiąść i… chociażby
zdjąć buty. Kolejnym pomieszczeniem
jest dwukondygnacyjna część salonu. Jest on
połączony z kuchnią. Ale wcześniej w holu
po prawej stronie mijamy małą ubikację,
a po lewej małą spiżarnię, która jest połączona
z kuchnią.
F.D.: To rozwiązanie doskonale rozwiązuje
problem noszenia zakupów z garażu.
Zamiast dźwigać zgrzewki wody przez jadalnię,
można je wnieść bezpośrednio do kuchni.
W drugą stronę mogą natomiast wędrować
śmieci.
M.N.: Okna w kuchni umieszczone są pomiędzy
górnymi wiszącymi szafkami a blatem
szafek stojących. Daje to ciekawy efekt…
Jakby meble kuchenne unosiły się w powietrzu.
D.S.: Wracając do salonu… Część "kanapowa"
tego pomieszczenia, gdzie znajduje się
kominek, jest już niższa. Pozwala to osiągnąć
wrażenie przytulności. Myślę, że ciekawym
rozwiązaniem jest możliwość bezpośredniego
przejścia z tego miejsca do
sypialni przez szerokie przesuwne drzwi.
F.D.: Salon od strony ogrodu ma wielkie
przeszklenia. Duże okna mogą być przesłaniane
drewnianymi żaluzjami, a dzięki
zastosowaniu okien przesuwnych, podczas
letnich dni przestrzenie salonu i ogrodu
mogą płynnie się łączyć. Spore przeszklenie
znajduje się również na piętrze we wnętrzu
dwukondygnacyjnym.
Przestrzeń salonu łączy się płynnie z otoczeniem domu
M.N.: Warto podkreślić, że w razie potrzeby
sypialnię można odizolować od salonu.
Zasunięcie drzwi skutecznie zamyka ten obszar.
Do części prywatnej domu można dostać
się natomiast inną drogą. Drugie wejście
znajduje się przy drzewie w korytarzyku.
D.S.: Wchodząc do sypialni, mijamy po prawej
stronie wejście do sporej łazienki
z oknem skierowanym na wspomniane drzewo.
Naprzeciw, po lewej stronie od wejścia,
znajdują się drzwi do garderoby, za którą
mieści się pralnia.
Architekci z xystudio są również autorami projektu wystroju wnętrz
F.D.: Ważnym elementem wystroju salonu
są schody. Ich wyeksponowanie było jednym
z pomysłów, z którym przyszli do nas
inwestorzy. Zdecydowaliśmy się na schody
wspornikowe.
D.S.: Piętro urządzone jest dla naprawdę
licznej rodziny – dzieci i wnuków. Są tam
nie tylko sypialnie, ale także duża przestrzeń
rekreacyjna, sauna, spory pokój kąpielowy
oraz ogromny taras ze świetlikami – półkula
doświetla garderobę, a płaski na konstrukcji
aluminiowej wpuszcza światło do korytarzyka
w pobliżu wejścia.
M.N.: Piętro ma w sumie 150 m2. Gdy wejdziemy
po schodach, po lewej stronie znajdują
się dwie sypialnie. Jedna z nich ma przeszklenie,
przez które widać wnętrze salonu.
Ciekawy pomysł…
M.N.: Tak, ale przez ten pomysł omal nie
rozleciała się nasza koncepcja podzielenia
funkcji domu. Sypialnia z oknem tak spodobała
się inwestorom, że długo odwodziliśmy
ich od pomysłu przeniesienia się na piętro.
Nad salonem umieszczona jest ponadto
kładka z klejonego szkła na stalowej konstrukcji,
która prowadzi na taras. Nie jest
to wyjście jedyne, ale z pewnością najbardziej
efektowne.
F.D.: W części środkowej można ustawić stół
do , ale pomimo że miejsca
jest sporo, to szerokie, mistrzowskie wymachy
są raczej niemożliwe. Natomiast sprzęt
fitness doskonale się tam mieści. W tej części
piętra zaplanowano szerokie wejście na kameralny,
osłonięty z trzech stron taras. Z pomieszczenia
rekreacyjnego można przejść
do trzynastometrowego salonu kąpielowego
z okrągłą wanną na środku oraz do sauny.
W pobliżu drzwi do łazienki znajduje się
łącznik, którym można przejść do pięćdziesięciometrowego
apartamentu. Do tej części
domu prowadzą też schody zewnętrzne.
W oknach zainstalowane są żaluzje z cedru
kanadyjskiego
Zewnętrzne, niezależne wejście
do apartamentu na piętrze
Dlaczego warto zamawiać indywidualny
projekt domu?
D.S.: Bo to oszczędności, oszczędności
i jeszcze raz oszczędności. Przeróbki domu
katalogowego są drogie i jeśli już dokonane
zostaną wszelkie potrzebne zmiany, to kosztuje
to niewiele mniej niż projekt indywidualny.
F.D.: Myślę, że rzadko kto zdaje sobie z tego
sprawę. Inwestorzy wydają kolejne kwoty
na rozmaite przeróbki i próby dostosowania
projektu gotowego do własnych wyobrażeń,
a i tak dom nie jest "uszyty na miarę". W dalszym
ciągu jest to budynek, który pozostaje
jednym wielkim kompromisem! Naprawdę
rzadko jest dokładnie taki, jaki był w marzeniach.
D.S.: Pokolenie ludzi, które buduje obecnie
w Polsce, najczęściej nie jest wrażliwe na ład
przestrzenny. Więcej! Nie przywiązuje do
niego prawie żadnej wagi. To skutek tego, że
nie wychowujemy się w przestrzeni ładnej.
Kiedyś nie było na to pieniędzy, teraz nie ma
na to czasu… Wniosek jest prosty, dopóki nie
wychowamy pokolenia, które będzie uważnie
przyglądać się temu, co je otacza, dopóty
nasze otoczenie będzie wyglądać tak, jak wygląda.