Dom murowany, parterowy z garażem; ściany z betonu komórkowego ocieplone na zewnątrz styropianem (15 cm); dach pokryty blachodachówką Powierzchnia działki: 1000 m2 Powierzchnia domu: 142 m2 i zadaszony taras 20 m2 Powierzchnia garażu: 18 m2 Roczne koszty utrzymania domu: 7500 zł |
Marta i Michał szczęśliwie nie musieli kupować działki. Oboje otrzymali od swoich rodziców ziemię w wyniku podziału majątku. Musieli natomiast dokonać wyboru, w którym miejscu wolą osiedlić się na stałe, ustalić, gdzie będzie się im żyło wygodniej i taniej uda się zbudować dom dla planowanej czteroosobowej rodziny. Nie chcąc brnąć w kredyt hipoteczny, postanowili sfinansować budowę tylko ze środków uzyskanych po sprzedaży niewykorzystanej przez siebie ziemi.
Blisko rodziny
Małżeństwo zdecydowało się zamieszkać na działce pani Marty, która znajduje się pomiędzy posesją jej rodziców i brata. Mieszkając obok siebie, rodzina mogła służyć sobie wzajemną pomocą i łatwiej było nadzorować budowę, bo nasi inwestorzy przejściowo mieszkali u rodziców. Dla Marty infrastruktura okolicy nie miała żadnych tajemnic, gdyż znała ją od dzieciństwa. Doskonale wiedziała, że wygodnie prowadzi się tutaj dom, wychowuje i kształci dzieci.
Stara podwarszawska miejscowość miała dostęp do wszystkich niezbędnych mediów – elektryczności, gazociągu, wodociągu i kanalizacji. Była również lepiej zlokalizowana niż ziemia należąca do pana Michała. Jego ziemia znajdowała się dwukrotnie dalej od Warszawy, na trasie do Radomia i na dodatek tuż przy torach kolejowych.
Parterowy dom na małą działkę
Mimo niedużej działki Marta i Michał koniecznie chcieli mieć parterowy budynek z garażem i zadaszonym tarasem w jednej bryle. Upierali się przy jednej kondygnacji, ponieważ wcześniej mieszkali na poddaszu i woleli uniknąć niedogodności z tym związanych – chodzenia po schodach, skośnych ścian i przede wszystkim gorąca i duchoty w pomieszczeniach w okresie lata. Jak jest to trudne, pani Marta przekonała się w trakcie ciąży. Podejrzewała, że na starość może to być jeszcze bardziej uciążliwe.
Myśląc o domu na całe życie, małżeństwo przykładało dużą wagę do wyboru projektu. Wykorzystywali doświadczenie z mieszkania w domach rodziców. Postanowili najpierw rozejrzeć się wśród projektów z katalogów, bo są tańsze niż te na zamówienie, lecz nie wykluczyli, że poproszą o indywidualną pomoc architekta, jeśli nie uda się pogodzić gotowego projektu z wielkością działki. Szczęśliwie udało się znaleźć odpowiedni projekt, choć trzeba było zrealizować wariant z mniejszym garażem. W projekcie, autorstwa Małgorzaty Cybulskiej-Marks, znaleźli wszystko, czego potrzebowali, a dom idealnie dopasował się do wielkości działki.
Rodzina ma do dyspozycji duży dzienny pokój (salon z jadalnią), kuchnię, trzy sypialnie, dwie łazienki (jedna z wanną i jedna z prysznicem), wiatrołap i kotłownię z suszarnią. Marta i Michał szczególnie cieszą się z dużego tarasu pod dachem w narożniku budynku.
– Oprócz funkcjonalności wewnątrz budynku zależało nam na tym, by miał ładną zewnętrzną bryłę – mówi pani Marta. – W tym projekcie ujęła nas zgrabna, proporcjonalna bryła ozdobiona dwoma wykuszami (w kuchni i w jadalni), boniowaniem na fragmentach murów oraz rozłożystym czterospadowym dachem. Uznaliśmy, że nie trzeba niczego więcej.
Żałujemy tylko, że z powodu zbyt małej przestrzeni na działce, nie mogliśmy zrealizować innego wariantu tego projektu. Najchętniej wybralibyśmy wariant z większym garażem, nie na jeden a na dwa samochody. Trochę większa bryła również była proporcjonalna, ale jeszcze bardziej funkcjonalna w codziennym użytkowaniu.
