Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem i garażem; ściany z bloczków z betonu komórkowego i styropianu o grubości 20 cm; dach pokryty blachą płaską na rąbek stojący.
- Powierzchnia działki: 1154 m2.
- Powierzchnia użytkowa domu: 160 m2.
- Powierzchnia garażu i wiaty: 25,50 m2 + 18 m2.
- Roczne koszty utrzymania budynku: 12 340 zł.
Małżonkowie nie szukali gotowego domu i z góry odrzucili obiekty deweloperskie. Dlaczego? Ponieważ nie chcieli mieć domu stawianego szybko i "z metki", czyli według jednego, wielokrotnie powielanego, projektu. Opinię zmienili po roku nieskutecznych poszukiwań działki, kiedy trafili na nasłonecznioną polanę, na której stało kilkanaście deweloperskich domów jednorodzinnych i zwiedzili jeden z nich. Dziś są jego szczęśliwymi posiadaczami.
IDEALNA BRYŁA I UKŁAD POMIESZCZEŃ
W oferowanym budynku wszystko przypominało projekt, który wcześniej sami wybrali. Najbardziej spodobała im się zewnętrzna bryła i klasyczny układ wnętrz.
- Tak jak w naszym wybranym projekcie, bryła jest prosta, ale nowoczesna - opowiada Ania. - Mnie osobiście bardzo odpowiada. Poza ogólny obrys wystaje jedynie wiata na drugi samochód, natomiast taras główny i boczny architekt umieścił we wnękach pod daleko wysuniętym okapem dachu.
Tak, jak chcieliśmy, dom ma dwuspadowy dach, elewacje wykończone tynkiem i drewnem oraz funkcjonalne pomieszczenia. Nie są one zbyt duże, za to od razu oceniliśmy je jako dostatecznie różnorodne i zaprojektowane w idealnie dla młodej czteroosobowej rodziny. Bardzo liczyło się to, że ustawiono je w tradycyjnym układzie, identycznym do preferowanego przez nas od początku - sami planowaliśmy bowiem kuchnię i sypialnię małżeńską od wschodu, salon od południa, gabinet od zachodu, a garaż od północy. Do pełni szczęścia wystarczyło zmienić kilka drobiazgów. Zrobiliśmy to bez trudu!
W kuchni zlikwidowaliśmy przejście między nią a wiatrołapem, wyburzyliśmy ścianki działowe na granicy kuchni i jadalni. Gdy po przebudowie kuchni wykonaliśmy pojemną zabudowę szafkową, brak spiżarni nie doskwiera. Już podczas pierwszego oglądania domu szczególnie ujęło mnie duże podłużne pomieszczenie, położone nad garażem. Pomyślałam, że świetnie nadaje się na pokój fitness, bo oboje z mężem ćwiczymy oraz na pokój zabaw dla córek - w ich sypialniach planowałam zostawić tylko książki, a zabawki umieścić w osobnym wnętrzu.
Na plus zaliczam fakt, że zaprojektowano po jednej łazience na każdej kondygnacji. Na parterze zainstalowaliśmy prysznic, a na poddaszu - wannę i prysznic. Piętą achillesową jest małe zaplecze gospodarcze. Mamy tylko pod schodami schowek o powierzchni 4,2 m2, a także przy garażu kotłownię 5,7 m2, co razem daje około 10 m2. Prawie trafiliśmy w wyznaczoną wielkość domu - zamierzaliśmy zbudować około 130 m2, od dewelopera kupiliśmy zaś 160 m2 powierzchni użytkowej.
CO OFEROWAŁA NIERUCHOMOŚĆ NA ETAPIE DEWELOPERSKIM?
W stosunku do pierwotnych planów parze nie udało się zrealizować wszystkich kryteriów dotyczących lokalizacji działki. Chodzi głównie o brak na tym terenie transportu kolejowego, który był priorytetem. Przystanek autobusowy znajduje się 1,5 km od posesji, ale autobus jeździ sporadycznie, więc trudno traktować go jako alternatywę komunikacji samochodowej.
