Instalacja gazowa - problem z biurokracją

Print image
Copy link image
time image Artykuł na: 4-5 minut
aktualizacja: 2008-12-05 12:48:00
Instalacja gazowa - problem z biurokracją
Mieszkamy pod Warszawą w średniej wielkości starym murowanym domu, który przez trzy lata skrupulatnie remontowaliśmy. Dawniej był tu kocioł węglowy, bardzo już zniszczony w okresie, kiedy kupowaliśmy dom, a do tego dla nas zupełnie niefunkcjonalny (jesteśmy niemłodzi).

Niestety, dziś ogrzewamy się olejem opałowym, którego cena od czasu zamieszkania kilkakrotnie wzrosła. Po prostu zbyt późno przystąpiliśmy do papierkologii związanej z doprowadzeniem gazu, a starą kotłownię trzeba było szybko wymienić.

 

Ponieważ koszty ogrzewania rokrocznie nas rujnują, więc gdy kilkanaście miesięcy temu do domu obok wprowadził się młody obrotny człowiek z rodziną, namówiliśmy go do wspólnej inwestycji gazowej. W dodatku okazało się, że nowy sąsiad ma małą hurtownię instalacyjną, a więc dostęp do tańszych materiałów (taka skrzynka gazowa potrafi kosztować nawet 700–800 zł!).

 

Od ponad półtora roku walczymy z urzędami, wydając kolejne pieniądze, a to na projekt gazociągu (słownie: czterdzieści sześć metrów!), a to na „ZUD-y”, a to na mapy, a to na projekt przyłącza, na wykonanie, na odbiór... Kwoty idą w tysiące, a do tego trzeba dodać koszt nowego kotła – 4700 zł bez marży (z hurtowni sąsiada). Nie liczę czasu straconego na wizyty w urzędach: w gazowni, gminie i starostwie.

 

Wreszcie udało się wszystko zgodnie z instrukcjami urzędników dostarczyć, opłacić, zgłosić do użytkowania i sprawę zakończyć. Miesiąc temu na próbę nabito nam instalację gazem i w końcu upragnione paliwo popłynęło! Nagle, ni z tego, ni z owego, przychodzi list od powiatowego inspektora nadzoru budowlanego: „Działając na podstawie itd. itp...., wnoszę sprzeciw w sprawie itd. itp. ..., Od decyzji przysługuje odwołanie etc...”.

 

Okazuje się, że nie dostarczyliśmy na czas wymaganej dyspozycją artykułu 57 dokumentacji – geodezyjnej inwentaryzacji powykonawczej. Samo pismo roi się od skaczących cyferek, znaczków i symboli. Dobrze, że obaj z sąsiadem kończyliśmy studia! Byłem już w inspektoracie z oczywistym pytaniem, czy możemy donieść brakujący świstek i zamknąć sprawę. Nic z tego, komplet dokumentów należy złożyć od nowa! W świetle prawa powinniśmy teraz odłączyć się od gazociągu, zdjąć nowe kotły, zamontować stare olejowe (których już oczywiście nie mamy – sąsiad sprzedał) i grzać wodę olejem aż do wyjaśnienia.

 

Pomijam już to, że w błąd wprowadzono nas właśnie w urzędzie, udzielając niekompletnej informacji. Ale przecież ilość formalności i papierowego śmiecia, jaką trzeba wyprodukować przy okazji najbanalniejszej inwestycji, nie mieści się w głowie! Wiem, że nie mówię niczego nowego. Ale nowy jest kontekst: zbliżające się Euro 2012. Jakim cudem w trzy lata mają powstać setki kilometrów autostrad, stadiony, mosty, druga linia stołecznego metra, terminale lotnicze, skoro 40 metrów rury nie sposób położyć i udrożnić w półtora roku?!

 

Owszem, idzie nowe. Zmieniono przepisy wywłaszczeniowe – taki proces można dziś przeprowadzić w majestacie prawa w niewiele ponad dwa miesiące. Wiem, że to niezbędne dla dobra wspólnego, czyli po to, żebyśmy wydostali się z infrastrukturalnego średniowiecza. I, jak każdej wielkiej przemianie, tej też muszą towarzyszyć drobne ludzkie dramaty – choćby utrata w dwa miesiące dorobku całego życia. Ale o tym, żeby zmienić przepisy wykonawcze dotyczące już samego procesu budowy, nikt nie myśli. A oprócz budowniczych Euro zyskałyby na tym setki tysięcy zwykłych Polaków.

 

Wystarczyłoby, żeby taka pani, zamiast wysyłać oficjalne pismo o braku załącznika, które z powodu strajku poczty idzie 12 tygodni, zadzwoniła do mnie na podany w górnym rogu wniosku numer. I nie odsyłała mnie na koniec kolejki! Urząd zaoszczędziłby na znaczku, kopercie, a także na klimatyzacji, bo miałby o jednego zużywającego powietrze petenta mniej.

 

Może zanim UEFA odbierze nam Euro, ktoś wreszcie o tym pomyśli. A raczej coś zrobi. Bo myślą już tysiące „ekspertów”. Po roku 2012 będą mieli na to myślenie jeszcze więcej czasu.

 

Tadeusz Gromnicki

Zdaniem naszych Czytelników

Gość mietek

27 Mar 2014, 20:30

To nie ma co współczuć tylko najwyższy czas żeby to bandę rozgonić.To chyba jedyna firma która do tej pory nie odcięła się od tamtych czasów,czasów komuny.

Gość marjan1977

15 Feb 2011, 23:52

Wspolczuje, taki kraj i ludzie :-(...

Wiecej na Forum BudujemyDom.pl

Dodaj komentarz

Skomentuj artykuł
time image
time image
Zobacz inne artykuły
Rewolucja w zarządzaniu jakością powietrza w domu
Rewolucja w zarządzaniu jakością powietrza w domu
Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!