Pomocne dofinansowanie z UE
Marta i Michał przygotowali się finansowo na doprowadzenie do działki i potem do budynku mediów. Niektóre koszty jednak przeszły ich oczekiwania i możliwości finansowe.
Ze spokojem przyjęli wiadomość, że przyłączenie elektryczności będzie kosztować 4000 zł. Tyle samo wydali na doprowadzenie wody z wodociągu. Z ciężkim sercem wyłożyli 12 000 zł na przyłącze gazu ziemnego, uznając je za wysokie, ale pocieszali się późniejszą łatwą obsługą gazowego kotła i ogrzewania w budynku. Kiedy jednak usłyszeli cenę podłączenia działki do kanalizacji, uznali to za ogromną przesadę i wstrzymali inwestycję. Nie stać ich było na wydanie aż 24 000 zł za "przejście" pod asfaltową drogą do granicy działki (kilka metrów) i potem 14 m do budynku.
Dla małżeństwa sytuacja nie była łatwa, dlatego że odkąd okolica została skanalizowana, gminny plan przestrzennego zagospodarowania zakazywał budowania na tym terenie szamb i przydomowych oczyszczalni ścieków. W akcie rozpaczy poprosili burmistrza o spotkanie.
– Pojechaliśmy do burmistrza z prośbą, żeby pozwolił nam jednak zbudować szambo, tłumacząc, że nie jesteśmy w stanie ponieść tak wysokich kosztów przyłączenia kanalizacji – mówi pan Michał. – Odpowiedział, że gmina postarała się o unijne fundusze na rozwój sieci kanalizacyjnej i będziemy mogli ubiegać się o dotację.
Marta i Michał szybko złożyli podanie, dołączając informacje o wysokości dochodów. Ku ich radości przyznano im dofinansowanie wysokości aż 20 000 zł, ponieważ mieli już dwoje dzieci i niskie dochody (pani Marta jeszcze nie pracowała). Co prawda na dotację musieli czekać 10 miesięcy, ponieważ stara transza była już wyczerpana, ale inwestycja została szczęśliwie doprowadzona do końca.
Budowa ruszyła wiosną 2007 roku i trwała do jesieni 2008 roku. Przeprowadzkę opóźniło nieco czekanie na kanalizację, ale nikt z rodziny specjalnie na to nie narzekał. Mając w pobliżu sieć gazową, zdecydowali się na ogrzewanie gazowe z kondensacyjnym kotłem. Cała instalacja z kotłem, grzejnikami naściennymi i ogrzewanymi podłogami w kuchni, łazienkach, wiatrołapie, korytarzu kosztowała 30 000 zł.
Kominek z żeliwnym wkładem i systemem DGP używany jest jedynie doraźnie. Kosztował 17 000 zł, ponieważ wkład jest dobrej jakości i ma dużą moc (24 kW). Właściciele przyznają, że początkowo planowali używać go częściej, jednak praktyka pokazała, że nie muszą tego robić, ponieważ koszt ogrzewania gazem jest zupełnie akceptowalny.
– Rozpoczynając budowę, wiedzieliśmy, że możemy na nią przeznaczyć tylko określoną sumę: 450 000 zł – opowiada pan domu.
– Mimo że budowaliśmy w trudnym okresie, przy wysokich cenach materiałów budowlanych, utrzymaliśmy budżet w ryzach. Pewne oszczędności poczyniliśmy, samodzielnie wykonując drobne prace wykończeniowe. Znając sytuację kolegi z kredytem we frankach szwajcarskich, błogosławię fakt, że nie zaciągnęliśmy żadnego kredytu.
A pokus było kilka. Między innymi wentylacja mechaniczna z odzyskiem ciepła, którą pan Michał odłożył na przyszłość. Liczy, że w parterowym budynku o prostym układzie wnętrz dołożenie jej nie spowoduje zrujnowania ścian i sufitu. Wykonując certyfikat energetyczny budynku, ekspert wskazał słuszność zamontowania w tym budynku kolektorów słonecznych. To również jest planowane do realizacji, kiedy rodzina odbuduje finanse po wydatkach. Albo jeśli powtórnie zaistnieje możliwość uzyskania dopłaty celowej.