- W budynku były już niezbędne instalacje, w tym ogrzewanie podłogowe i dwufunkcyjny kondensacyjny kocioł na gaz z sieci oraz szambo, bo okolica nie jest skanalizowana - mówi Piotr. - Podłogówka działa we wszystkich wnętrzach oprócz garażu i pokoju fitnessowo-zabawowego. W salonie, pod biegiem schodów na poddasze, przygotowano systemowy komin i miejsce na kominek - w trakcie wykańczania zamontowaliśmy żeliwny wkład o mocy 16 kW z grawitacyjnym rozprowadzeniem ciepła.
Budynek był wyposażony w instalację alarmową, którą uzupełniliśmy o kilka czujników ruchu oraz czadu i gazu. Bardzo starannie rozmieściliśmy dodatkowe punkty elektryczne, ponieważ było ich za mało, niektóre znajdowały się w innych miejscach, niż chcieliśmy. Oświetlenie i głośniki zaplanowaliśmy z uwzględnieniem ustawienia mebli. Dołożyliśmy gniazdo wtykowe na głównym tarasie. Najpierw pracowaliśmy z kartką i ołówkiem w ręku, później ostateczną wersję szkiców przenieśliśmy, kredą, na ściany i sufity, a dzieła dokończył elektryk.
Podczas pierwszej wizyty, naszej uwadze nie uszły wielkie przeszklenia w salonie. Od razu zapytaliśmy o jakość wszystkich okien - mają ramy z PVC i 3 szyby. Zainteresowaliśmy się też drewnianymi wykończeniami na zewnątrz. Okładzinę o grubości 2 cm na fragmentach elewacji oraz słupy przy tarasach wykonano z zaolejowanego drewna sosnowego, natomiast podesty na tarasach - z ryflowanego modrzewia europejskiego. Liczymy się z tym, że co kilka lat trzeba będzie konserwować drewno.
Ucieszyliśmy się z dwóch zadaszonych tarasów - dobrze, że jeden jest nasłoneczniony i ciepły, a drugi - zacieniony i chłodny. Dojazd i dojście do budynku od początku były wygodne, bo deweloper utwardził je betonową kostką. Działkę ogrodził systemowymi panelami, my musimy jeszcze zamontować furtkę i bramę wjazdową.
WYSTRÓJ W STYLU SKANDYNAWSKIM
Ania i Piotr czuli się na siłach samodzielnie urządzić pomieszczenia. Wybrali styl skandynawski. Przede wszystkim wykorzystali jasne drewno dębowe. Na ogrzewanych posadzkach zlecili ułożenie trójwarstwowych desek podłogowych, które zaolejowali. Na jednobiegowych schodach stolarz wykonał z drewna stopnice i poręcz. W jadalni stanął komplet stołowy, a w kuchni pojawiły się zaolejowane klejone blaty, część zabudowy szafkowej została wykończona dębowym fornirem. Kolejnym naturalnym materiałem jest korek.
- W gabinecie i w pokojach córek jedną ze ścian wykończyliśmy korkiem, który kolorystycznie pasuje do jasnego dębowego drewna i przyjętej stylistyki - opowiadają właściciele. - Przed przeprowadzką w grudniu 2018 r. pomalowaliśmy wszystkie ściany antyalergiczną białą farbą. Chcieliśmy pomieszkać najpierw bez kolorów i ewentualnie dodać je później. Jednak z perspektywy roku od przeprowadzki nie zamierzamy tego robić! Białe ściany powiększają wnętrza, na ich tle ładnie wyglądają meble i dodatki. Ponadto dobrze wyeksponują galerię obrazów i zdjęć, którą urządzimy w przyszłości.
Przy wybieraniu drzwi wewnętrznych, zależało nam na ponadczasowym wzornictwie oraz wykorzystaniu płyty pochłaniającej dźwięki. Kupiliśmy klasyczny fryzowany model w kolorze białym. Prace wykończeniowe trwały 2 miesiące. Wcześniej dokładnie omówiliśmy między sobą potrzeby i wizje, zrobiliśmy szkice i wizualizacje, z dużym wyprzedzeniem zgromadziliśmy materiały. Przykładowo deskę podłogową kupiliśmy w okresie promocji jeszcze przed podpisaniem aktu notarialnego.
Ceny niektórych przyłączy, instalacji, urządzeń:
- Deska podłogowa - 15 000 zł (promocja 120 zł/m2 zamiast 200 zł/m2).
- Kominek - 5000 zł.
- Meble kuchenne z osprzętem - 25 000 zł.
Koszty, i gdzie można zaoszczędzić na eksploatacji
Utrzymanie domu rocznie kosztuje 12 340 zł.
W 2019 r. opłaty za gaz z sieci wyniosły łącznie 3500 zł, za zużycie energii elektrycznej 2200 zł, natomiast wody z miejscowego wodociągu 1200 zł.
Wywóz ścieków z szamba kosztował 2560 zł (12 x 230 zł), wywóz segregowanych śmieci 960 zł (12 x 80 zł).
Inne opłaty: monitoring 720 zł (12 x 60 zł); ubezpieczenie domu 700 zł; podatek od nieruchomości 500 zł.
Trafne decyzje i rady właścicieli
- Ania: Zależało nam, żeby dojazd samochodem do szkoły córek trwał do 45 minut, a działka nie była mała, przyjęliśmy powyżej 1000 m2. Na początku objeżdżaliśmy tereny wzdłuż linii kolejowych, chcąc zapewnić sobie alternatywną komunikację z miastem. Znaleźliśmy odpowiednią posesję i poprosiliśmy sprzedawcę o rozpoczęcie procedur notarialnych.
Jednak jej zalety, które dostrzegliśmy w lecie, czyli zieleń i świeże powietrze, w zimie nagle zniknęły. W wiejskim powietrzu utrzymywał się smog, nie dało się spacerować! Rada - działkę, okolicę, sąsiadów warto sprawdzić w różnych porach roku. Po zimowej wizycie zrezygnowaliśmy z zakupu tej ziemi, bo nasi niedoszli sąsiedzi palili w kotłach na paliwa stałe co popadnie. To nadal bolączka miejscowości bez sieci gazowej. Po tej nauczce braliśmy pod uwagę tylko parcele uzbrojone w gaz i inne media, a nie leśne i bez infrastruktury.
Dwie następne też miały braki, więc poszukiwania trwały aż do momentu znalezienia w Internecie obecnego domu. Od jego obejrzenia do zamieszkania minęło pół roku, bo ubiegaliśmy się o kredyt bankowy, wykończenie zajęło 2 miesiące. Kupując od dewelopera, uniknęliśmy budowania, wielu formalności, kontrolowania wykonawców, jeżdżenia na budowę. Według wyceny budując sami, wydalibyśmy podobne pieniądze. - Piotr: Sami nie postawilibyśmy lepszego domu. Podoba się nam projekt deweloperski, materiały i wykonanie. Wybraliśmy budynek na górce, z klasycznym usytuowaniem względem stron świata, przy miłym sąsiedztwie.
Po podpisaniu z deweloperem umowy rezerwacyjnej, sprowadziliśmy znajomego budowlańca na wizję lokalną. Wnikliwie obejrzał budynek, np. wszedł na dach, ocenił okna, mierzył poziomy na posadzkach i piony na ścianach, sprawdzał termoizolację - zauważył jeden mostek termiczny, ale okazało się, że deweloper właśnie zabiera się za jego likwidację. Na listę trafiło 50 innych niedociągnięć, w tym konieczność ponownego wyszlifowania elementów drewnianych przy tarasie, skorygowania spadku na podjeździe z kostki, wymiany przewodu wentylacyjnego w jednej z łazienek. Deweloper szybko naprawił co trzeba, na budynek udzielił 5 lat gwarancji.
Wcześniej zaciągnęliśmy języka u znajomych mieszkających w domu przez niego postawionym na innym osiedlu. Sprawdziliśmy też zapisy w MPZP oraz zbadaliśmy wodę w instalacji. - Przed dokonaniem zmian w kuchni, wykonaliśmy symulację nowych tras komunikacyjnych w celu uniknięcia błędów. Przed zakupem mebli do różnych pomieszczeń, precyzyjnie ustalaliśmy ich pożądane wymiary przy pomocy rysunków kredą na posadzce.
Lilianna Jampolska